Kiedy przeczytałam tytuł tej książki, pomyślałam – ale ktoś miał świetny pomysł. Zaczytałam się, zainteresowałam i postanowiłam spróbować. W końcu wszyscy (mam na myśli rodziców niejadków, jesteśmy przemytnikami). I wiecie co? Udało się. Na razie mamy za sobą pierwsze podejście. Z dużym sukcesem, będziemy więc próbować dalej. Dzieci o skład nie pytały. Cud-mąż kontrolnie zapytał.
– Lepiej powiem Ci jak już zjesz – odpowiedziałam dyplomatycznie.
– No chyba nie szpinak, bo bym się po wyglądzie zorientował…
(Pisałam Wam już jak on nienawidzi szpinaku? No to już wiecie.)
(Na szpinak też przyjdzie kolej. W swoim czasie.) Zamierzam bowiem doskonalić swoje przemytnicze zdolności z pomocą przepisów z tej książki. Ciekawie wydanej, z przepisami nie tylko dla dzieci, na kolację we dwoje, dla kilkunastu nieprzewidzianych gości, z akcentem na prostotę wykonania i ciekawe składniki, z dostępnością których nie będziecie mieli problemów. Na końcu znajdziecie małe kompendium wiedzy o wykorzystywanych produktach i przyprawach. Polecam.
½ szklanki ryżu
½ szklanki czerwonej soczewicy (polecam również różową vel koralową, która jest delikatniejsza)
2 szklanki wody
sól
pomidory
kilka plastrów żółtego sera
olej słonecznikowy
Przygotowanie:
1. Ryż z soczewicą zalewamy wodą i odstawiamy na noc.
2. Następnego dnia miksujemy, dodając tyle wody, by uyskać konsystencję ciasta naleśnikowego. (Nie dodawałam, ziarna po zmiksowaniu z wodą, w której leżakowały miały idealną konsystencję.) Doprawiamy.
3. Ciasto wylewamy na suchą, rozgrzaną, teflonową patelnię.
4. Gdy ciasto się zetnie, na wierzch placka wylewamy łyżkę oleju i przewracamy na drugą stronę.
5. Na placek kładziemy cienki plaster żółtego sera, dwa plastry pomidora, składamy i podgrzewamy z dwóch stron aż ser się roztopi.
Piekę dosze również na chrupko i podaję suche lub z keczupem jako alternatywa dla ziemniaków.
Widziałam tą książkę i nawet przeglądaląm, ale preferuję te z fotgrafiami do każdej potrawy. Tam mi tego brakowalo, ale może faktycznie nie to najważniejsze, tylko pomysły na przemyt. Ja mam w domu 3 letnią NIejadkę. Zrobilam Twoją pieczen z warzywami, co zapowiadalam w komentarzach pod pieczenią. Zmienilam tylko wolowinę z łopatki na polędwicę wołową. I wyszło wyśmienicie! Mąż zachwycony, nawet i mnie smakowało, choć ja nie mięsna jestem, ale prawdziwy skuces, to to, ze Niejadka zjadla caly wielki plaster!!! Jeszcze ma na jutro. Pozdrawiam Kinga
Ciekawe jak cud – mężowi pójdzie dalej…? ;):):)
Patrząc na te dosze nigdy bym się nie zorientowała, że to TAKI przemyt.
Dobrych snów, Mamo Droga!
Widziałam te książkę wczoraj i faktycznie wydaje się być interesująca. Oj rośnie moja lista książek jedzeniowych do kupienia… pozdrawiam.
Rzeczywiscie musi byc to swietna pozycja dla osob (nie zawsze musi byc to kobieta,prawda??:) gotujacych posilki dla niejadkow lub "wybrzydzaczy" :)super przemytu dokonalas!!! z ciekawosci musze cos takiego zrobic,mimo,ze soczewicy przemycac nie musze,ale moze byc to fantastycznym urozmaiceniem i doswiadczeniem kulinarnym 🙂
Pozdrawiam 🙂
Ciekawy pomysl. W zyciu bym nie wpadla na to, ze mozna przygotowac takie nalesniki 🙂 Ja na razie nie mam problemow z wybrzydzaniem 🙂 Maly co prawda nie je zbyt duzo ale najwazniejsze, ze je wszystko. Mimo to chetnie bym sprobowala takich nalesnikow :))
Bardzo, bardzo, bardzo lubię tę książkę, tym bardziej, że nie jem mięsa, a autorzy są bezmięsni również. Mam także drugą pozycję autorstwa Szaciłłów na temat deserów (bardzo podoba mi się dwustronne wydanie).
Niejadka (ani jadka) nie mam póki co, ale z książki korzystam gotując dla siebie i Męża. Nie wiem, jak mi wychodzi przemycanie, bo nie przemycam 🙂
Pozdrawiam i życzę dużo sukcesów w branży przemytniczej :-)))
Po przeczytaniu tytułu myślałam ze chodzi o doRsza, szukam ryby i szukam i nie ma 😀 Ale dosza musi być wyśmienita, świetny pomysł, zapisuję i z pewnością niebawem zrobię 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Mnie tam soczewicy nie trzeba przemycac. Nawet sama zjem z ogromnym smakiem. Ale w takiej wersji bez watpienia jest jeszcze lepsza!
Sciskam, Aniu! 🙂
Widziałam te książkę, przeglądałam, prawie kupiłam – zamówiona, jedzie do mnie 🙂 Bardzo mis ie spodobała. Będę cię wspierać w przemytniczym procederze 😉
bardzo jestem ciekawa tej książki i schowanych w niej przepisów. czytam nieustannie same pozytywne komentarze. pysznie.
O kurcze. To chyba muszę się zaopatrzyć w tą książkę :-). Przyda mi się :))
Pozdrawiam
Bardzo ciekawy przepis! 🙂 Muszę wypróbować koniecznie choć dzieckiem nie jestem 😉 Ale dla dzieci lepszy od oleju słonecznikowego jest olej rzepakowy ze względu na zawartość omega-3 🙂