Chwilowo bez karnawałowego nastroju. Powrót do domu jeszcze nigdy nie był taki trudny. Konieczność odnalezienia się w kontekście codzienności po tylu niezwyczajnych przeżyciach była/jest niemal bolesna. Staram się znaleźć odpowiedź – dlaczego. I chyba ją znalazłam. Do mniej lub bliżej określonych metafizycznych dolegliwości dołączyły inne. Poranny pociąg zlikwidowany, a powrotny zatrzymuje się w ciemnym polu, kilka minut od domu, niemal na pół godziny, a w domu dzieci głodne czekają… (Nie wiem, czy opowieść jest wystarczająco obrazowa – stąd ten kawałek o dzieciach, notabene prawdziwy jak nie wiem co)…
I kiedy tak siedzę w tym pociągu, w ciemnym polu, w dodatku bez książki do czytania (mogłaby uratować i diametralnie wpłynąć na konsytuację) rozmyślam sobie, jak to dobrze, że nie mam postanowień noworocznych. Już na starcie byłyby skazane na niepowodzenie. A tak przynajmniej budzę się codziennie w świecie, w którym gwałtownie, z dnia na dzień wzrosła liczba niepalących, dbających o siebie, stosujących dietę, chodzących na siłownię i ćwiczących fitness, ludzi lepszych i starających się być lepszymi lub choćby tylko lepiej wyglądającymi. (Tu mała dygresja, krótsza niż kontrola biletów – gdyby tak postawić raczej na zdrowie niż na ładną sylwetkę w kwestii diety – może poszłoby nam lepiej? Jestem na to całkiem dobrym dowodem, a spróbować nie zaszkodzi). Taki zwykle jest ten początek roku. Pełen dobrych chęci i woli zmian na lepsze. I oby udało się je realizować.
Kiedy tak siedzę w tym pociągu, w niezmiennie ciemnym polu, zapominam o trudzie kładzenia dzieci wcześnie spać, zupełnie od tego odwykłych, budzeniu ich rano w kompletnym rozbiciu, bojach o wyłączany wieczorami internet, lekko obrażonym kocie i chwilach spędzonych w górach z naszymi przyjaciółmi (niekoniecznie w tej kolejności, choć zdecydowanie nasze spotkanie w Kudowie było bardzo wyjątkowe i za to Wam, Kochani nasi, dziękujemy… podobnie jak naszym cudnym gospodarzom…) i tak to przymusowy postój rozciąga się w czasie jak kluski lane, a mnie marzy się pomidorowa z czasów mojego dzieciństwa, kiedy to pojęcia nie miałam – bo mieć nie mogłam, o belgijskiej rzeczywistości kolejki podmiejskiej.
I aby już zakończyć błyskotliwą puentą (w końcu jednak udało nam się dotrzeć do domu) dodam jeszcze tylko –
Grunt, że walizki rozpakowane.
Jeśli – nie dotyczy, to:
Jak to dobrze, że kłopotu z choinką nie ma.
Wracając do kulinariów, obiecanych z dawien dawna. Zapraszam do wypróbowania trzech nowych propozycji, które z łatwością dają się przygotować z wyprzedzeniem, wynieść/zanieść na spotkanie w gronie znajomych, zaproponować gościom czy zapakować na lunch do pracy. Aromatyczne, ciekawe w smaku. Polecam gorąco. Gwoli przypomnienia także – jeszcze inne propozycje wybrane z zakładki przystawki. Mogą się przydać w karnawale. Oby się Wam przydały.
Kuskus z kalafiora
Składniki:
1 kalafior
1/2 szklanki migdałów, uprażonych na suchej patelni i posiekanych na mniejsze kawałki
2 łyżki rodzynek, przekrojonych na pół
4 łyżki posiekanej pietruszki
2 łyżki posiekanej mięty
1 łyżka posiekanej kolendry, lub większa ilość posiekanej pietruszki
2 łyżki soku cytryny
1/2 łyżeczki kuminu
1/4 łyżeczki chili
1/8 łyżeczki kardamonu
szczypta cynamonu
2 – 3 łyżki oliwy z oliwek
sól
Przygotowanie:
1. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Kalafiora podzielić na kilka dużych kawałków, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piec przez 10 minut. Po upływie tego czasu kawałki kalafiora przewrócić i piec jeszcze 5 minut. W trakcie pieczenia uważać, żeby kalafior nie zaczął się przypalać i w razie potrzeby przewrócić go więcej razy.
2. Upieczonego kalafiora wyjąć ichwilę ostudzić. Kalafiora zetrzeć na małych oczkach tarki, zajmuje to bardzo mało czasu, ponieważ miękki kalafior łatwo poddaje się działaniom tarki. Następnie rozdrobnionego kalafiora umieścić w dużej misce i dokładnie wymieszać z pozostałymi składnikami. Odłożyć do lodówki na przynajmniej godzinę, następnie jeść od razu podawać gościom albo spakować jako drugie śniadanie do pracy.
Przepis z na kuskus z kalafiora pochodzi z jednego z moich ulubionych blogów – Jadłonomia.
Fritata. Prosta i szybka. Z kaszą jaglaną.
Składniki:
2 szalotki
10 g posiekanego drobno czosnku
tłuszcz do smażenia (używam oleju kokosowego)
1/2 szkl. kaszy jaglanej
150 g brokółów
330 g cukinii
70 g suszonych pomidorów
75 g zielonych lub czarnych lub tych i tych oliwek
siekanej zielonej pietruszki lub koperku
6 jajek
sól, pieprz, kumin
Przygotowanie:
1. Kaszę płuczemy dokładnie pod bieżącą wodą. Gotujemy pod przykryciem w 1 szklance wody do momentu jej wchłonięcia. Odstawiamy do przestudzenia.
2. Siekamy brokuł na mniejsze cząstki, cukinię w kostkę, szalotki i czosnek – drobno.
3. Kroimy oliwki i pomidory.
4. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 175 stopni.
5. Wszystko oprócz jajek mieszamy razem w misce. Doprawiamy do smaku.
6. Jajka roztrzepujemy, dodajemy do warzyw. Mieszamy. Całość wylewamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia lub do papilotek na muffiny.
7. Pieczemy ok. 30-45 minut, aż całość się zetnie i lekko przyrumieni z wierzchu.
Tabbouleh z kaszy jaglanej
Składniki:
265 g obranego i posiekanego fenkuła
65 g szalotki
65 g suszonych pomidorów
200 g kaszy jaglanej
120 g czerwonej papryki
świeża bazylia lub bazylia tajska, lub pietruszka lub kolendra lub mięta
3 duże łużki uprażonego sezamu
duża garść suszonych moreli
sól, pieprz, kumin, kardamon, kozieradka do smaku
Przygotowanie:
1. Kaszę dokładnie płuczemy. Gotujemy w 2 szklankach wody, pod przykryciem aż wchłonie całą wodę. Odstawiamy do przestudzenia.
2. Siekamy szalotkę, zioła, pomidory, paprykę i fenkuła.
Tak sie zachowuje, zreszta – ma prawo, znowu poczul sie porzucony na jakis czas. Choc w zyciu bym nie pomyslala, ze nie dojadal, chodzil glodny choc przez moment, czy moglo mu byc zle… W kazdym razie nadrabiamy zaleglosci i lagodzimy sytuacje…
no i wcięło mi komentarz :/ a tak się naprodukowałam 🙂 u nas tez komunikacyjne rozczarowania, ceny biletów masakryczne, i w Nowy Rok weszliśmy z brzusznymi historiami, trauma moja sie stało "mamo boli brzuch" ale już jest ok! od piątku dieta, moja dwójka i ja, bez mleka, jaj, z ograniczeniem cukru i glutenu. Jest nam świetnie! A kalafiorowy kus kus na 100% zrobię bo wygląda rewelacyjnie! buziaki ślę i wytrwałości życzę!
Tez znam ten bol – teraz takze i z drugiej strony – kogos, kto go nie przeczyta… a wiadomo przeciez, ze drugi juz nie jest taki sam jak ten pierwszy, ktory wcielo… Tym bardziej dziekuje Ci za poswiecony czas 🙂
Dobrze, ze juz Wam lepiej… oby tak dalej, zdrowka Wam zycze! Ograniczenia cukru i bezgluten, u nas juz na porzadku dziennym. I tez nam jest lepiej, duzo lepiej… Kuskus takze w wersji brokulowej smakuje wybornie… polecam
Cieszę się, że jesteś.:) Fajne karnawałowe kreacje.Podoba mi się ten kuskus z kalafiora – ciekawa sprawa. I tabuleh z kaszy jaglanej. Zjadlabym chętnie. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂
Te bajeczne przekąski nijak mają się do tej ponurej wizji z pociągami, których ci współczuję. Po czym wnosisz, że kot jest lekko obrażony? 🙂
Tak sie zachowuje, zreszta – ma prawo, znowu poczul sie porzucony na jakis czas. Choc w zyciu bym nie pomyslala, ze nie dojadal, chodzil glodny choc przez moment, czy moglo mu byc zle… W kazdym razie nadrabiamy zaleglosci i lagodzimy sytuacje…
A pociag byl dzis prawie na czas…
Damy rade 🙂
Serdecznie Cie pozdrawiam
Anna
ależ fantastyczne, kolorowe, wyszukane przekąski:) extra!
no i wcięło mi komentarz :/ a tak się naprodukowałam 🙂 u nas tez komunikacyjne rozczarowania, ceny biletów masakryczne, i w Nowy Rok weszliśmy z brzusznymi historiami, trauma moja sie stało "mamo boli brzuch" ale już jest ok! od piątku dieta, moja dwójka i ja, bez mleka, jaj, z ograniczeniem cukru i glutenu. Jest nam świetnie! A kalafiorowy kus kus na 100% zrobię bo wygląda rewelacyjnie! buziaki ślę i wytrwałości życzę!
Tez znam ten bol – teraz takze i z drugiej strony – kogos, kto go nie przeczyta… a wiadomo przeciez, ze drugi juz nie jest taki sam jak ten pierwszy, ktory wcielo… Tym bardziej dziekuje Ci za poswiecony czas 🙂
Dobrze, ze juz Wam lepiej… oby tak dalej, zdrowka Wam zycze! Ograniczenia cukru i bezgluten, u nas juz na porzadku dziennym. I tez nam jest lepiej, duzo lepiej… Kuskus takze w wersji brokulowej smakuje wybornie… polecam
Pozdrawiam serdecznie
Anna
Cieszę się, że jesteś.:)
Fajne karnawałowe kreacje.Podoba mi się ten kuskus z kalafiora – ciekawa sprawa.
I tabuleh z kaszy jaglanej. Zjadlabym chętnie.
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂
Jak dobrze, ze ktos sie cieszy! 🙂
Wszystkie trzy propozycje to ostatnio moje ulubione… idealne na co dzien i takie smaczne. Polecam goraco i wszystkiego Naj Naj Naj Ci zycze 🙂
Serdecznie
Anna
Jak dobrze, ze ktos sie cieszy! 🙂
Wszystkie trzy propozycje to ostatnio moje ulubione… idealne na co dzien i takie smaczne. Polecam goraco i wszystkiego Naj Naj Naj Ci zycze 🙂
Serdecznie
Anna