Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, abym musiała pożyczyć swój kuchenny fartuch facetowi. Przyznać jednak trzeba, że sytuacja to była nadzwyczajna. I że znam osobiście tylko jednego mężczyznę, który piecze drożdżowe ciasta. Może to robić z zamkniętymi oczami. A ja mogę go nazywać moim przyjacielem.
Wróćmy jednak do początku naszej historii.
Szczecin, 2000 rok. Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Dla nas wszystkich w jakimś sensie to był początek nowego życia. I nie wiadomo kiedy narodziła się ta przyjaźń. Ile trzeba było spotkań, rozmów, wspólnych wyjazdów a później także prób, na które była wystawiana. Przetrwała wszystko. Nasz wyjazd z ukochanego Szczecina. Kolejne nowe miasto, w którym nas odwiedzali. To wtedy upiekliśmy nasze pierwsze wspólne drożdżowe ciasto. Za oknem mróz odhaczał kolejne kreski powyżej 20 stopni. Jedliśmy drożdżowe ciasto, popijając je gorącym mlekiem. A dzieci, policzki miały w kolorze buraczkowym, po saneczkowych wyczynach godnych kaskaderów. To były czasy…
Aż w końcu zadzwonili kilka tygodni temu. Że przyjeżdżają. Nareszcie, pomyśleliśmy. Na początku lekka abstrakcja, Ci sami my, ci sami Oni i Bruksela? Abstrakcja, o której nikt z nas nie pomyślałby jeszcze kilka lat temu. Czasu minęło nieszczególnie dużo, do Szczecina wracamy zawsze z wielką radością, a tak wiele zmieniło się wokół nas. Najistotniejsze przetrwało.
Pogoda nie sprzyjała wyjściom z domu. Siedzieliśmy wspominając z sentymemtem wspólnie spęczone chwile. Na kartce podzielonej grubą kreską na pół notowaliśmy filmy, warte polecenia, książki do przeczytania, muzykę do przesłuchania… „Wino truskawkowe”, „Dziewczyna na moście”, „Amores perros”, nowe kulinarne inspiracje i odkrycia, czubryca i drink z ogórkami gruntowymi przywiezionymi z Polski specjalnie na tę okazję. I na koniec, futbolowe rozgrywki. Graliśmy w piłkarzyki zdzierając gardła z emocji jak małe dzieci. Kto by pomyślał?
Nie nadrobimy straconego czasu. Czy straconego? Każdy podąża własną drogą. Ważne by na tej drodze wyglądać siebie nawzajem, za kolejnym zakrętem. Oglądać się na siebie i spróbować coś zaplanować.
Odjeżdżając Iza mówiła o tym, o ileż łatwiej będzie jej sobie wyobrazić nasze życie tutaj, nasz dom, pracę, szkołę, codzienność i niedziele. Myślę teraz o tym, o ileż piękniej jest żyć wiedząc, że ktoś gdzieś tam daleko o Tobie myśli, wspomina cię i rozmawia z kimś o Tobie. Niezwyczajny Ktoś, i niezupełnie daleko, w każdym razie teraz – jakby znacznie bliżej.
Izo, Krzysiu – dziękujemy Wam, że jesteście.
Zanim jeszcze wrażenia tego spotkania zdołały przeistoczyć się we wspomnienia dostaliśmy wiadomość: Czas odliczył nam łaskawie kilka niesamowitych chwil. Szczęśliwy ten kawałek radości dotarł na miejsce przeznaczenia. Bardzo Dziekujemy Wam za gościnę i wszytko czego mogliśmy wspólnie dotknąć. Tak pisze mężczyzna, który piecze drożdżowe ciasto.
Wiedziałam, że muszę poprosić Krzysia o upieczenie go. Pamiętałam jak jest niezwykłe w smaku i jak wiele dobrych emocji i wspomnień wzbudza. Wiele było przy tym radości. A chwila, kiedy w końcu usiedliśmy przy naszym kuchennym stole, we czwórkę, krojąc kawałek po kawałku, na zawsze zostanie mi w pamięci. W rodzinie Krzysia to już z pewnością trzecie pokolenie, które je piecze. Można je także upiec w postaci drożdźówek. Krzyś opowiadał nam też o pączkach, które wyrastały na puchowej poduszce w domu jego babci. Dlatego cieszę się, że mogę się w Wami podzielić tym, wierzcie mi, niezwykłym przepisem. Prostym i wykonalnym. Wypróbujcie go koniecznie.
Tradycyjne ciasto drożdżowe
Składniki:
Na zaczyn:
42 g świeżych drożdży
1 łyżka cukru
3-4 łyżki mąki
kilka łyżek ciepłego mleka
Na ciasto właściwe:
4 jajka
¾ szkl. cukru, najlepiej drobnego, do wypieków
400 ml ciepłego mleka
750 g mąki tortowej
125 g margaryny do pieczenia (użyliśmy masła)
3 łyżki oleju
aromat waniliowy/esencja waniliowa/kawałek laski wanilii
Na kruszonkę:
1 żółtko
¼ kostki masła w temperaturze pokojowej
¾ szkl. mąki
½ szkl. grubego cukru
cukier wanilinowy
Przygotowanie:
1. Przygotowujemy zaczyn. Rozkruszamy drożdże w głębokim talerzu. Zasypujemy je cukrem i mąką, rozcieramy zalewając ciepłym mlekiem, tak aby powstała dość gęsta papka. Odstawiamy w ciepłe miejsce.
2. W dużej misce ubijamy mikserem jajka, dodając stopniowo cukier. Jeśli użyjemy drobnego nie będzie to trwało długo. Powinna powstać puszysta i gęsta masa. Odstawiamy mikser.
3. Do masy wlewamy ciepłe mleko, mieszamy drewnianą kulą do ucierania. Przesiewamy mąkę. Stopniowo dodajemy ciepłą rozpuszczoną margarynę. Łączymy.
4. Dodajemy wyrośnięty zaczyn. Łączymy, dodajemy olej i aromat. Wyrabiamy cały czas kulą, lub – jeśli nie mamy – drewnianą łyżką, około 10 min, tak aby ciasto napowietrzyć, (nie mieszamy – tylko tak, jakbyśmy ubijali).
5. Wyrobione ciasto odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na pół godziny. Po tym czasie lekko mieszamy, przekładamy do foremek wysmarowanych olejem. Wypełniamy je maksymalnie do połowy wysokości. Najlepiej – keksówek. Wskazana porcja wystarczyła na 2 foremki o rozmiarach: 25x11cm i 23×23 cm.
6. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
7. Przygotowujemy kruszonkę. W misce po wyrabianym cieście mieszamy krusząc między palcami mąkę, masło i cukier z żółtkiem. Do uzyskania grudkowatej konsystencji.
8. Wyłożone do foremek ciasto smarujemy białkiem i posypujemy kruszonką.
9. Pieczemy 45 minut. Studzimy przed pokrojeniem.
Smacznego!
Cudowna fotorelacja z przygotowania ciasta, nie mogę się napatrzeć!
Piękny i pyszny kawał ciacha. Uwielbiam drożdżowe, dla mnie jest takie ciepłe, domowe. Aż mi się zachciało upiec taką właśnie drożdżówkę.
Miło się czytało o Waszej przyjaźni.
Pozdrowienia:-)
To chyba ciasto do upieczenia dla mojego faceta – przy ostatniej pizzy nie zdołałam wytłumaczyć mu na czym polega ręczne wyrabianie ciasta i że to MA się lepić. Myślę, że z mieszaniem łyżką da radę 😉
Dla mego Małżona kuchnia stoi otworem i już nie raz wyczarowywał w niej pyszności. Ostatnio w sobotę o 21ej z Córcią piekli pizzę a ja miałam wolny wieczór przed tv 🙂 słodkiego drożdżowego jeszcze nie piekł ale myślę, ze dał by sobie z tym przepisem radę 🙂
Historia Waszej przyjaźni piękna. Rzadko spotyka się wspaniale osoby, dla których odległości nie maja znaczenia. Zauważyłam ze swojego doświadczenia, że czasami mocniejsze więzi łączą mnie z tymi spotykanymi raz na jakiś czas niż z tymi codziennymi przyjaciółmi a i przyjaźń ma wtedy zupełnie inny wymiar. Pozdrawiam jesiennie i cieplutko.
Majana,
dziekuje, tych pieknych kawalkow bylo calkiem sporo a wszystkie pyszne, mam nadzieje, ze relacja przyda sie innym i sprobuja sami swoich sil w tym zakresie, pozdrowienia serdeczne
Monami,
lyzka czy jeszcze lepiej – kula z pewnoscia prwypadna mu do gustu, bo to zdecydowanie praca dla silnych dloni, serdecznosci
Wiewioreczko,
chyba rzeczywiscie czasami jest tak, jak piszesz. A takiego Malzonka tylko pogratulowac; jestem przekonana, ze da sobie rade z tym przepisem, w razie watpliwosci ma przy sobie przeciez dobrego fachowca w dziedzinie kulinariow 🙂 serdecznie Cie pozdrawiam,
Anna
Zostałam totalnie zaskoczona! Pieczenie drożdżowego od zawsze kojarzy mi się z Gospodyniami, ale nigdy z Gospodarzami 🙂
Jak dobrze, że teraz upieczenie ciasta dla faceta to żadna ujma na honorze!
Ja często ustępuje Dawidowi miejsca w kuchni 😉
On lubi gotować 🙂
Uściski ANiu!
Mój teścio od zawsze piecze serniki i choć syn nie odkrył w sobie jeszcze tego talentu, to wierzę ,że jest "coś słodkiego" co kiedyś upiecze a na razie muszą mi wystarczyć inne równie wspaniałe wyczyny kulinarne 🙂
Oj, no i dzięki temu, że to były Przyjacielskie ręce, mogła powstać taka bogata fotorelacja:).
A ciasto z nich musiało byc wyśmienite:)
Wiesz, że słyszę tę radość przy piłkarzykach i wrzaski…??? Też miałam okazję powrzeszczeć:):):)
I tez mnie cieszy, że wiem co, gdzie i jak…:) A opowieść o przyjaźni przeczytałam jednym tchem:) – cudowne spotkanie:)
Przytulam Cię bardzo mocno!
Czy można wypożyczyć takiego mężczyznę? ;)))
Pięknie się prezentuje….(ciasto mam na myśli 😉
Aniu,szkoda bardzo,że nie mogę skosztować choć okruszka z tego męskiego drożdżowego.
Wygląda cudownie.
I taka przyjaźń,piękna i wytrwała.
Miło się czytało.
Pozdrowienia!
Ewelino,
okazuje sie, ze tak i faceci tez potrafia, jesli tylko chca, na co na szczescie mamy okazje zbierac liczne dowody takze w kuchni, pozdrowienia serdeczne
Szarlotek,
tesc, ktory piecze serniki…mhhh to dopiero, zazdroszcze i pozdrawiam serdecznie
Ewelino Droga,
cos jest na rzeczy z tymi naszymi pilkarzykami. Stara dobra zabawa, okazuje sie takze – jesli nie – przede wszystkim dla doroslych. I tyle przy tym emocji. Pamietam, jak sama tez o tej orientacji po wizycie tutaj mowilas. Usciski serdeczne, Kochana
Angie,
to juz pytanie zupelnie nie do mnie. A tak miedzy nami, to bardzo zajety czlowiek, wiec chyba trzeba samamu/samej zakasac rekawy na przyszlosc 🙂 serdecznosci
Amber,
a wiesz, ze myslalam dzis rano o Tobie? O naszym wspolnym kasztanowym Tu i Tam…Dziekuje za wszystkie mile slowa i pozdrawiam serdecznie
Anna
Niestety, nawet po okruszkach juz sladu nie ma…
Mysle, ze tak to wlasnie bywa z prawdziwa przyjaznia: moga minac lata – ale kiedy znow sie spotkacie, wciaz bedziecie sobie bliscy.
A ciasto wyglada oblednie. Dobrze miec takiego piekacego przyjaciela.
mnie robienie drożdżowego ciasta uspokaja …a ta drożdżówka jest niezwykła, bo nie dosc że wykonana przez mężczyzne to jeszcze magiczna, bo powstała w atmosferze przyjaźni:)
Pięknie opowiedziane.
Już nie mogę się doczekać kiedy będzie pachniało tym ciastem w mojej kuchni.
Pozdrawiam ze Szczecina:)
Maggie,
trafilas w sedno, ani czas ani miejsce nie sa w stanie zmienic czegos co jest prawdziwe, pozdrawiam serdecznie
Jolu,
wlasnie sobie uswiadomilam, ze dawno nie bylo u mnie przepisu na chleb, pora to zmienic, prawda? Serdecznosci
Konwalie,
dziekuje za pozdrowienia ze Szczecina, sprawily mi wiele radosci, pozdrowienia dla Ciebie, takze
Anna
uwielbiam drożdżowe, ale nie znoszę go wyrabiać inaczej niż mikserem
oj powiedz, że nie trzeba tą kulką (bo mam nawet, ale nie wyobrażam sobie tego mieszania 😉
Aniu,
to, co napisze moze Ci sie nie spodobac… bo wlasnie podobno kula najlepiej, ja nie mialam, wiec uzylismy drewnianej lyzki. A tak wlasciwie to calej pracy nad tym ciastem bylo naprawde niewiele, uwierz mi i daj sie skusic, pozdrowienia serdeczne
Anna
to straszne,
no nie wiem co z tym zrobię…
Piękny, ciepły, wzruszający wpis. I rumiane, tradycyjne, drożdżowe ciasto. Takie, jak piekła moja Babcia (już jej z nami nie ma).
Pozdrawiam serdecznie :).
Po prostu piękne i pyszne! najlepsze na codzienne,już zimne popołudnia;)
wspaniała opowieść, wspaniali przyjaciele jakoś tak się wzruszyłam czytając tego posta, piękna historia!!! a ciasto idealnie wyrośnięte i pięknie upieczone!!! gratuluję 🙂