Nie można nie wierzyć w cuda… i zapiekanka z bakłażanem.

 

 

Malowaliśmy małe, platfusowe z lekka, stopki niebieską farbką, by pozostał odcisk ku potomności. (Do dziś pamiętam te małe-wielkie kroki w historii naszej rodziny, a każdy z nich na wstrzymanym oddechu – czy uda się jeszcze jeden czy upadnie z pluskotem pampersa). W kartonie leżą schowane pierwsze baletki, na kołku w garażu pierwsze metalowe korki, pukle blond włosów w kopercie na dnie szuflady i malutkie ząbki w depozycie u Zębowych Wróżek.

Dowody na istnienie czasu i jednoczesne próby złapania go za nogi, nim zniknie za rogiem kolejnego dnia.

Kolejne cenne pamiątki to gitara, kule, kołnierz ortopedyczny, żelowe kompresy do szybkiego schłodzenia lub rozgrzania, koszulki klubowe przeróżnych klubów piłkarskich  – dzieci rosną, przechodzą kontuzje i zmieniają sympatie muzyczne, sportowe i piłkarskie…
Mam wrażenie, ze teraz możemy pozwolić sobie na większy dystans. Nikomu nie trzeba już wycierać nosa ani (sorry – to akurat była moja najulubieńsza czynność – pupy), ani nawet trzymać za rękę u dentysty. Powoli zakazane staje się publiczne okazywanie czułości. Nie zawsze łatwo z wypracowanych przez lata odruchów zrezygnować (niektóre pozostaną w nas pewnie na zawsze). Jeszcze kilka dni temu przeżywałam przez całe popołudnie, że może za chłodno ubrały się do szkoły. Nawet, jeśli na te ich ubraniowe wybory nie mamy już właściwie wpływu.

Gdzie się podziały te bezzębne, obślinione, zależne od nas raczkujące istoty? Jak to się stało, że stają dziś ramię w ramię, domagając się kieszonkowego, posiadają sprawność huraganu, gdy szukają czegoś w swoim pokoju i jednocześnie spokój godny stoika, by tygodniami w nim funkcjonować a dwoma kciukami potrafią zdziałać więcej niż ja 10 palcami 40 latka?

Zdarza mi się zatrzymać nad troską, czy zrobiłam wszystko, by mogli biec dalej, pozostawiając nas, truchtających,  po kilku pierwszych okrążeniach? Ostrzegłam przed wszystkim, objaśniłam, uprzedziłam, opowiedziałam, wytłumaczyłam, nauczyłam? Czy to wystarczy?  Od pacierza, dziękuję, proszę, przepraszam, dzień dobry, po przekonanie, że trzeba i warto sobie pomagać, być dla siebie dobrym, szanując innych po – wreszcie – naiwne acz odważne przekonanie, że dobro zawsze zwycięża (to ostatnie przydatne szczególnie w momencie wspólnego oglądania filmów).

Rośniemy tak samo jak nasze dzieci. Wzrastamy w tym naszym rodzicielstwie razem z nimi. Uczymy się jak być wzorem, jak wskazywać drogę, umieć przyznać się do błędu (a takowych niemało), odpuścić, przycisnąć, być konsekwentnym, lagodnym, cierpliwym, nieokazującym złości. Jak być wciąż dzieckiem (bo nie możemy stracić jego optyki) i dorosłym, by nauczyć odpowiedzialności. Umiejętność akceptacji i jednoczesnej rezygnacji z własnych potrzeb, zagryzane ze złości wargi i bezdech zachwytu – nasz chleb codzienny. Robota Syzyfa to przy tym pestka czyli inaczej bułka z masłem. Jak zwał tak miał – jak mawia synek drugi.

Wciąż lubię zajrzeć do ich pokojów, kiedy już śpią. Wytropić w ciemności ich oddech, powąchać, pogłaskać. Zastanawiam się wtedy – jak można nie wierzyć w cuda???

Dobrze jest wierzyć, że przed nami wciąż daleka droga. Także w kwestii dorastania do różnych smaków. Póki co, zapiekankę bakłażanową pakuję sobie na lunch do pracy, dzieci wciąż zainteresowane czym innym. Tyle warzyw w jednym miejscu? Ja takie smaki uwielbiam. Polecam gorąco!

 

 

Pomidorowa zapiekanka z bakłażanem

Składniki: na 3-4 porcje
500 g bakłażanów
2 puszki pomidorów
parmezan do podania
sól, pieprz, suszone oregano, cynamon
2 dojrzałe pomidory
1 duża cebula
4 ząbki czosnku
masło klarowane do smażenia

Przygotowanie:
1. Na maśle podduszmy pokrojoną w drobną kostkę cebulę, dodajemu czosnek, susimy dalej, uważając by nie zbrązowiały.
2. Dodajemy pomidory z puszki. Gotujemy tak około kwadransa, aż odparuje nadmiar płynu. Sos nie może być ani za rzadki ani za gęsty. Doprawiamy go solą, pieprzem, oregano i cynamonem.
3. Bakłażany kroimy w plasterki nie grubsze nić 5 mm.
4. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 190 stopni.
5. Na dno żaroodpornej foremki wylewamy odrobinę sosu pomidorowego, rozsmarowujemy.
6. Układamy warstwą plastry bakłażana. Polewamy sosem. Układamy drugą warstwę bakłażanów, polewamy sosem. Ostatnią warstwę bakłażanów przykrywamy odrobiną sosu i plastrammi pomidora.
7. Pieczemy pod przykryciem przez 40 minut.
8. Posypujemy płatkami parmezanu. Podajemy lekko przestudzone.

Smacznego!

10 comments Add yours
  1. Cuda spotykają nas na każdym kroku, czasem tylko brakuje dystansu lub po prostu chwili na zastanowienie, żeby je dostrzec.
    Zapiekanka wygląda znakomicie, ja bym zdecydowanie była zainteresowana 🙂

  2. Aż nie wiem co skomentować wpis, czy przepis :)?

    Zgadzam się, że cuda, te małe i te większe są obecne wśród nas tylko zazwyczaj ich nie dostrzegamy. No a zapiekanka to coś dla mnie 🙂

  3. Bakłażany i pomidory- uwielbiam…
    ale muszę przyznać, iż czytając wpis…uroniłam łezkę, no dobrze-może więcej niż jedną…ślicznie to napisałaś. Dużo duuuużo miłości i jeszcze wiele cudownych chwil które można będzie zachować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *