Proteinowe kulki mocy.

Może to ta rocznica nastraja mnie tak sentymentalnie, nie wiem. Wspominałam sobie ostatnio różne chwile z dzieciństwa naszych dzieci, także te opisywane na blogu. W zamyśle był on przecież także swego rodzaju kroniką rodzinnych zdarzeń.

Szczególną sympatią darzę wspomnienie synka pierwszego, który zabierał swoją hulajnogę, przewieszał sobie przez ramię torbę, na głowę narzucał ulubiony kaszkiet i leciał zrywać dla mnie kwiaty na sąsiednich polach. Albo dyskusje o wiosennych burzach.

Dziś ten sam synek pierwszy mierzy ponad 170 cm, dzielnie walczy z wykwitami dojrzewania na twarzy, ma fryzurę à la Bobby Vee, potrafi na raz zjeść więcej niż nasza trójka razem wzięta, na głowę i ramiona narzuci tylko to, co prestiżowe i ujmy w towarzystwie mu nie przyniesie, za to odkręca mi słoiki i sięga tam, gdzie nie tylko moje ręcę ale i wzrok już też nie sięgają…

Takie to czasy, drodzy Państwo… (Zdecydowanie przyjemniej było parować jego skarpetki rozmiaru 26, co tu dużo mówić…)

Upieczony wieczorem chleb wystarcza ledwie na kolację, po kilogram bananów nie warto się w ogóle do sklepu fatygować, a makaron lepiej kupować hurtowo, no tak to teraz wygląda…

Fajnie, że jako jedyny z całej trójki lubi sobie coś ugotować, gotowaniem się interesuje i umie usmażyć naleśniki. Jego specjalnością jest makaron po chińsku z warzywami i kurczakiem, który wychodzi mu naprawdę świetnie oraz – od jakiegoś czasu – kulki mocy.

„Wiesz Mamo, u Dafne jadłem takie fajne kulki, to może spróbujemy je razem zrobić”?

Okey, składniki w domu były, problemu nie widziałam. Ale tylko do momentu, jak zaczął zabierać się za ich robienie około pólnocy. (Właściciele Termomixów zrozumieją mój ból). Dla niego to właściwie wczesny wieczór, a nas wyrywa ze snu cały ten raban wyłaniający się z otwartej kuchni. (O pozostawionym po sobie bałaganie zamilknę – bo była już obietnica poprawy).

Nauczył się skubaniec i miksuje, potem lepi i klei, i zajada. A niech mu ktoś spróbuje podjeść (wszystkie ma policzone, drań)!

A pnieważ wyszły mu one świetnie i razem dopracowaliśmy dokładne proporcje, dzielę się z Wami przepisem tutaj, świetna to sprawa dla dzieciaków po treningu albo dla biegaczy 🙂

 

Proteinowe kulki mocy

Składniki:

500 ml płatków owsianych

25 g miodu (można podwoić tę ilość – bo nie wychodzą bardzo słodkie)

150 ml mleka migdałowego

45 g odżywki białkowej (u nas o smaku bananowym)

50 g masła orzechowego

2 łyżeczki cynamonu

szczypta soli

 

Przygotowanie:

  1. Płatki wysypujemy na suchą patelnię i prażymy, aż będą pachnieć orzechowo i zaczną nabierać koloru. Odstawiamy do przestudzenia.
  2. Wystudzone płatki miksujemy do pożądanej konsystencji. Dodajemy pozostałe składniki, miksujemy krótko – tylko do połączenia.
  3. Łyżką nabieramy małe porcje wielkości orzecha włoskiego i formujemy kulki zwilżonymi dłońmi.  Na tym etapie możemy obtaczać kulki w posiekanych orzechach, wiórkach kokosowych, kakao, uprażonym sezamie… lub nie obtaczamy wcale.
  4. Układamy w małych odstępach na talerzu i wstawiamy do lodówki na 1 h.
  5. Przekładamy do pudełka i przechowujemy w zamkniętym w lodówce.

 

Smaczznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *