Jednym z najwcześniejszych (bo – po dłuższym zastanowieniu – właściwie pierwszym) moim wspomnieniem kulinarnym jest głęboki talerz z doskonale płaską taflą kaszy manny. Bez soku, konfitury, skrawka truskawki. Idealnie kremowa, biała powierzchnia. Tylko taką jadłam. (Tak samo jak rosół nie mógł zawierać choćby podejrzenia o związki z zieloną pietruszką). Mamy nawet w rodzinnych zbiorach zdjęcie naszej dwójki – mnie i brata (sorry siostra, nie było Cię wtedy jeszcze w planach), siedzących przy stole w dużym pokoju, w zgodnym pochyleniu nad swoimi talerzami.
Do dziś uwielbiam kaszę mannę. Wolę ją od ulubionej owsianki czy granoli, ale musiałam porzucić – z powodów praktycznych. Unikam glutenu tam, gdzie to możliwe i staram się odżywiać w sposób optymalnie odżywczy. I właśnie dlatego wróciłam do jedzenia amarantusa. (Ze zdziwieniem odkryłam ostatnio, że do tej pory o nim tutaj na Addio nie pisałam).
O jego cudownych (nie boję się tego słowa) właściwościach poczytacie poniżej. Dla mnie taka amarantusanka jest jak kasza manna o doskonale orzechowym i głębokim smaku. Kto lubi mannę – polubi się z amarantusanką. Jest gęsta i kremowa. Ja przygotowuję sobie jedną taką porcję jak ze składników poniżej, rozlewam do 4 słoiczków i wożę na rowerze do pracy. Przed wyjściem z domu nie mam czasu ani ochoty na jedzenie, ale po rajdzie do biura robię się głodna 😉
Polecam gorąco!
Amarantus – właściwości
Amarantus zawiera pięć razy więcej żelaza niż szpinak. Jest również bogatym żródłem magnezu, cynku, potasu oraz witamin z grupy B, witaminy E oraz niacyny. Obecne w nim są również kwas foliowy oraz związki polifenolowe, które mają działanie antyoksydacyjne.
Nie zawiera glutenu.
Jest bardzo cennym źródłem białka, w dodatku – lepiej przyswajalnego niż z mleka czy z soi.
Spożycie 100 g nasion pokrywa 1/3 dziennego zapotrzebowania na wapń.
Zawiera więcej błonnika niż owies.
W amarantusie znajdziemy również jedno- i wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Szczególnie wartościowe są kwasy GLA, które przyczyniają się do obniżenia poziomu cholesterolu we krwi.
Co ważne – uprawiany jest od ponad 5 tysięcy lat, głównie w krajach obu Ameryk, Azji Południowo-Wschodniej i w Afryce, jednocześnie – 90 % jego upraw w Polsce znajduje się na Lubelszczyźnie (kupując warto sprawdzić jego pochodzenie).
Amarantusanka
Składniki: na 4 porcje
200 g amarantusa
600 g mleka (używam bez laktozy)
200 g wody
duża szczypta soli
2-4 łyżki syropu klonowego (najidealniej, ale może być również miód), słodzimy do smaku 😉
duża szczypta cynamonu
Przygotowanie:
- Amarantus zalewamy wodą w większym pojemniku. Mieszamy dokładnie. Odstawiamy na ok. 2 godziny (po tym mniej więcej czasie ziarna ponownie wymieszane opadają na dno naczynia).
- Amarantus przelewamy na sitku, zalewamy zimnym mlekiem, dodajemy sól, mieszamy, doprowadzamy do wrzenia i zmniejszamy ogień. Gotujemy pod przykryciem 30 minut. Następnie dodajemy wodę, syrop i cynamon, zagotowujemy i podajemy / przelewamy do słoiczków, które zamykamy na gorąco i przechowujemy w lodówce. Po wystudzeniu amarantusanka gęstnieje.
Smacznego!