Baisers de Malmedy i belgijski karnawał.

Binche.
Tam gdzie raz do roku spotyka się folklor w najczystszej postaci i współczesność. Karnawał, który chciałam w końcu zobaczyć i który tak bardzo mnie zaskoczył.
Pozytywnie i negatywnie.
Pasjonaci żyjący tradycją, ludzie starsi, dla których wciąż jest ważna, nie tylko ze względów ekonomicznych. I młodzież, dla której to zapewne tylko kolejna – idealna, należy dodać – okazja do zabawy, upojenia do nieprzytomności w rytmie narzucanym przez tamburyny. W oparach confetti i pomarańczy.
Melanż niewyobrażalny, dopóki się z nim nie zetkniesz.
Zupełnie jak coca-cola zmieszana z piwem. Ten popularny wśród młodych napój w Brukseli zwą mazoutem a w Binche także cercueil czyli trumną.
Tutaj czyli na stronach Emstacji  przeczytacie artykuł mojego aurorstwa o belgijskim karnawale. Zapraszam.
Baiser de Malmedy to trochę inne makaroniki. Kiedyś, jeszcze na początku XX wieku nazywano je blankès mèringues. Zwyczajowo przekłada się je kremem na bazie masła lub po prostu bitą śmietaną. Od siebie dodałam jeszcze ziarno Tonki. Naszym dzieciaczkom i nam samym smakowały wybornie. Polecam.

Baiser de Malmedy czyli całuski z Malmedy
Składniki:
6 białek
125 g migdałów w proszku
160 g drobnego cukru
25 g mąki
płatki migdałów do dekoracji – użyłam orzechów brazylijskich
Do przełożenia:
bita śmietana z wanilią – użyłam utartego ziarna Tonka
Przygotowanie:
1. Dokładnie mieszamy w miseczce mąkę, 110 g cukru i zmielone migdały. Odstawiamy.
2. Nastawiamy piekarnik do temperatury 150°.
3. Mikserem na niskich obrotach zaczynamy ubijać białka. Kiedy zaczynają robić się białe i zwiększają objętość dodajemy na 2 razy pozostały cukier i zwiększamy do maksimum obroty. Ubijamy na sztywno.
4. Odstawiamy mikser. Bardzo delikatnie łączymy sypkie składniki z pianą z białek. Nie wykonujemy gwałtownych i kolistych ruchów. Poruszamy łyżką od środka do brzegów starając się delikatnie połączyć wszystkie składniki w jednolita masę.
5. Szprycą z okrągła końcówką nakładamy 32 porcje masy na blachę wyłożoną pergaminem. W dużych odstępach.
6. Pieczemy 30 – 40 minut.
7. Gdy ciasteczka wystygną przekładamy je bitą śmietaną i podajemy.

cdn.
17 comments Add yours
  1. Ale piękna maska! Miałam cudowną maskę przywiezioną z Wenecji i jakaż to była tragedia gdy nie przetrwała którejś kolejnej przeprowadzki. Czekam na ciąg dalszy 🙂

  2. Caluski wygladaja przepysznie Aniu 🙂 A karnawal kojarzy mi sie z karnawalem tutaj. Przez ostatnie dni to bylo czyste szalenstwo te wszystkie parady, przebierance i muzyka na ulicach.

    Usciski.

  3. Chętnie bym porwała takiego jednego całuska 🙂
    Karnawał – chętnie kiedyś wzięłabym udział w takim z prawdziwego zdarzenia – jak na przykład na Twoich zdjęciach.
    Piwo z colą mieszam czasem i ja 🙂
    i ze spritem – ale to już bardziej niemiecka wersja 🙂

  4. Piwo z Coca-Colą? Słyszałam coś, ale jakoś przeraża mnie i nie przemawia do mnie takie połączenie. A takie zabawy zawsze mają dwie strony. Zarówno fascynującą, jak i "załamującą". Bo, jak to mawiają, "każda okazja jest dobra, żeby się napić…" . Ekhm…

    "Makaroniki" wspaniałe. Muszę, muszę się w końcu odważyć!

    Ściskam!

  5. Tilianaro,
    to dopiero szkoda. Takie czasami bywaja koszty przeprowadzki. SKlaniaja nas do ograniczania stanu posiadania, ale jednoczesnie gubimy czesc tego, co jednak wazne…pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury artykulu.
    Evita, Kasinko,Amarantko i Bozena,
    mam nadzieje, ze nie ciag dalszy nie zawiodl Waszych oczekiwan i ze Wam sie spodobal…pozdrawiam Was serdecznie,
    Ojcze Dyrektorze,
    dziekuje i zapraszam do lektury artykulu, pozdrawiam wiosennie
    Majeczko,
    wyobrazam sobie, ze i u Ciebie karnawal szalal ostatnimi dniami w najlepsze. Podziwialas tylko, czy moze uczestniczylas bardziej aktywnie? Bardzo jestem ciekawa…Usciski serdeczne
    Amarantko,
    ja tez sprobowalam tego dziwacznego wynalazku, ktory studenci tutaj pija hektolitrami podobno. Nie powiem, zebym chciala kiedys jeszcze po niego siegnac, ale teraz przynajmniej wiem, jak smakuje…ze Spitem, powiadasz? Oj nie wiem…:-) Usciski serdeczne
    Agnieszko,
    w Binche, tak jak napisalam. Nastepnym razem wybiore sie bardziej na wschod, ciekawa jestem tamtejszych tradycji. Pozdrawiam serdecznie,
    Basiu, Wykrywaczu,
    dziekuje i polecam jeszcze lekture artykulu. Serdecznosci,
    Oliwko,
    jesli jeszcze z makaronikami nie probowalas polecam Ci te. Nie sa wymagajace a w smaku naprawde ciekawe. Choc to oczywiscie tez zalezy od tego czym je przelozysz. A tak miedzy nami, nie masz sie czego bac. Jedyny i najwazniejszy sekret powodzenia prwedsiewziecia zwanego makaronikami to bialka nie pierwszej swiezosci…ZOstaw je na kilka dni w lodowce, wyciagnij dzien wczesniej i do dziela…Zycze powodzenia i serdecznosci posylam.
    Co do tych dwu stron masz absolutna racje. Ale taki to juz urok dzisiejszych masowych imprez…
    Anna

  6. Agnieszko,
    ci sami Gille, ktorzy tylko raz do roku w mardi gras zakladaja swoje tradycyjne stoje, w dimanche gras przebieraja sie zgodnie z koncepcja stowarzyszenia, do ktorego naleza. Zdjecia robilam w niedziele i wczoraj, wszystkich pokazac tu nie moge…a reszte mozna przeczytac i zobaczyc na stronach Emstacji, serdecznosci
    Anna

  7. Anno, najciekawsze w tym karnawale jest dla mnie przywiązanie do tradycji i takie pełne uczestnictwo i zaangażowanie tych ludzi. Do tego zamknięte sklepy i ulice… Podporządkowanie wszystkiego tradycji – cudne:). Zazdroszczę Ci spoglądania w te wymalowane twarze, bo miałam kiedyś okazję w Niemczech(Dortmund) być świadkiem takiej miejskiej imprezy ( pewnie bez tak wielkich tradycji jak tu) gdzie ludzie byli naprawdę cudownie poprzebierani i widać było, że są z tego dumni:)
    A ciasteczka urocze – porywam jedno i… dalej z Tobą rozmawiam:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *