Tworzymy ją sobie sami. Świadomie i nie – stawiamy granice, nadajemy ostrości konturom, zakrzywiamy tam, gdzie nam wygodnie. Rozdajemy zaproszenia lub je odrzucamy, albo po prostu udajemy, że nas nie ma. Otulamy ramiona wzajemną troską. I zawsze mamy się z kim i o co pokłócić. Nasza rzeczywistość. Ta domowa, rodzinna. Wstaję rankiem. Spoglądam przez okna na zarumienione policzki nieba z ledwie widocznym make up’em chmur i cieszę się, że udaje mi się ją chronić. Szczególnie przed tą najbardziej teraz inwazyjną – komercyjną.
Ta rzeczywistość jakoś niegdy nie była moja*. Niech żyją zakupy przez internet! Nawet jeśli zamawiane paczki znajdujesz rozrzucone w ogrodzie lub po prostu pozostawione przed drzwiami domu. Ile tam leżały??? Dla pewności cud-mąż obchodzi wieczorem dom z latarką, żeby zobaczyć, czy nic nowego nie przyszło. To taka jeszcze inna – belgijska rzeczywistość. Niech sobie dalej będzie równoległa, z kolejkami, obłędem w oczach, nadzieją na promocję, możliwość zwrotu z ciągu 28 dni i trzecią parę gratis, teraz i po Świętach i przez cały rok.
*nie dotyczy wizyt w księgarniach i sklepach z gadżetami kuchennymi oraz robótek ręcznych
Było mniej więcej tak:
– Mmhhhmmm… mmmhmmm…. jakie one są pyszne….
Opcja dla tych, co nie lubią cynamonu, gałki, goździków… Świąteczne – przynajmniej jak dla mnie a proste, bo ledwie z 3 składników. Uzależniające. Polecam gorąco!
Brutti ma buoni
Składniki:
180 g orzechów laskowych
110 g drobnego cukru białego
2 białka
Przygotowanie:
1. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
2. Orzechy wysypujemy na blachę, pieczemy ok. 15-20 minut.
3. Porcjami przekładamy je na ściereczkę, uwaga – są bardzo gorące, i pocieramy, aby pozbawić je skórki. Pozostawiamy do przestudzenia.
4. Ubijamy białko, dodając do niego stopniowo cukier.
5. Wystudzone orzechy możemy dodać w całości lub grubo posiekane. Osobiście wolę drugą opcję – są wówczas łatwiejsze w konsumpcji. Po dodaniu orzechów mieszamy całość.
6. Masę przelewamy do garnka o grubym dnie. Gotujemy na małym ogniu, mieszając przez cały czas przez ok. 5 minut lub do momentu, gdy masa zacznie delikatnie brązowieć i przede wszystkim – gęstnieć.
7. Małą łyżeczką nakładamy porcje masy na blachę, pozostawiając odstępy. Powinniśmy uzyskać ich około 20 lub – jeśli nakładamy je dużą łyżka – o połowę mniej.
8. Pieczemy około 15 minut. Jeżeli będziemy piec je dłużej będą raczej chrupiące niż ciągutkowe.
9. Przekładamy na kratkę do przestudzenia i przechowujemy w hermetycznie zamykanych pojemnikach.
Brutti ma buoni
180 g de noisettes
110 g de sucre blond
2 blancs d’œufs
Préparation:
1. Préchauffer le four à 180°C.
2. Faire torréfier les noisettes entières pendant 15/20 minutes.
3. Enlever les peaux en les frottant entre les mains ou avec un torchon.
4. Les laisser refroidir.
5. Monter les blancs en neige et ajouter le sucre progressivement tout en
continuant de fouetter.
6. Ajouter les noisettes.
7. Verser la meringue dans une casserole et faire cuire le mélange à feu doux
sans arrêter de mélanger, pendant environ 5 minutes.
8. Le mélange va se colorer légèrement.
9. Disposer la pâte en environ 20 petits tas sur une silpat.
10. Enfourner pendant environ 15 minutes.
11. Laisser refroidir et conserver dans une boite hermétique.
Przepis pochodzi z blogu chic chic chocolat.
Taki prosty przepis, a te ciacha musiały być boskie w smaku! 😉
Pysznie wyglądają :o) ale smaka mi na nie zrobiłaś :o)
Wow! takie proste a świetny efekt wizualny i na pewno smakowy 😀
Wypróbujemy na pewno 😀
Już czuję te cudowne połączenie prażonych orzechów i bezy… chyba zrobię jutro…
Merci pour le clin d’œil Anna. Tes photos sont superbes!
Pyszne są te ciasteczka! I wyglądają naprawdę bardzo ładnie.
Pozdrawiam serdecznie.:)
cudenka 🙂
Taka umiejętność w dzisiejszych czasach to wcale nie łatwa sprawa. Sił Ci na to życzę, sił i mocy!
Mieć się z kim pokłócić to brzmi niezbyt kolorowo, zawsze jednak można się zaraz przepraszać, co już jest przyjemniejsze, ale już takie "mieć z…" ma wielka wartość – przynajmniej w moim przypadku.
Ciasteczka jak makaroniki, tylko orzechy w całości 🙂
Świetne są, wyglądają jak chmurki 🙂
Mam nadzieję, że się za Pomidorową Anię nie obraziłaś 🙂 Skąd mi się to wzięło? Po pierwsze nazwa bloga, ale też Twoje wpisy są właśnie jak pomidory – czerwone, radosne, pełne słońca, przywołują uśmiech na twarzy i ciepło w sercu, czasem takie zwykłe, proste, czasem nostalgiczne… Choć Cię nie znam, jakoś mi te pomidory do Ciebie pasują 🙂
Wesołych Świąt 🙂
Aniu przecudowne są te ciasteczka, koniecznie musze je zrobić. mam tylko pytanie odnośnie tych białek – czy je ubija się na sztywno z cukrem, czy tylko "podbija"? Będę wdzięczna za odpowiedź:). Życzę zdrowych, wesołych, smakowitych Świąt:)
Na sztywno