Dostałam ostatnio wyjątkową wiadomość. Może właściwiej byłoby rzec – list, zważywszy jej długość. Sprawił mi wiele radości, z kilku powodów. Bardzo za to dziękuję. Niezmiennie cieszę się, gdy ktoś nie tylko korzysta z zamieszczanych tu przepisów, ale czyta posty i zawarte w nich opowieści. Tyle się ich tu zebrało w ponad 10 letniej historii Addio pomidory. Tak naprawdę blog jest zapisem codzienności naszej rodziny na przestrzeni tych lat. Zaczęłam go prowadzić 3 lata po przyjeździe do Belgii.
Najmłodszy – synek drugi – miał wtedy 2 latka, syn pierwszy 4, a córka pierwsza 7 lat. Wiele z blogowych zapisków to dziś dla mnie piękne wspomnienia z chwil, kiedy dorastali, wszystkich tych ząbków pozostawionych dla Wróżki Zębuszki, przetartych kolan, zerwanych na łące kwiatków, złotych myśli i cud-spostrzeżeń.
Sama lubię przeczytać wyrywkowo jakiś post z przeszłości, pouśmiechać się do tamtych chwil. Zwłaszcza, że w tym czasie dzieci przepoczwarzyły się w młodzież i dorosłych i nic już nie jest takie jak kiedyś. Ok, no niezupełnie – nic. Bo kiedy ostatnio robiliśmy w ogrodzie porządki wspominałam sobie na głos wszystkie te bukieciki polnych kwiatów przynoszone przez synka pierwszego każdej wiosny. Wieczorem w jadalni i w kuchni znalazłam wazony i wazoniki wypełnione przyciętymi forsycjami. No i się popłakałam. Sami rozumiecie.
Skąd te łzawe wspomnienia dziś? Ano 30 kwietnia świętujemy urodziny tego właśnie synka pierwszego. Odnalazłam na blogu wpis z tego dnia, w pierwszym roku tworzenia Addio.
„30 kwietnia 2010
Mężczyzna przynosi Ci kwiaty. Prześliczny bukiecik zerwany osobiście. Podarowany z radością, udekorowany niewinnym uśmiechem i słodkim buziakiem. Każdy kwiatek wyselekcjonowany z wielkim wyczuciem i w skupieniu, by wyrazić uczucie, którego być może nie są w stanie wyrazić wszystkie łąki tego świata.
– Mamusiu, to dla Ciebie. Podoba Ci się?
Młody mężczyzna, synek pierwszy, wiosną codziennie przynosi mi kwiaty. Wazoników nie wystarcza. Wynosi w małym plecaku puste słoiczki z garażu i wyrusza do ogrodu, by tam komponować swoje kwieciste wyznania. Przynosi je ułożone w słoiczkach, nalewa wody i przejęty wręcza. Później wspólnie je podziwiamy siedząc przy kuchennym stole, zajadając naleśniki.”
Mały mężczyzna o wielkim sercu, jak o nim wtedy pisałam, przerasta mnie dziś o głowę i kiedy na niego patrzę nie mogę uwierzyć – jak to możliwe? Kiedy to się stało?
Upiekłam dziś dla niego czekoladowe ciasto, które zwykle przygotowuję na specjalne okazje, bo wyglądem i smakiem przypomina torcik ze smakowym efektem Wow. To chyba przez tę rozpływającą się w ustach czekoladową teksturę przełamaną malinami. Co niezwykle ważne – do jego przygotowania wystarczy widelec, łyżka, garnek i miska. Według mnie – nie może się nie udać. Jeśli macie przed sobą ważne do świętowania okazje – polecam gorąco!
Ciasto mocno czekoladowe z malinami
Składniki:
200 g czekolady deserowej
200 g masła
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej (proszku)
1/2 szkl. wody
1 szkl. mąki tortowej (150 g)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szkl. ciemnego cukru muscovado
1 szkl. jasnego drobnego cukru demerara
3 łyżki kakao
3 średniej wielkości jajka
1/3 szkl. kwaśnej śmietany 12% lub 75 ml maślanki
2 łyżki rumu
100 g malin (świeżych lub mrożonych) + drugie tyle do dekoracji
Na polewę:
1 szkl. cukru pudru
3 łyżki kakao
3 łyżki mleka
3 łyżki masła
Przygotowanie:
- Nagrzewamy piekarnik do temperatury 140 stopni. Tortownicę o średnicy 23 cm wykładamy papierem do pieczenia.
- W garnuszku podgrzewamy wodę. Dodajemy masło, mieszamy do rozpuszczenia. Dodajemy kawę i połamaną na kosteczki czekoladę. Zdejmujemy z ognia, mieszamy do rozpuszczenia czekolady. Odstawiamy do przestudzenia.
- W osobnej misce mieszamy wszystkie sypkie składniki – mąkę, kakao, cukier, proszek, sodę.
- W większej misce roztrzepujemy widelcem jajka, dodajemy do nich rum i śmietanę. Mieszamy, dodajemy sypkie składniki. Łączymy, wylewamy do tortownicy, równomiernie wtykamy maliny w ciasto.
- Pieczemy 1 do 1,5 godziny. (Wszystko zależy od piekarnika – u mnie zajmuje to 70 minut, ważne by ciasta nie przetrzymać w piekarniku dłużej, niż to konieczne).
- Przygotowujemy polewę. Masło rozpuszczamy w gorącym mleku i gorące wlewamy do cukru przesianego z kakao. Mieszamy do uzyskania gładkiej masy, można dodatkowo dodać 1 łyżkę rumu. Polewamy lekko przestudzone ciasto, posypujemy malinami.
Przepis pochodzi z Galerii Potraw, a podała go na swoim blogu Dorotus, tutaj.
Smaczneg0!
Piękne. Podpatruję. Upiekę:)
Najlepszego dla Niego!
Smakowity tort 🙂