Zamknęłam dziś rano kota w jednej z szuflad komody. (Nie lubię pootwieranych szuflad, ani szaf, taki więc odruch zamykania, którego nie kontroluję. Na całe szczęście (przede wszystkim kota) musiałam się po coś jeszcze wrócić do pokoju. Usłyszałam nieśmiałe, kwilące miaulenie. I już wiedziałam, gdzie szukać, bo to nie pierwszy taki wybryk naszego sierściucha.
Po tym, jak wcześniej, w nocy z soboty na niedzielę, ktoś (jest kilka konkretnych podejrzeń) zamknął rzeczonego zwierzaka w samochodzie, zaczynam zastanawiać się, które z nas jest większą gapą. (Wziąwszy pod uwagę, że zdarzyło mi się już kiedyś jechać z kotem na dachu samochodu, szala niebezpiecznie ciąży w moim kierunku)…
1000 i jeden drobiazgów codzienności zajmują myśli i czas. Myśli, które wędrują wciąż w kierunku tej, która wyjechała. Jak ona sobie radzi? Czy zjadła dziś śniadanie? Co w ogóle je? Czy nie chodzi za późno spać? Czy się uczy? Jak się czuje? Czy dba o siebie? Zapewne z czasem ich natarczywość przestanie być tak dokuczliwa i przywykniemy. Uspokoimy się. Na razie jest, jak jest.
Jesień uśmiecha się do nas w coraz szerszym uśmiechu. Czas podjąć decyzję o włączeniu w domu ogrzewania, przynieść drewno do kominka, powyjmować z szaf ciepłe swetry i szaliki. Taka sezonowa zmiana rytuałów. Także tych kuchennych. Czas na zupy i szarlotki, te drugie już czekają na realizację. Wiosną i latem łatwiej o motywację do biegania, dziś każde popołudnie to walka z sobą, by wyjść w ten deszcz i chłód. Nikt nie mówił, że będzie lekko. Wystarczy jednak pierwszych 500 metrów, by nie żałować i cieszyć się z decyzji o przekroczeniu swoich słabości. (W końcu kiedyś usiądę i napiszę post o tym moim bieganiu…)
Znam wielu ludzi, którzy nie potrafią przekonać się do wytrawnych śniadań. Wolą owsianki, granole, tapiokę i puddingi chia. Osobiście trochę też do tego grona się zaliczam… (jedzenie śniadań białkowo-tłuszczowych to raczej wybór podyktowany rozsądkiem).Jest taki jeden dzień w tygodniu, kiedy śniadanie na słodko musi być i basta. Poniedziałek 🙂 I to właśnie przepisem na taki poniedziałkowy pudding chciałam się z Wami dzisiaj podzielić. Najczęściej podaję go ze świeżymi owocami i syropem orzechowo-daktylowym, który jest tak wciągający, że muszę go chować przed wszystkimi domownikami. Polecam gorąco!
Czekoladowy pudding chia
Składniki: na 2 porcje
400 g gęstego jogurtu waniliowego lub kokosowego
6 łyżek chia
2-3 łyżki kakao
1-2 łyżki płynnego karobu/miodu/syropu z agawy
szczypta soli
Przygotowanie:
- Jogurt łączymy z chia, dokładnie mieszamy. Po 15 minutach dodajemy kakao i sól. Mieszamy, przykrywamy i odstawiamy do lodówki na noc (wystarczy na 1 godzinę, jeżeli nam się spieszy).
- Przed podaniem dosładzamy, jeśli jest taka potrzeba. Mieszamy, przekładamy do szklaneczek. Podajemy z syropem i owocami.
Syrop daktylowo-orzechowy
Składniki: na 1 słoiczek ok. 300 g
200 g daktyli
1/2 – 3/4 łyżeczki cynamonu
3 łyżki masła orzechowego dobrej jakości
Przygotowanie:
- Daktyle pozbawiamy pestek, zalewamy gorącą wodą. Wody tyle, by przykryła daktyle, nie więcej. Odstawiamy na pół godziny.
- Po tym czasie przelewamy wodę i daktyle do misy melaksera, dodajemy cynamon i masło, miksujemy na gładki krem. Przekładamy do słoika, przechowujemy w lodówce do 10 dni.
Smacznego!
Ano jesień… Bez wykrętów!
A ja już czekam na wysyp fig.
Idealne takie śniadanie…
🙂
Coś takiego to bym sobie zjadła… Przydałby się taki słoiczek na poniedziałkowy powrót do pracy 🙂