Bilans weekendu. Baaaaaardzo udane burgery gryczane z batatami i fetą (do opublikowania wkrótce) Udany wypiek jednych z najlepszych drożdżówek (malinowo-kokosowych) jakie ostatnio jadłam.
Jakieś (wolę nie wnikać) 2 kg więcej na wadze (drożdżowe wypieki są moją wielką słabością…). Około 150 km przejechanych (szczęśliwie nie na rowerze) domową taksówką, w celu dowiezienia dzieciaków w miejsca znane i nieznane (zawsze są jakieś urodziny do świętowania i drużyny w głębokiej Flandrii, z którymi trzeba się zmierzyć). 0, słownie zero, obejrzanych filmów ( „Va, vis et deviens” czeka, ale skąd tu wytrzasnąć 3 godziny???). Nieprzeczytana ani jedna gazeta, ani choć fragment książki, których stos piętrzy się przy łóżku. Domowe hot-dogi zamiast porządnego niedzielnego obiadu. Szybka powtórka historii średniowiecza. Nauki ułamków nigdy za wiele! Przebieżka po brokancie (niczego nie udało się upolować…)
– Dobry Ci wyszedł rosół, mamo…
Projekt posadzenia nowych kwiatów w ogrodzie ciągle w fazie realizacji…
Sporządzono w niedzielę wieczorem 19 kwietnia.
Gdyby się nad tym bliżej zastanowić wynika z tego, że głównie gotowałam, jadłam, odrabiałam lekcje i jeździłam samochodem (w sumie pewnie większość rodziców tak ma)…
Tego samego wieczoru, wracając samochodem do domu, kątem oka rejestruję bezdomnego, starszego mężczyznę siedzącego na ulicy. Cały ten żal (do kogo, skąd i po co?) i poczucie, że oto mija kolejny weekend a ja jestem tylko jeszcze bardziej zmęczona, mija. Mam do kogo wracać. Rodzinę i dom, który czeka, wygodne łóżko i łazienkę. Fotel, w którym mogę podkulić nogi i pić ciepłą herbatę w ulubionym kubku, i pomrukiwanie kota na dobranoc. Nocą nie zmarznę, będę miała do kogo się przytulić. A cała ta moja krzątanina zawsze przecież czemuś i/lub komuś służy… coś buduje…
Polecam dziś Waszej uwadze bardzo prosty, szybki i zdrowy sposób na rybę. Wystarczy jakieś 20 minut i pyszna, aromatyczna ryba przygotowana. Poczęstowała mnie nią moja przyjaciółka z Warszawy. Ona to jest czarodziejka! Beatko, dziękuję!
Dorsz zapiekany w koprze włoskim
Składniki: na 1 porcję
ok. 200 g filetu z dorsza
1 bulwa kopru włoskiego (ok. 350 g)
1 cebula – ok. 50 g przed obraniem
sól morska, świeżo zmielony pieprz
1 łyżeczka masła klarowanego
do podania – posiekana zielona pietruszka lub lepiej – kolendra
opcjonalnie – ziarenka granatu
Przygotowanie:
1. Cebulę kroimy w piórka.
2. Rozgrzewamy masło na patelni.
3. Cebulę delikatnie podsmażamy. W tym czasie umytego fenkuła również kroimy w piórka.
4. Pokrojony koper dodajemy do cebuli, mieszamy, podsmażamy przez chwilę.
5. Posypujemy solą i pieprzem. Mieszamy. Podlewamy odrobiną wody (kilkoma łyżkami). Zwiększamy ogień.
6. Na gotującym się koprze układamy dorsza. Skrapiamy sosem z cytryny, posypujemy solą i pieprzem. Przykrywamy. Nasza ryba upiecze się niejako na parze. Pozostawiamy tak na ok. 10 minut, uważając, aby koper się nam nie przypalił – w razie potrzeby podlewamy go jeszcze odrobiną wody.
7. W tym czasie obieramy granat i siekamy naszą zieleninę.
8. Podajemy posypane ziarenkami granatu i zieleniną.
Uwagi:
1. Ziarenka granatu, jeżeli nie są dostępne, można pominąć.
2. Zamiast wody można użyć bulionu.
3. Obok soli i pieprzu możemy także użyć kozieradki i kolendry w ziarnach. Choć to danie w całej swojej prostocie jest najlepsze.
4. Dorsza możemy zastąpić innym rodzajem ryby.
5. Jeżeli lubicie kolendrę i macie ją pod ręką jest ona tutaj, moim zdaniem, ciekawszym dodatkiem niż pietruszka.
Smacznego!
Perspektywa zmienia nasze patrzenie na własną rzeczywistość:). Możesz ze spokojem poczuć jak Ty to masz dobrze… :). Kiedy ustawiam sobie ją w ten sposób, od razu łapię się za warkoczyk i stawiam do pionu, nie ma nic lepszego. Nawet mogę powiedzieć, że piękny miałaś ten weekend :), pomimo, że nie zrobiłaś tego, na co miałaś ochotę, bo ja nadal uziemiona :(. Dorsz na pewno jest ciekawy i powiem to tylko tak, bo nigdy nic nie zrobiłam z fenkułem.
Życzenia sił na cały nowiuśki tydzień, Anno!!!
Trochę roboty przy tym jest, ale warto:) Pyszne!
Czasem mamy dość codzienności, ale warto ją docenić, bo przecież wcale nie jest taka zła 🙂
A rybka wygląda smakowicie 🙂
Bardzo lubię połączenie ryby i kopru włoskiego 🙂
Czasem mam wrażenie, że żyjemy tak szybko, że życie minie a my nie zauważymy kiedy…
Warto czasem wyjrzeć przez okno, pokontemplować promienie słońca, przystanąć po prostu i docenić to co mamy tu i teraz 🙂
Dobrze jest mieć do kogo i czegoś wracać.. to wielkie szczęście…
A rybka… pysznie wygląda i przepis zapisuje :o)
Taki bilans i taki dorsz, super 🙂
Poezja smaku! 🙂