Faszerowane bataty.

Raczej nie wierzę w cuda. A już szczególnie w te z gatunku – dietetycznych. I mówię to ja, weteranka wielu przeróżnych diet i jednoczesna ofiara licznych efektów jojo. Przypadek? Nie sądzę 🙂 Z wiekiem pojęłam w końcu, że najlepszą „dietą” jest sport. Daje też znacznie więcej korzyści. Mogę jeść mniej więcej tak jak lubię, bez wyrzeczeń, mam dobrą sylwetkę, nawet jeśli waga temu przeczy, jestem sprawniejsza i szczęśliwsza. Widzicie tu jakieś minusy? Albo cuda?

Nie katuję się ćwiczeniami, które nie są dla mnie, polubiłam jogę, a samochód zamieniłam na rower. Żeby nie zwariować w tej naszej pandemicznej izolacji codziennie w czasie lunchu wychodzę, na pola, na spacer lub rowerem do lasu. Od marca wracam do porannego biegania. I dałam sobie spokój z przeróżnymi czelendżami (stosowałam je od zawsze – jak pamięcią sięgam, jeszcze zanim zyskały tę modną nazwę), typu – kupię sobie przyciasne dżinsy, to schudnę do nich – bo będę miała motywację (no przecież!), zagryzę zęby, będę nic nie jadła, a latem w bikini – to dopiero będę gwiazdą na mazurskich plażach  😉 albo też – no wezmę i zawezmę się i schudnę na ten klasowy zjazd (i będę wyglądała jak licealistka ha ha!). Jak dobrze, że z wiekiem, mądrzejemy jednak trochę i uczymy się odpuszczać, a dystans pomaga spojrzeć na wiele spraw z rozsądnej perspektywy…

Znam jednak w swoim rodzinnym otoczeniu takie jednostki (co tu kryć – młodsze ode mnie o niemal dekadę), które są jeszcze na innym etapie w kwestii wiary w diety cud. Moje piękna siostra umyśliła sobie i upatrzyła dietę Adele, zakupiła książki i działa.

Jak mi pisała – najczęściej korzysta z książki Magdaleny Jarzynki-Jendrzejewskiej i Ewy Sypnik-Pogorzelskiej „Jedz i chudnij z dietą SIRT”, podsyłając kilka przepisów, które jej posmakowały. Niektóre istotnie – przykuły moją uwagę – a to głównie ze względu na prostą listę składników, smak i szybkie przygotowanie.

W ten oto sposób zakochałam się w kaszy gryczanej (której szczerze nie lubiłam do tej pory). Nie wiem jak to możliwe – bo naprawdę byłam przez całe lata zadeklarowanym niejadkiem kaszy gryczanej  😉

Do przepisów wprowadzam niezbędne moim zdaniem modyfikacje i triki podkręcające i jakoś to działa. A ponieważ jest to naprawdę smaczne – postanowiłam zachęcić i Was, czytelników Addio  🙂 Przepis oryginalny to kasza gryczana zapiekana z białym serem (ja tą kaszą faszeruję bataty) – wszelkie niezbędne informacje znajdziecie poniżej.

Polecam gorąco!

 

 

Faszerowane bataty (w przepisie oryginalnym – Kasza gryczana zapiekana z białym serem)

Składniki: na 2 lub 4 porcje

100 g kaszy gryczanej (palona smakuje tu lepiej)

200 g białego sera półtłustego

4 łyżki śmietany 12%

pęczek posiekanej natki (koperek też tu super smakuje)

5-6 dużych pieczarek (u mnie więcej – 300 g)

mała czerwona cebula

2 łyżki oliwy z oliwek

sól i pieprz

 

Ponadto:

4 mniej więcej równej wielkości bataty

1 czubata łyżka sosu sojowego, może być ciut więcej – wedle smaku

uprażone na suchej patelni orzechy włoskie do podania

kwaśna śmietana do podania

 

Przygotowanie:

  1. Gotujemy kaszę. W tym celu kaszę zalewamy wrzątkiem (najlepiej odmierzyć kaszę w kubku i użyć dwa razy więcej wrzątku niż kaszy), lekko solimy i gotujemy pod przykryciem do wchłonięcia całej wody, nie zajmie to dłużej niż 15 minut.
  2. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
  3. Pieczarki oczyszczamy, kroimy w plasterki. Na patelnię wylewamy oliwę, przekładamy pieczarki i na dość żywym ogniu podsmażamy, następnie dodajemy posiekaną w kostkę cebulę i dalej dusimy, aby zmiękły a woda odparowała. (Ja dodaję tutaj na końcu obowiązkowo sos sojowy – 1 czubatą łyżkę, przepis tego nie przewiduje, ale według mnie jest tu niezbędny, zdecydowanie pogłębia umamiczność smaków).
  4. Ser rozgniatamy widelcem, dodajemy do niego wszystkie pozostałe składniki, mieszamy do połączenia, doprawiamy do smaku.
  5. Przekładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia. (Tak jest bardziej dietetycznie, ja smaruję moją foremkę oliwą).
  6. Pieczemy wg przepisu oryginalnego 30 minut (ja piekę krócej15-20 minut).
  7. Ja wolę to danie w wersji, w której farsz przygotowany jak powyżej, ale niezapieczony nakładam po równo do 4 upieczonych wcześniej batatów (umyte bataty bio, nakłuwam w wielu miejscach widelcem i w całości, nieobrane, układam na blasze wyłożonej papierem, piekę do miękkości tak ok. 45 minut). Po upieczeniu batatów nacinam je wzdłuż i dodaję farsz, piekę całość 15 minut, polewam śmietaną i posypuję orzechami tuż przed podaniem, tak jak widzicie to na zdjęciach). I tak wersja dla 2 osób z przepisu oryginalnego zmienia się w kompletny jarski posiłek dla 4 osób.

 

 

 

Smacznego!

2 comments Add yours
  1. Sama nie wiem, czy zagladam tu bardziej po kolejny super przepis, czy bardziej po to zeby poczytac ☺️ Uwielbiam te mini felietony!

    Kasze lubimy, za to batata nie bardzo, ale przepis wyprobuje! Pozdrawiam ☺️

    1. Droga Ago,
      bardzo serdecznie dziękuję Ci za ten komentarz, sprawił mi dużo radości i muszę przyznać też, że sama czasami nie wiem, co daje mi więcej satysfakcji – pisanie czy publikowanie, a wcześniej przygotowywanie przepisów…
      To dodatkowa motywacja, że obie te czynności mają swoich odbiorców, kogoś, kto n=ich wyczekuje… 🙂
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję raz jeszcze!
      Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *