W ciszy wieczoru słychać ćmy dobijające się do okien. Gorąc ustępuje dopiero ciemnościom nocy. Skrępowany wiatr nieśmiało krząta się po okolicy. Śliwę ogołocono z owoców. Współwinnych szukać należy także wśród ptactwa. Obierając kolejny kilogram śliwek na konfitury nie mogę się nadziwić, że nie ma w nich robaków, choć niepryskane, niczym innym, prócz dobrych myśli
naszych, niepotraktowane. Trochę już jestem tym gotowaniem konfitur zmęczona.
Tym bardziej, kiedy widzę jej efekty. Kilkanaście słoiczków… i ze 3 lub 4 przypalone garnki. Zdarza mi się zagapić, jak widać… Musi wystarczyć, nawet jeśli ten z kolendrą i skórką z limonki zjadłam niemal bezpośrednio po przygotowaniu. Przepisy z pewnością pojawią się tu niedługo.
Dzieciaki nasze dotarły bezpiecznie na kolonie. Odetchnęliśmy z ulgą.
– Robicie w domu jakiś remont? – pyta synek drugi.
(Zauważyłam, że lubią wracać do domu i doszukiwać się zmian jakie w nim zaszły).
Remontujemy, działamy, sprzątamy. Jak zawsze. My też lubimy wracać do odmienionego, nie tylko naszą nieobecnością, domu. Albo po prostu staranniej wysprzątanego.
W dużej mierze z racji okoliczności, ale także z naszej woli, półmetek roku także sprzyja porządkowaniu, obietnicom rzucanym w stronę lustra. Bo oto chyba dociera do nas, że wciąż jeszcze coś możemy zrobić. Zrewidować postanowienia podejmowane mniej lub bardziej świadomie w pierwszych dniach roku. Coś jeszcze zmienić. Początek nowego roku szkolnego lub dla innych
koniec lata to właśnie te okoliczności, kiedy bardziej się chce, a i o motywację jakby łatwiej.
koniec lata to właśnie te okoliczności, kiedy bardziej się chce, a i o motywację jakby łatwiej.
Martwią mnie tylko książki, które czekają na swój czas, zablokowane przez Myśliwskiego. Nie lubię i też nie mam w zwyczaju nie czytać książek do końca, a tej akurat skończyć nie mogę. Nie przekonała mnie do tej pory choć wciąż mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni. I tak trwamy w tym siłowaniu i oczekiwaniu.
-Podoba Wam się? – pytamy dzieci twarzami przytulonymi do siebie i do telefonu.
-Spoko! Mama!
Nic dodać nic ująć.
Nie mogę obiecać, że to już koniec przepisów z bobem w tym sezonie, bo oto właśnie popełniłam kolejy. Ale na razie zrobimy sobie trochę przerwy. Dziś jeszcze polecam Waszej uwadze bezglutenowe fritaty pieczone w muffinkowych foremkach lub w jednej większej formie. W miarę szybkie i proste w przygotowaniu. Idealne na letni lunch lub piknik. Polecam gorąco.
Fritaty z cukinią i bobem
Składniki:
200 g obranego bobu
200 g startej cukinii
3 łyżki posiekanego koperku
1-2 łyżki posiekanej kolendry lub pietruszki lub koperku
2 jajka
kumin, sól, pieprz, cynamon
50 g suszonych pomidorów
40 g posiekanej szalotki
2 małe ząbki czosnku
2 łyżki gomasio (można zastąpić uprażonym sezamem)
pul biber lub płatki ostrej papryki
skórka otarta z limonki
2-3 łyżki mąki (u mnie mieszanka bezglutenowa)
Przygotowanie:
1. Roztrzepujemy jajka. Łączymy je z z ziołami, skórką cytrynową, pul biber i pomidorami.
2. Podduszamy szalotkę i czosnek na oliwie. Odstawiamy do ostudzenia.
3. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
4. Mąkę łączymy z gomasio.
5. Wymieszany bób z cukinią zalewamy mieszanką jajeczną. Doprawiamy. Dodajemy szalotkę. Całość zasypujemy mąką. Mieszamy. Przelewamy do foremek wysmarowanych masłem i wysypanych bułką tartą lub wyłożonych papilotkami (weźmy pod uwagę, że namokną. Wersja z bułką tartą jest lepsza w tym kontekście ale już nie bezglutenowa, chyba we dysponujemy takową bułką tartą).
Smacznego!
Heh… na mnie też czekaj stos niedokończonych książek…. 😉
U mnie problem przedstawia sie nastepujaco: nie zaczynam kolejnej poki nie skoncze poprzedniej. W taki sposob tworzy sie korek 🙂 ale damy rade… i dam jeszcze jedna szanse Ostatniemu rozdaniu.
Serdeczne pozdrowienia
Anna
ale fajne:) zachęcają do pałaszowania:)
Aniu, a co to jest pul biber ?
Zawsze myslalam, ze fritata jest bez maki, wiec z zalozenia bezglutenowa.
Aniu,
o pul biber wspominalam tutaj http://addiopomidory.blogspot.be/2012/07/placki-z-cukinii-i-ziemniakow-z-zielona.html
Do zastapienia przez dostepne swobodnie w Polsce platki papryki po prostu. Do kupienia takze we Freshmedzie.
Konsystencja moich fritat wymagala dodania odrobiny maki, mozna ja zastapic ugotowana komosa lub kasza jaglana. Bo tez nie byla serwowana z patelni i przeznaczona raczej do zabrania ze soba i wygodnego jedzenia…
To zreszta tak samo jak chocby z brownie. Oryginalnie nie zawieralo maki a zobacz ile jest przepisow ja zawierajacych.
Serdecznie
Anna
Zmiany na pewno będą dobre i piękne :)) Fritaty idealne!
Tymczasem niewiele nam sie udaje z tego co zaplanowane. Sale klody pod nogi. Ale postanowilismy sie tym nie przejmowac. Wszystko to, z cala pewnoscia na nas poczeka…
Serdecznie
Anna
ja też zawsze lubiłam wracać z wakacji i widzieć zmiany w domu. to jak pierwszy dzień w szkole, coś nowego a jednak to samo.
fritaty piękne, doskonałe na przekąskę w letnie popołudnie 🙂 pozdrawiam serdecznie!
Przypomnialas mi, Olu, ze ja takze, w czasach szkolnych. Dobre porownanie. Pozdrowienia
Anna
Ciężko mi będzie pożegnać się z bobem… w tym roku polubiliśmy się jak nigdy!
Blogowo to jeszcze nie pozegnanie. W poczekalni jeszcze jeden przepis. Poza tym mrozony swietnie zdaje egzamin. Pozdrawiam serdecznie, Olu
Anna