My dzieciaki wychowane na Akademii Pana Kleksa jesteśmy w stanie zanucić większość piosenek z filmu, a wielu z nas zapewne i zaśpiewać coś więcej niż tylko refren. Ok, oczywiście dochodzi do tego fakt znajomości Brzechwy, na którym także większość z nas się chowała. Ja tam w każdym razie lubię sobie nucić Mistrza Kleksa pod nosem, nawet jeśli kaczki w buraczkach nie piekę. Z całą pewnością jednak, bywa że moje dokonania kulinarne w moich własnych oczach osiągają jej bajkowe rozmiary.
Dlaczego ja tak piję do tych nieszczęsnych buraczków?
Ano, jak widać na dołączonych zdjęciach, sponsorem dzisiejszego odcinka są jajka w buraczkowej zalewie.
Kiedy wyjeżdżałam zimą z domu tata polecił mi, nowość wśród rodzinnych receptur słoikowych – buraczki mamy. Ta ich nowość wynikała z faktu, że takie już ostatki, maciupkie, liliputki buraczki, których to mamie już nie bardzo się chciało przerabiać, bo się zwyczajnie narobiła, powtykała ugotowane w całości do słoików i zalała zalewą octową do grzybów. Dla wielu z Was to pewnie nie nowość, nie dziwota. Ja natomiast zgarniając 2 słoiczki na spróbowanie (OMG, jaka ja byłam gupia (pisownia nieprzypadkowa) z intencją wykorzystania ich do sałatek moich lunchowych, zupełnie nie mogłam przewidzieć ich doskonałego smaku i struktury.
Oba słoiczki poszły już dawno temu na cele konsumpcyjne, wiadomo. Pozostało po nich wspomnienie smaku i receptura na zaprawę octową, którą to postanowiłam wykorzystać do jajek wielkanocnych.
Możliwych zastosowań jest wiele. Możecie po prostu ugotowane jajka zanurzyć na noc w słoiku z buraczkami lub tylko w zalewie po buraczkach. Zjeść z awokado i sosem majonezowo-musztardowym lub choćby tatarskim. Albo też skonstruować wiosenną sałatkę z tych jajek, buraczków, prażonych ziaren i orzechów, awokado, pomarańczy, kiełków i fety z cytrynowo-miodowym winegretem. Nafaszerować jajka pastą mascarpone-chrzan wędzony-pstrąg.
Wiecie, ja po prostu nie lubię jeść zimnych jajek. Kiedy je podkręcę w sosie sojowym, curry czy w buraczkach – wówczas dopiero stają się jadalne. Inaczej, no niekoniecznie. No tak już mam.
Staram się wyrobić z realizacją pozostałych pomysłów, pracy huk, w domu bałagan, ale – co tam. Damy przecież jakoś radę. Powolutku i po swojemu. I też będzie dobrze i pięknie.
Kolejne przepisy wkrótce. Zapraszam!
Jajka w buraczkach
Składniki:
Na zalewę do buraczków:
3 szkl. wody
1 szkl. cukru
1 szkl. octu
2 łyżeczki soli
2 liście laurowe
ziele angielskie
1/2 ostrej papryczki
1 czerwona cebula pokrojona w plasterki
Ponadto:
700 g buraczków
kilka jajek
Przygotowanie:
- Buraczki gotujemy ze skórką, lub na parze lub też – najlepiej – pieczemy otulone szczelnie i dokładnie papierem do pieczenia, do miękkości. Studzimy, obieramy.
- Przygotowujemy zalewę, gotujemy wodę, dodajemy do niej pozostałe składniki.
- Całość najlepiej jest wlać do jednego dużego słoja, dodać buraczki, zakręcić i odstawić do przegryzienia na minimum 24 godziny. Po otwarciu przechowujemy w lodówce. Na tym etapie wkładamy do słoja ugotowane i obrane jajka. Po 12 godzinach zyskają kolor widoczny na zdjęciach.
- Kombinujemy, jak by je tu wykorzystać. Wskazówki powyżej. Aaa, no i w tym konkretnie przypadku pieczemy co najmniej 2 pieczenie na 1 ogniu, bo w efekcie uzyskujemy również marynowaną cebulę. Pyszności!
Smacznego!