Zaczęło się od pytania:
– Kiedy wreszcie będzie normalna zupa?
– Normalna, czyli jaka?- spytałam w odpowiedzi.
– No nie wiesz mamo? Pomidorowa albo ogórkowa … – usłyszałam.
Albo właściwie nie, chyba zaczęło się jeszcze wcześniej. Kiedy wezbrała we mnie głęboka niechęć do gotowania tydzień w tydzień na zmianę ogórkowej z pomidorową. Zaczęłam od niewielkich modyfikacji, na początku wymuszonych brakiem czasu. Zamiast ziemniaków wogórkowej zaczęłam podawać komosę – którą o dziwo, w takiej wersji zaakceptowano.
Następnie zaczęłam wkrajać do zupy (zamiast mielić je razem) całą resztę warzyw z rosołu, w tym obrane z kości mięso. I też przeszło, choć dawki zwiększałam stopniowo. Kiedy zupazyskała na gęstości, zawiesistości i wielości smaków postawiłam się synkowi pierwszemu.
Warunek brzmiał—raz w tygodniu normalna zupa (w tym wypadku normalna oznacza – inna niż rosół). I choć nie szło najlepiej – tak – dla pomidorowej, nie – dla ogórkowej – dało radę.
Grzybowy krupnik jednak nie przeszedł. Nie zniechęciłam się. Wyspecjalizowałam się w zupach, o zgrozo! jarzynowych, do których, zależnie od sezonu, zaczęłam dodawać wszystkiedostępne warzywa, kasze, fasole i zioła. Niech żyje koperek! Z czasem nawet czysty rosół dlasynka pierwszego poszedł w odstawkę.
Ufff, pomyślałam sobie pewnej niedzieli. Udało się! Wyrosną na ludzi. Kiedy zasiądą przy stole wśród obcych, z dala od rodzinnego domu, nie dostaną wilczych zębów na widok szczawiowej. (Choć akurat w tym konkretnym przypadku, przed nami jeszcze długa droga).
I wtedy usłyszałam:
– Fuj! Nigdy więcej nie gotuj tej zupy mamo!
A zaraz potem cytowaną już powyżej definicję „normalnej” zupy.
Gotowanie zupy dla pięcioosobowej rodziny nie może być demokratyczne – trudno w jednymwielkim garnku jednocześnie pomieścić różne smaki co najmniej 3 osób, i żeby wyszła nam ztego pomidorówka, rosół i krupnik jednocześnie. No, nie da się i już!
Wróciliśmy trochę do punktu wyjścia po przejściach z jesienną jarzynową… Musiałam skapitulować i na stole w niedzielę wylądowała pomidorowa, a jakże. Za to my, dorośli, zajadając się tą jarzynówką, mieliśmy prawdziwą ucztę. W końcu – zostało więcej dla nas. Zupa jest pyszna, sycąca i aromatyczna. Polecam gorąco.
Ja się tak łatwo nie poddam! O nie! Brudny Harry mógłby się jeszcze czegoś ode mnie nauczyć…
Jesienna zupa jarzynowa
Skladniki:
3,5 l rosołu
100 g komosy ryżowej (można zastąpić kaszą jęczmienną, ryżem lub jaglaną)
garść fasoli
1 batat (lub duży ziemniak)
2 cukinie (ok. 450 g)
kawałek dyni (ok. 400 g)
kawałek kurkumy (ok. 2-3 cm) – można zastąpić 1 płaską
łyżeczką kurkumy w proszku
kawałek imbiru (jak wyzej)
korzeń pietruszki
sól, pieprz, sok z cytryny do smaku
do zabielenia – śmietanka do zupy lub mleko kokosowe
kolendra lub zielona pietruszka do podania
Przygotowanie:
1. Fasolę zalewamy wodą, odstawiamy na kilka godzin (w tym czasie najczęściej gotuję rosół).
2. Kiedy rosół jest gotowy dodajemy do niego fasolę, przepłukaną na sicie komosę, pokrojone w kostkę cukinię, pietruszkę i dynię. Gotujemy na wolnym ogniu przez 30 minut. (Czas gotowania zupy pozostawiam Waszemu uznaniu, jezeli po tym czasie fasola bedzie jeszcze twardawa nalezy go wydluzyc).
3. Po tym czasie dodajemy pokrojonego w kostkę batata.
4. Na drobnej tarce ucieramy imbir i kurkumę. Dodajemy do zupy. Gotujemy jeszcze kwadrans.
5. Zabielamy.
6. Doprawiamy. Posypujemy świeżą kolendrą, pietruszką lub oregano.
Uwielbiam zupy jarzynowe… te normalne i te nienormalne :o)
A przepis na Twoją "jarzynówke" zapisuję i przy najbliższej okazji wypróbuję :o)
Anulka,
(tak do mnie mowi moj tata), bardzo sie ciesze, mysle, ze Ci posmakuje – widac, zes koneser 🙂
Serdecznosci
Anna
Nie mam dzieci, ale ostatnio z koleżanką rozmawiałam o jej wybredziuchach. Mówi, że chciałaby ugotować coś innego, ale jak tylko próbuje – je tylko ona (bo jej mąż też jest niereformowalny).
A ja w tym momencie doceniłam C., który nie tylko sam lubi w kuchni eksperymentować, ale też zjada wszystko, co przygotuję, nawet, jeśli "szału nie ma" 😉
Mi się Twoja jarzynowa podoba bardzo 🙂
Z moich doswiadczen wynika, ze najlepiej zaczac od najstarszych, czyli w przypadku Twojej kolezanki od meza 🙂
To zadzialalo u nas. Cud-maz do jedzenia wcale nie byl taki cud, ale uparcie daze do celu i dzis nawet soczewice i jarmuz zje ze smakiem, wazne, by sie nie poddawac a dzieci w koncu dorosna do roznych smakow, te najstersze najszybciej 🙂
Masz u boku skarb, gratuluje 🙂
Moc serdecznosci
Anna
u mnie co i rusz pada "wole takie normalne" i szlag mnie trafia bo staram się, że by właśnie nie było w kółko to samo 🙂 wspaniała jarzynowa~!
Chyba na tym tez nasza rola jako mam polega – na nauce dobrych nawykow zywieniowych… sukces osiagniemy jesli normalna zupa to ta z bogactwem smakow i tekstur, nieoczywista …
Trzymam kciuki za Twoje sukcesy 😉
Serdecznosci
Anna
Ostatnio bylam u mojej przyjaciolki Hiszpanki i ona swojemu rocznemu maluchowi robila na obiad papke z ziemniakow i jarmuzu. Jesli zaczniemy odpowiednio wczesnie, dzieci beda wszystko jesc. Dzieci mojej hiszpanskiej kolezanki jedza wszystko i soczewice i owoce morza.
Ale ja mam inne pytanie, w zupie jest fasola, co prawda wczesniej namoczona, i cukinia i w przepisie podajesz, ze gotujesz je podobnie. Z doswiadczenia wiem, ze pol godziny dla fasoli to troche malo, z kolei z cukini po pol godzienie zostanie mi papka, cukinia kompletnie sie rozleci niestety… Moze warto to skorygowac w przepisie ?
Dziekuje Ci Mario za ten komentarz. Nie do konca moge sie z Toba zgodzic z tym "odpowiednio wczesnie" bo swiadoma tego zaczynalam wlasnie tak z moimi dziecmi i o tyle o ile niektore smaki akceptowaly i sie udawalo tak do niektorych przekonac sie nie daly do dzis. A ryby wrecz odwrotnie, kiedys jedli – dzis przestali zupelnie. Na szczescie widac tez, ze powoli dojrzewaja do odkrywanych na nowo smakow.
Chyba najwazniejsze jest, zeby namowic je do probowania, przedstawic to na tyle ciekawie, zachecic – i dac im prawo wyboru, by w koncu je uszanowac… I to dziala u nas, powoli, nic na sile, i jakos dajemy rade…
Co do dlugosci gotowania, proponuje gotowac tak dlugo zupe az jej skladniki beda miekkie lub chrupkie… wedle uznania, ja lubie chrupka fasole i wole lekko rozgotowana cukinie… Dopisze te uwage, dziekuje raz jeszcze, pozdrawiam Cie serdecznie
Anna