Prosty krem z dyni.

 Aksamitne, aromatyczne, rozgrzewające… czyż nie takie czyny się czyni po…  powrocie do domu porą taką jak ta? Cóż prostszego niż przygotowanie zupy z dyni?

 Za rozgrzewające może być już uznane przytaskanie jej do domu ( mam w zwyczaju zwielokrotniać proporcje w celu przygotowania większych ilości, które i tak okazują się niewystarczające – ale to już opowieść na inna okazję).
Następnie – sprawne i bez strat na ciele jej pokrojenie. Tu rozpoczyna się terapia aromatyczna rozkręcająca łaknienie. Otulamy się miękkim szalem, asekurujemy wygodą bamboszy i powyciąganej przez różne okoliczności życia bluzy. Potrzebę odrobiny szaleństwa, w tej usypiającej z lekka metodzie, zapewni blenderrrrrr. Niech zabrzmi, wybrzmi i zmiksuje w ekstazie wysokoobrotowego silnika najmniejsze przeszkody dla zbolałej od smal talków żuchwy. I wreszcie – TA DAAM! Nalewamy do pełna, po brzegi kubka. Co ja mówię – do szefa wszystkich kubków – tego największego i najpojemniejszego z wszystkich kubków w naszej kolekcji**

** tak pojemnego, ze zdolnego pomieścić łzy wszystkich krokodyli z ZOO w San Diego (to na wypadek, gdyby komuś jesienna chandra deptała
po piętach od wyjścia z biurowca czy innego korpo)

Niech żyje (po raz kolejny! I nie ostatni!) ZUPOTERAPIA!

 Prosty krem z dyni

Składniki:
ok. ½ kg dyni (używam Butternut czyli masłowej)*
3 ząbki czosnku
ok. 300 ml wody lub bulionu warzywnego
1 puszka mleka kokosowego (400 ml)
1-2 łyżeczek garam masala
sól, pieprz
3 łyżki świeżej kolendry
olej kokosowy lub masło klarowane

Przygotowanie:
1. Na oleju lub maśle szklimy czosnek.
2. Dodajemy pokrojoną w dużą kostkę dynię i przyprawy. Podlewamy połową bulionu, w miarę potrzeby dolewamy. Gotujemy do miękkości.
3. Miksujemy z kolendra do uzyskania aksamitnej tekstury. Dodajemy mleko kokosowe, łączymy. Doprawiamy w miarę potrzeby. Jeśli trzeba, podgrzewamy, podajemy.

*bardzo lubię tę odmianę, z tego prostego powodu, że nie trzeba jej obierać. Wystarczy po umyciu, odkroić końcówki i pokroić w kostkę.

 

 Cudnego weekendu, Kochani, a tych, którzy jeszcze nie mieli okazji – zapraszam na mój profil na INSTAGRAMIE. Znajdziecie mnie jako @annazabrowarny

To na Instagramie dzielę się z Wami na bieżąco (ba! bywa, że i 3 razy dziennie) kadrami z naszej codzienności. Tym, co jemy na śniadanie, tym, czego nie zdążę ująć w ramy porządnej sesji nadającej się na publikację na blogu, zdjęciami z wyjazdów, wyjść i spotkań oraz – książek, które właśnie czytam/przeczytałam/będę czytać). Jeżeli jesteście ciekawi – zapraszam i
polecam gorąco do polubienia 🙂

 

 

Smacznego!

 

6 comments Add yours
  1. A ja muszę przyznać, że Pani blog jest jednym z najchętniej przeze mnie odwiedzanych. Lubie wyłapywać przepisy i potem je realizować, a zdjęcia są cudne! Do tego czuję z Panią pewną więź, bo sama kiedyś mieszkałam w okolicach Brukseli… ciepło pozdrawiam i dziękuję!

    1. Ojej, ale mi sie cieplo zrobilo w okolicy serducha…
      Mam nadzieje, ze tam gdzie teraz Pani mieszka jest wiecej slonca i swiatla 🙂
      Dziekuje i bardzo sie ciesze, ze przepisy sie przydaja… to dla mnie zawsze wielka motywacja do dalszych publikacji i poszukiwan…

      Przesylam moc usmiechow i serdecznosci Magdaleno,

      Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *