Książki lutego.

Dobra czytelnicza passa trwa. Ba! W lutym sięgnęłam po raz pierwszy po Małeckiego, przeczytałam w końcu nową Bator, powróciłam do Katalonii, choć nie za sprawą ukochanego Jauma Cabre i po raz pierwszy sięgnęłam po książkę graficzną. Niestety też (tu łyżka dziegciu) nie po raz pierwszy trafiłam na bardzo ciekawą książkę, której okładka jest tak brzydka, że gdyby nie polecenie, z pewnością bym po nią nie sięgnęła. Treść jednak! To się liczy! Ona się obroni, także w tak beznadziejnej sytuacji jak połączenie złej okładki z nieciekawym tytułem. Na szczęście…

Joanna Bator „Gorzko, gorzko”, Wydawnictwo Znak 2020

Na początku, jeszcze przed słowem była, jest TA okładka! Bouquet of Flowers, autor anonimowy, praca z 1680 roku, Rijksmuseum. Wyjątkowa, prawda? Choć – gdyby tak naprawdę sięgać do początków to byłby nim absolutny zachwyt nad „Piaskową górą”, „Chmurdalia”, „Ciemno, prawie noc” i wielkie nadzieje, że „Gorzko, gorzko” będzie dziełem na miarę tamtych. I jest. Wybitna w każdym wymiarze. Poruszająca w ciężarze opowieści o kobiecości, macierzyństwie, poszukiwaniu własnej wartości i potrzebie miłości. W głowie mam wciąż tę nieszczęsną Violettę przez V i dwa t z jej, pożyczonym od Stachury, nieodłącznym „Boże mój, wbiłeś we mnie wszystkie noże!” Przeplatające się wątki życia Berty, Barbary, Violetty i Kaliny skonstruowała autorka po mistrzowsku. O swojej opowieści tak napisała:

„Być może niektórych z was zirytuje nielinearna czasowość tej sagi i zapytacie, po co tak skakać z przeszłości w przyszłość i z powrotem, czy nie można było tego poukładać po kolei. Jednak im głębiej wchodzę w opowieść o nas czterech, tym mocniejsze jest moje wrażenie, że żyjemy z prądem czasu i pod prąd, targani przeszłością i przyszłością jednocześnie, niezakorzenieni w znikającym teraz.” 

W moim odczuciu ta właśnie nielinearność jest siłą książki i mocno stanowi o jej wyjątkowości. Oj mocno utknęła we mnie ta książka i jeszcze długo tam w środku tkwić będzie.

 

Jakub Małecki „Dygot”, Wydawnictwo Sine Qua Non 2015

Lektura książek w lutym wzbudziła we mnie jedną taką myśl-wniosek. Że zdecydowanie bardziej wolę książki, które wprawiają mnie w rodzaj szczególnego, wewnętrznego, nomen omen – dygotu, niż te, które wyciskają łzy z oczu, karmiąc się okruchami powierzchownej wrażliwości. Chyba nigdy nie zapomnę, jak tuż po tym, jak skończyłam czytać „Dygot” późno późną nocą, leżałam otulona ciemnością, nie mogąc się z niego otrząsnąć. Jak okrutny wobec inności potrafi być człowiek! Jak bardzo do życia potrzebna nam akceptacja, jak wiele w jej poszukiwaniu jesteśmy w stanie poświęcić i jak bardzo bezbronni jesteśmy, w swojej osobniczej inności.

Jednego możecie być pewni, to pierwsza – ale z pewnością nie ostatnia książka Jakuba Małeckiego tutaj.

 

Marta Orriols „Porozmawiaj z roślinami”, Wydawnictwo Sonia Draga 2020

„Stałeś się kwestią do rozwiązania; taka jest energia, niczym na niekończących się listach zaległych spraw, które zawsze sporządzałeś i na które nigdy nie udawało nam się znaleźć czasu, pamiętasz?

– Uporządkować albumy ze zdjęciami.

– Ustanowić polecenie zapłaty za parking.

– Kupić bejcę do stolika na tarasie.

– Zadzwonić po fachowca w sprawie hałaśliwego wentylatora.

(…)

Z łóżka patrzę na opuszczony taras. Wszystkie rośliny obumarły jedna za drugą. Jak ty to robiłeś, Mauro? Nie wystarczy ich podlewać. Rozmawiałeś z nimi. Robiłeś to po kryjomu, nigdy w obecności innych. Powtarzałeś, że rozmowy z roślinami to coś intymnego i przekształcającego, akt wiary dla tych, którzy nie wierzą w cuda. Podnoszę się, oddycham i zapisuję na liście: „Nauczyć się jak rozmawiać z roślinami”.

Przez chwilę myślałam, że sam cytat wystarczy za rekomendację. Na wypadek, gdyby jednak nie – dodam, że to piękna i bardzo poetycka opowieść o miłości i stracie. Gęsta, lepka od słów, sensualna, kobieca i taka hiszpańska (ups – katalońska).

 

Uwe Timm „Odkrycie kiełbaski z curry”, Wydawnictwo Od Do 2018

I tu nieuchronnie zbliżamy się do książki, która jak na razie, a być może bardzo długo jeszcze, zajmie pierwsze, niekoniecznie zaszczytne miejsce, w kategorii Najbrzydsza okładka. Szczęśliwie – wnętrze się broni. A wspomniane wnętrze to znowu opowieść o miłości i jej potrzebie, osadzona w kontekście schyłku II wojny światowej. W całym tym ciekawym zamieszaniu historia odkrycia kiełbaski z curry (tak, wiem jak to brzmi). Także nie zrażajcie się, sięgnijcie po nią koniecznie.

 

Marie Aubert „Dorośli”, Wydawnictwo Pauza 2020

I owszem, można tę książkę podsumować wygodnym i podręcznym powiedzonkiem – „Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach” nawet jeśli to nie wyczerpuje tematu. Ja w związku z tą książką miałam takie swoje spostrzeżenie. Dobrze i fajnie jest odnajdywać siebie w losach bohaterów, móc się z nimi utożsamiać (konformizm ma jednak jakąś wartość) ale znacznie ciekawiej robi się, gdy bohaterowie nas wkurzają, wytrącają z równowagi, stawiają pod ścianą, sprawiają, że paznokci nie starcza do obgryzania. Bo prowokują, są wyzwaniem, przebudzeniem. Głośniej wołają – A gdzie ty byś była w takiej sytuacji? Jakbyś się zachowała? Co zrobiła? Czy postąpiłabyś tak samo? Także widzicie, warto przeczytać.

 

Kristin Hannah „Zimowy ogród”, Wydawnictwo Swiat Ksiazki 2019

Kiedy pisałam o tym, że nie lubię książek wyciskających strumienie łez i wyczerpujących domowe zapasy chusteczek higienicznych w jeden wieczór, miałam na myśli właśnie „Zimowy ogród”. Mam wobec tej książki bardzo mieszane uczucia. Postanowiłam po nią sięgnąć, by w sposób symboliczny zamknąć tę zimę. Byłam po lekturze „Wielkiej samotności” autorki – a więc kredyt zaufania był zacny. A tu wyszło z worka czytadło, które poobijało mnie momentami boleśnie. Takie to było słabe często-gęsto że byłam skłonna opowieść zwyczajnie porzucić. W końcu jakieś standardy człowieka czytającego obowiązują. Nie wiem w sumie, czym dałam się przekonać, skończyłam późną nocą, nie inaczej, zasmucona, bogatsza o szokującą wiedzę na temat tragicznych losów mieszkańców obleganego Leningradu, ze stertą zużytych, bo spłakanych  chusteczek. I nadal nie wiem. Polecać? Nie polecać? Ok, może więc tak – czytacie na własną odpowiedzialność.

 

Raphael Bob-Waksberg „Ktoś, kto będzie cię kochał w całej twej nędznej glorii”, Insignis Media 2020

Mocno odświeżająca lektura, gwarantująca cudowny reset. W sumie pożądany w sytuacji, gdy człowiek nagle, pod koniec miesiąca uzmysławia sobie, że spędził go w całości niemal na lekturach o bardzo nieszczęśliwych ludziach. (Taka kolejna moja refleksja ostatnio). Zbiór opowiadań, krótszych, dłuższych, cudnie abstrakcyjnych, odjechanych, a czasami smutnych. Fajna na podróż, samolotem – choć na razie raczej metrem lub pociągiem podmiejskim.

 

Joanna Concejo „Kiedy dojrzeją porzeczki”, Wydawnictwo Wolno 2017

Uff, dobrnęłam do końca tej przydługiej lekturowej opowieści. By zatrzymać się na tej niezwykłej książeczce. Zilustrowanej zjawiskowo, opowiedzianej błękitami słów i kresek opowieści o samotności i starości. Powinna leżeć na stole w jadalni, by po nią sięgać, przy kawie, o poranku i kromce chleba z masłem i dżemem. (Kto dziś jeszcze je na śniadanie chleb z masłem i dżemem? – kolejna myśl-refleksja). Wiecie, że ja – od czasu do czasu? Baardzo lubię. A Wy?

„Trochę dalej, na rżyskach, nieruchomo stały żurawie.

Henryk nie widział ich, ale gdzieś w sobie słyszał

szept głosów, że zbliża się koniec lata,

że znów przyjdzie odejść, odlecieć.

Dalej, za polami milczało jezioro.

Wiatr niósł zapach zbliżającego się deszczu.”

 

to be continued…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *