„Tym, o czym chciała pisać, było światło widziane w lutym. Jak zmienia obraz świata. Ludzie narzekali na luty: było zimno, padał śnieg, częstokroć dokuczała wilgoć i plucha i wszyscy wyczekiwali wiosny. Ale dla Cindy światło tego miesiąca zawsze stanowiło tajemnicę, również teraz.
Ponieważ w lutym dni naprawdę stawały się dłuższe i dało się to zauważyć, jeśli człowiek dobrze się przyjrzał. Można było dostrzec, jak z końcem każdego dnia świat zdawał się pękać i dodatkowe światło przenikało przez surowe gałęzie drzew, składając obietnice. Ono coś obiecywało, to światło, i jakież to było niezwykłe.” Elizabeth Strout „Olive powraca”
Jak dobrze, że wróciła!
(I ja także do mojego cyklu czytelniczego z 2018 roku) 🙂
„Olive powraca” Elizabeth Strout, Wydawnictwo Wielka Litera 2019
Trochę to może dla czytelników Strout trącić truizmem, jeśli powie się: Olive to ja. Ale kiedy nad fenomenem tej postaci się zastanawiałam, to właśnie Olive w sobie odnalazłam. Każdemu się zdarza być jak Olive – zgorzkniałą zrzędą, mówiącą to, co myśli, bez oglądania się na kogokolwiek, puentującą ostro i krótko to, z czym nam nie po drodze. Skrzywdziłabym jednak tę postać sprowadzając ją tylko do poziomu utożsamienia się z nią. Olive lubić można właśnie pomimo tego, jaka jest. (I może tego właśnie powinniśmy się nauczyć?) A nie jest jednoznaczna, ani jednowymiarowa i z wiekiem – nie tyle dojrzewa (zawsze sprawiała wrażenie dojrzałej), co zmienia podejście. I to jest siłą tej postaci. Jej autentyczność.
„Trwaj przy mnie” Elizabeth Strout, Wydawnictwo Wielka Litera 2019
Czytając „Trwaj przy mnie” pomyślałam sobie o czułym narratorze Olgi Tokarczuk. Zupełnie jakby Strout tą właśnie ścieżką podążała. To, jak pochyla się nad swoimi bohaterami oraz troska, uczciwość i bezstronność pełna szacunku dla ich wyborów, błędów i potknięć pełne są tej właśnie czułości. Wszystko w tej książce jest tak zwyczajnie i po prostu ludzkie – bohaterzy z ich zagubieniem, małostkowością, potrzebą bliskości i dominacji, samotnością i ignorancją. Dzięki temu śledzenie ich losów, poszczególnych zdarzeń i ich konsekwencji wydają się naturalne i akceptowalne, wzbudzają współczucie i zrozumienie, pozwalają inaczej patrzeć na rzeczywistość, do której wracamy po zamknięciu książki i to jest siła Strout i wielkość jej książek. Myślę, że czytelniczo ten rok nie mógł zacząć się lepiej. Polecam gorąco!
„Asymetria” Lisa Halliday, Wydawnictwo Literackie 2019
Mam trochę kłopot z poleceniem tej książki. Chyba nie umiałam się do niej zdystansować na tyle, by docenić jej literacką wartość. Mierziła mnie momentami bohaterka, odrzucała, tak samo jak cynizm jej mistrza. Ale oddać książce muszę, że jest momentami błyskotliwym spojrzeniem na współczesność, na Amerykę, na sytuację na świecie. I daje do myślenia. Cytowałam jej fragment tutaj, kto ciekaw, zapraszam.
„Taniec zegara” Anne Tyler, Wydawnictwo Poradnia K. 2019 oraz „Obiad w restauracji dla samotnych” Anne Tyler
Rozpocznę cytatem ze wspomnianej powyżej „Asymetrii” : „Czy żałuję wydania kilku gorszych książek? Właściwie to nie. Do powieści numer trzy dochodzi się tylko, pisząc powieści numer jeden i dwa. Nikt nie pisze jednej długiej książki; to nazbyt poetyckie spojrzenie na sprawę. Ale droga zawodowa jest jedna. I koniec końców każdy utwór jest niezbędny, by ją kontynuować”. Cytat ten wydawał mi się idealny do opisania moich rozterek związanych z twórczością Anne Tyler. Bez wątpienia – najlepsze książki w jej wydaniu to „Lekcje oddychania” i „Na szpulce niebieskiej nici” (pisałam Wam o nich już tutaj). Ale jest coś takiego w jej książkach, co przyciąga, co sprawia, że masz poczucie straty, jeśli nie sięgniesz po wszystkie. Nie spróbujesz zgłębić dokładnie i ostatecznie jej fenomenu. Więc pewnie – ani „Taniec” ani też Przypadkowy turysta” czy „Kolacja” to nie ten sam poziom pisarstwa, ani też ta sama czytelnicza ekscytacja. Ale nie mogłam sobie jej odmówić. I wiecie co? Wcale nie żałuję.
„Przypadkowy turysta” Anne Tyler Wydawnictwo Prószyński i Spółka 1995
Fajnie, kiedy książka, o której wydaje ci się, że wiesz już praktycznie wszystko na samym początku, ostatecznie jednak cię zaskakuje. Nawet jeśli wciąż jest tylko cieniem najlepszych książek autorki. Może po prostu lubię jej bohaterów? Te dziwacznie pokręcone przez życie postaci zmagające się ze swoim losem ze wszystkich sił lub bezsilnie tylko próbujące przetrwać to, co ich spotyka? Przypadkowy turysta skradł moje serce słowami: „Przypominając sobie teraz tę rozmowę zaczął wierzyć, że ludzi można, faktycznie, wykorzystać – że się wykorzystują nawzajem i zużywają, po czym nie potrafią być dla siebie pomocą, a być może nawet szkodzą sobie wzajemnie. Pomyślał, że ważniejsze jest to, kim jesteś będąc z drugą osobą, niż to czy ją kochasz„. Jakie to bywa prawdziwe, nie sądzicie?
to be continued…
Nie powinnam tutaj zaglądać, czytam prawie wszystko co polecasz. Ostatnio stolarz musiał dorobić jeden regał na poddaszu bo książki leżą już na podłodze. Mogłabym więcej wypożyczać, ale lubię mieć swoje i czytać wtedy kiedy nam czas i ochotę na lekturę. Pozdrawiam
A ja liczylam, ze to wlasnie Ty sie odezwiesz i ucieszysz z ksiazkowego wpisu 🙂
Ja nawet regalow juz nie mam, bo w jedynym ikeowym prowizorycznym, jaki mam, polki pozrywaly sie juz dawno temu, obiazone ponad miare.
Mam obiecana biblioteczke w tym roku. Moze wreszcie sie uda.
Ale nie to jest wazne – wg mnie istotniejsze jest – czy te ksiazki sa czytane 🙂 a nie tylko kolekcjonowane na pozniej…
Moc serdecznosci, Magdaleno
I dziekuje, ze tu zagladasz 🙂
Ania