Klasyk z finezją: rukola+gruszka+roquefort
(dla 2 osób)
50 g rukoli
120 g sera roquefort (podobno najlepszy jest Papillon)
1 duża gruszka Williams
mała garść orzechów pinii (ja użyłam włoskich, lekko rozgniecionych w dłoni)
+20 g masła i garstka cukru do skarmelizowania gruszek
aceto balsamico
oliwa z oliwek
sól i pieprz
+ sos pozostały ze skarmelizowania gruszek
Przygotowanie:
1. Rukolę (ja obcinam najdłuższe końce) wykładamy na talerze.
2. Posypujemy rozkruszonymi orzechami włoskimi lub orzechami pinii.
3. Obieramy gruszkę, kroimy ją na niezbyt cienkie plasterki.
4. Na patelni roztapiamy masło, wysypujemy garstkę cukru, czekamy chwileczkę aż zacznie się karmelizować, wykładamy plasterki gruszki i pozostawiamy na minimum 3 minuty by otuliły się syropem i oddały trochę soku. Zdejmujemy z patelni, powstały sok przelewamy do małego słoiczka z zakrętką.
5. Gruszki układamy na rukoli.
6. Do słoiczka dolewamy aceto balsamico, oliwę, dodajemy sól i pieprz. Wstrząsamy energicznie.
7. Ser rozkruszamy lub kroimy według uznania.
8. Przed zjedzeniem polewamy dressingiem. Podajemy z białym winem.
1. Ser wyciągamy z lodówki na minimum 30 minut przed podaniem.
2. Gruszki po pokrojeniu w plastry pokroiłam jeszcze w paski ze względu na wygodę jedzenia.
3. Nie podałam dokładnej gramatury składników dressingu bo nie dysponuję odpowiednio mała miarką. Ważne by zachować proporcje. 1/3 soku z karmelizowania gruszek, 1/3 aceto balsamico + 2/3 oliwy z oliwek.
4. Przepis podała mi moja koleżanka Lidia, z pochodzenia Rosjanka, żona Francuza.
Smacznego!
uwielbiam!!!!
Milej niedzielki 🙂
Pieknie napisane, Aniu. Właście to wszystko dzieje sie w mgnieniu oka, a Ty to ubrałaś w piękne słowa.
Przepiękne zdjęcia i cudowny na nich klimat. Płynne przejście od słow do obrazów i dopełnieni…
Ostatnio zajadam sie roszponką, rukola stała sie jakas zbyt ostra (dla mnie), zbyt zdecydowana. Zrobiłabym wszystko zmieniając tylko(wiem, smak też) sałatę.
Cudna, lekka serwetka, jutro pobiegnę czegośpodobnego poszukać.
Pozdrawiam wiosennie i słonecznie, u mnie 9 stopni:)
A to prawda. Jedno z lepszych połączeń. Niebawem już wybiorę się do sklepu….
To pierwsze zdanie – rewelacja! I jakie prawdziwe!
JA dziś miałam sałatę na obiad, zawsze mi wystarcza, jeśli jest z jakimś serem (dorzucam doń grzanki).
Pozdrawiam! 🙂
Taka salatke moglabym jesc codziennie. Piekne zdjecia 🙂
Finezja… piękne słowo.
Anno Twój blog jest ukojeniem. Prawdziwym.
Miłego poniedziałku :*
Nie będę zasypywać gruszek w popiele i dorzucę jeszcze jeden komentarz, a co tam…
Muszę przyznać, że kiedy Ania sypnęła cukier na patelnię i wrzuciła gruszkę pomyslałam, że przecież deser już był, milczałam jednak przezornie i dobrze zrobiłam, bo sałatka nie była kolejnym deserem tylko wspaniałą częścią kolacji i po zsumowaniu smaków okazała się całkiem wytrawna i bardzo elegancka.
Pozdrawiam cudowną gospodynię, mistrzynię "samosięrobiących" pyszności (ona zawsze tak mówi jak proszę o przepis, "to nic trudnego…, właściwie "samosięrobiące"":)
A może nie powinnam zasypiać tych gruszek, człowiek głupieje na tej emigracji.
Idę sprawdzić.
No już wiem. Nie zasypiamy gruszek w popiele.
Sama ze sobą rozmawiam … idę poszukać człowieka.
Pozdrawiam tuż – przedświątecznie. B.