Codziennie odliczanie. Czasu, który pozostał do ferii, do świąt, do weekendu, do wakacji…Upływające dni paradoksalnie cieszą, przecież jesteśmy coraz bliżej… Wymarzonego odpoczynku, przygody, wytchnienia, wyjazdu. Czasami mam wrażenie, że to takie nierozważne matrnotrawstwo. Oddawane lekką ręką dni odchodzą bezpowrotnie. A co jeśli są cenniejsze od tego czego tak wyglądamy? Nawet jeśli są zwykłe, nieszczególnie wyróżniające się jedne od drugich?
Od kilku dni dodaję dzieciom otuchy odliczaniem dni, które pozostały do wyjazdu. Dni, kiedy nie będą musiały wstawać tak wcześnie. To zawsze dobry argument, by wstać. I zastanawiam się, czy dobrze robię? Czy może nie lepiej motywować je inaczej? Na przykład tak: Cieszmy się, że się obudziliśmy. Że nikt nie miał w nocy gorączki, nie kaszlał, nie miał złych snów… Że mamy przed sobą cały nowy dzień. Podobnie z zasypianiem. Wieczne bunty i targi… A może lepiej – zamknąć po prostu oczy z wdzięcznością za dzień co odchodzi bezpowrotnie?
Wracając jednak do kulinarnej rzeczywistości. Polecam Wam dziś gorąco te pączki. Nie mogą nie wyjść, nie trzeba ich formować, nadziewać i w związku z tym denerwować się. Nie potrzeba też wiele czasu. Robiłam je już trzykrotnie w ciągu ostatnich kilku dni i przyznam, że kiedy spisywałam przepis miałam ochotę wstać i biec na dół, by nastawić je ponownie. I gdyby nie fakt, że praca czeka, tak właśnie bym zrobiła. Nie będę opisywała ich smaku. To trzeba spróbować samemu.
W sobotę zapraszam na zupę z topinambura. Od dawna czeka cierpliwie na publikację. Nie tylko ona zresztą 🙂
Oliebollen
Składniki:
1 pomarańcza
2 jabłka, najlepiej reneta, boscop lub koksa
150 g ciemnych rodzynek
500 h mąki tortowej
7 g suchych drożdży
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
1 jajko
250 ml maślanki (dostępna w Belgii w każdym większym sklepie jako karnemelk/lait battu)
250 ml chudego jogurtu naturalnego
tłuszcz do smażenia
cukier puder do podania
Przygotowanie:
1. Dokładnie myjemy i sparzamy skórkę pomarańczy. Obieramy tylko pomarańczową część i drobno kroimy.
2. Jabłka kroimy drobno, mniej więcej na kostkę o boku 0,5 cm.
3. Rodzynki skropiłam dodatkowo rumem i powostawiłam na chwilę.
4. W jednym naczyniu łączymy pokrojone jabłka, skórkę pomarańczową i rodzynki. Posypujemy całość 1 czubatą łyżką mąki, mieszamy i odstawiamy.
5. Do osobnej miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, cukier i drożdże. Mieszamy dokładnie.
6. Jajko, maślankę i jogurt łączymy w oddzielnym pojemniku.
7. Do sypkich składników wlewamy maślankę miksując na średnich obrotach. Uzyskamy bardzo gęstą masę, ale taka ma być. Dodajemy jabłka i mieszamy raz jeszcze.
8. Odstawiamy ciasto przykryte ściereczką w ciepłym miejscu, na 1,5 godziny aż podwoi objętość.
9. Rozgrzewamy tłuszcz we frytkownicy (do 175°) lub w głębokiej patelni.
10. Ciasto nabieramy łyżką do lodów lub po prostu dużą łyżką. Pączki nie będą miały idealnych kształtów. Ale po kilku dojdziemy wreszcie do wprawy. Zresztą – taki ich urok. Smażymy nie więcej niż 5 sztuk na raz. Osuszamy na ręczniku papierowym. Podajemy posypane cukrem pudrem lub polane lukrem.
Mam podobny przepistyle, że z samych ajbłek i smazone miały byc w specjalnej patelni a ja takiej nie posiadam. Ale teraz sobie pomyslałam, że może usmażę je tak jak Ty:)Pysznie wyglądają:)
Cudowne i te owoce w środku
Aniu! U mnie teraz odliczanie kiedy w końcu wyzdrowiejemy, bo grypa nas dopadła:(
Twoje pączki ogromnie mi się podobają, jeszcze takich nie piekłam i na pewno, jak tylko odzyskam siły do normalnej kuchennej aktywności będą w czołówce na liście do zrobienia:)
Pozdrawiam!
Myślę, ze dla dzieci to nie byłaby żadna motywacja… Dla nich tak przyszłościowa jest efektywniejsza: zrób to teraz, a później będzie coś niesamowitego… Ale myślę też, że to oczekiwanie ma w sobie wielki urok – to tak, jak z Adwentem…
U Ciebie znów pączki – inne pączki i myślę, że gdybym robiła to takie zrobiłabym prędzej, niż nadziewane, bo mniej pracy z nim.
P.S.Wiesz co, najpierw zachwyciła mnie Rumer i kupię sobie płytę:)
przecudowne. racuchy z jabłkami uwielbiam, muszę teraz spróbować tych pączków
Po Twojej zachęcie też już mam ochotę biec do kuchni 🙂
a co do czasu… mam bardzo podobne odczucia i staram się jednak korzystać z tego, co każdy dzień nam daje. Tu i teraz.
Tylko że dzieci chyba postrzegają świat inaczej 🙂
ale z pewnością dojdą do etapu, kiedy i one zaczną myśleć, że to włąśnie ten dzień, który przed momentem się zaczął, jest dziś najważniejszy. Ten jeden, niepowtarzalny.
nie dziwię się, że powtarzałaś kilka razy, bo wyglądają przepysznie!
Oblizałam się na widok tych pączków, wspaniałe i do tego z jabłkiem. Na przekór tradycji wolę pączki z musem jabłkowym niż różą … tylko ciiii, to tajemnica 😀
Mnie ostatnio bardzo nosi na pączki i wszelkiego rodzaju takie pyszności. Jak tylko wrócę do mieszkania to coś takiego sobie przyrządzę.. te holenderskie wyglądają bardzo zachęcająco.
ps. póki co ja znam dzieci, które samoistnie wcześnie wstają. 🙂
Aniu, ale narobilas mi smaku 🙂 Te paczuscie sa po prostu cudowne. cale szczescie, ze zajadam sie wlasnie drozdzowymi placuszkami smazonymi przez moja mame, bo inaczej musialabym leciec do kuchni i je zrobic 🙂
Usciski.
Robiłam kiedyś pączusie takie nakładane łyżką z jabłkiem, skórką i kokosem i były rewelacyjne, te Twoje też zapowiadają się cudnie 🙂
to jest przeapetyczne..
mniam, mniam… ale zdjecia sa apetyczne:) nie moge sie przestac oblizywac jak patzre na te pyszne paczusie:)
mmm… te jabłka w cieście są rewelacyjne! bardzo, ale to bardzo apetycznie się prezentują!
Boskie te pączuszki!:)
Jakie urocze i jaka śliczna patera 🙂
pięknie wyglądają te małe pączusie!!! pozdrawiam
Wiesz, Aniu, że i mnie ostatnio nachodzą takie refleksje? Że skracam sobie życie ciągłym utyskiwaniem na niewyspanie, ciągłym czekaniem na czas wolny? Czasem strasznie smuci mnie fakt, że tak trudno jest mi cieszyć się z codzienności. Staram się, piszę o tym, kiedy się udaje. Ale niejednokrotnie tak trudno jest…
Pączuszki wspaniałe. Jeśli znajdę czas może uda mi się je usmażyć…
Ściskam!
Wiosenko,
ciekawy musi byc ten Twoj przepis…pozdrawiam serdecznie,
Kabamaiga,
mnie sie w nich od razu te owoce spodobaly. Nie ma watpliwosci, ze kazdemu sie trafi, a nie tak jak czasami, zajadasz paczka kes po kesie a tu sie okazuje, ze w srodku pusto… :-)pozdrawiam serdecznie
Aniu,
polecam Ci je, bo w porownaniu z paczkami w ogole te mozna swobodnie okreslic mianem blyskawicznych, w sam raz gdy przyjdzie nam ochota na tego typu wypieki, serdecznosci
Ewelino Droga,
poprobujemy roznych sposobow motywacji i zobaczymy. Na razie jutro rzeczywiscie ostatni dzien przed feriami i powinno sie az chciec samemu wstac z lozka i biec do szkoly by jak najpredzej mniec to z glowy 🙂 Usciski serdeczne
Kas,
w smaku sa rzeczywiscie podobne do racuchow z jablkami, ale konsystencja i forma zupelnie jak u paczka a i obraczke jasna maja…pozdrawiam serdecznie
Amarantko,
tak sobie pomyslalam, ze moze rzeczywiscie nie mozna oczekiwac zbyt wiele, w koncu dzieci patrza na to zupelnie inaczej, im zreszta tez nigdy czasu nie brakuje…zawsze maja go duzo, pozdrawiam serdecznie
Cukrowa wrozko,
jutro kolejne podejscie, ciegle ich za malo by sie nacieszyc…pozdrawiam serdecznie
Tilianara,
ja tez musze przyznac podobnie, a to tak miedzy nami zupelnie 🙂 pozdrawiam
Atria,
a to dopiero niezwykle zjawisko, takie dzieci. Na nasza trojeczke jeden synek tez tak ma, ale reszta nadrabia w druga strone…pozdrawiam serdecznie
Majeczko,
nie ma to jak placuszki drozdzowe smazone przez mame, ale Ci zazdroszcze i pozdrawiam Was serdecznie
Wiewiorko,
kokos, powiadasz? Trzeba bedzie i tego polaczenia sprobowac…pozdrawiam serdecznie
Basiu, Ago, Myniolinko, Majano, Flusso i Piegusku,
dziekuje slicznie i pozdrawiam Was bardzo serdecznie
Oliwko,
to podobno nie kwestia czasu tylko lepszej organizacji, ale ja nie wiem, jak zwal tak zwal, zycze by Ci sie udawalo zlapac dla siebie cenne chwile, ktore przeciekaja nam przez palce. Usciski serdeczne
Anna
Pyszne 🙂 zrobiłam z połowy porcji bo zbrakło mi drożdży, i teraz żałuję bo Małżon pochłoną już połowę. Lekkie, miękkie, nie za bardzo słodkie. Dzięki za przepis 🙂 nie raz powtórzę.
Wiewioreczko,
ciesze sie bardzo i polecam na przyszlosc, juz wkrotce jeszcze jeden ciekawy przepis na paczki, troche inne od naszych polskich, tradycyjnych ale podobno bardzo dobry. Pozdrawiam serdecznie
ANna
Droga Aniu, skorzystałam z Twojego przepisu podając źródło. Wkleiłam tez link do przepisu na FB i tam zostałam pouczona przez osobe mieszkającą w Holandii że to nie są pączki oliebollen tylko racuchy z jabłkami appelflappen i że każdy Holender by mnie zbeształ za ta nazwę. To tylko taka dygresja bo pączki pyszne.