Wszystko zaczyna się od postawienia pierwszego kroku. Bywa, że zupełnie małego, choć wysiłek wen włożony niewspółmiernie ogromny. Bywa też, że stawiamy go bezwiednie, odruchowo lub też kierowani roztargnieniem, intuicją czy przypadkiem i dopiero dystans pozwala nam uświadomić sobie, jak był ważny. Kolejne podejmowane kroki i obierane kierunki nie raz zapewne schodzą na manowce konformizmu, potykają się o egocentryzm swój lub towarzyszy wędrówki. Czy potrzeba bezpieczenstwa i stabilizacji ma być środkiem czy celem?
Przychodzą takie chwile, gdy chciałoby się wybiec naprzód. Spojrzeć na siebie za kilka lat. Sprawdzić, czy się udało to czy tamto. Czy podjęliśmy słuszną decyzję. To pewnie jedna z tych pokus, której niewielu mogłoby się oprzeć. Ja chyba też raczej nie. Tymczasem, bagaż coraz cięższy, krok już nie tak gibki a perspektywy łatwo pomylić z fatamorganą.
Być mądrzejszym o kilka kroków naprzód…
Przed nami piątek, podchodzę do niego tradycyjnie. Proponuję rybę. Zaproponowałam łososia, ale może to być ryba, którą lubicie. Sos zaś jest bardzo charakterny. Kwaśny, aromatyczny, o pięknej głębokiej barwie. Jeśli nie lubicie kwaśnych smaków nie próbujcie. Pewne jest też, że dodaje rybie świeżości i lekkości.
Łosoś z sosem żurawinowym
Składniki: na 2 porcje
2 x 200 g filetu z łososia bez skóry
4 plasterki cytryny
2 łyżeczki soku w cytryny
2 gałązki mięty pieprzowej
sól morska
dziki pieprz
2 łyżeczki masła w temperaturze pokojowej
Na sos żurawinowy:
1 posiekana drobno szalotka
1 łyżeczka masła
1,5 szkl. półwytrawnego białego wina
120 g mrożonej żurawiny
3 łyżki słodkiej śmietanki do sosów
35 g zimnego masła pokrojonego na mniejsze kawałki
sól, pieprz, cukier do smaku
Przygotowanie:
1. Przygotowujemy sos. W naczyniu o grubym dnie rozgrzewamy masło, podduszamy szalotkę. Walewamy winem. Doprowadzamy do wrzenia i natychmiast zdejmujemy z ognia, który zmniejszamy. Dodajemy żurawinę, mieszamy. Pozostawiamy na średnim ogniu, mieszając od czasu do czasu. Redukujemy o połowę. Całość przecieramy przez sito. Przelewamy do czystego garnka. Wlewamy śmietankę. Doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogien i dodajemy po kawałku masło, nie przestając mieszać. Doprawiamy do smaku. Pozostawiamy w cieple do momentu podania.
2. Nagrzewamy piekarnik do 180.
3. Przygotowujemy rybę. Potrzebujemy 2 kawałków pergaminu. Układamy rybę na środku pergaminu, skrapiamy sokiem z cytryny. Posypujemy solą i pieprzem, obkładamy plasterkami cytryny i miętą. Zawijamy niezbyt szczelnie, tak aby powstał pakunek (patrz zdjęcie), rogi możemy związać sznurkiem.
4. Oba pakunki pieczemy jednocześnie przez 10 minut, pozostawiamy jeszcze przez 2 minuty w wyłączonym, zamkniętym piekarniku. Wyjmujemy, przekładamy na talerz. Podajemy w towarzystwie sosu żurawinowego i purée ziemniaczanego.
Smacznego !
Łosoś i żurawina…to to co tygryski lubią najbardziej 🙂
Podoba mi sie to polaczenie! A takie charakterne sosy lubie bardzo. W ogole uwazam, ze ryba i kwasne nuty dobrze sie dogaduja.
Tez czasem chcialabym wybiec w przyszlosc i wiedziec, ze to, co robie, doprowadzi mnie gdzies – do ruiny, na szczyt, gdziekolwiek. Ale z drugiej strony – zycie musi byc troche zagadka, w przeciwnym razie robi sie nudne.
aż ślinka mi cieknie! lubię takie smaki! 🙂 Pozdrawiam!
łosoś super, ale ja właśnie zużyłam całą zamrożoną żurawinę… do tortu 🙂
P.S.
jeśli czekają Cię jakieś pierwsze, ważne kroki, to z góry trzymam kciuki!
Rybcia-oj mniam mniam, jeszcze dla takich brzuchatych jak ja to rarytasm wskazany na rozwój mózgu.
Buziole
pierwsze kroki, byc może prowadzą w nieznane, jednakże zawsze jest to nowe, a nowe zostawia w nas ślad, z perspektywy czasu zawsze wartościowy.
różowych myśli, jak uroczo różowy ten łooś, Ci życzę! 🙂
Bardzo fajny przepis, myślę, że warto wysłać go wraz ze zdjęciem na konkurs na stronie http://www.kpryba.pl