2.59
Zza okopów poduszki, niewidzącym wzrokiem krótkowidza, spoglądam w stronę budzika. Stoi o ułamek sekundy ode mnie. Na nocnej szafce. Czy to on mnie obudził? Przywołał oślepiającymi dowodami na upływ czasu? Kilka nerwowych obrotów na bok prawy, lewy i znowu prawy…
3.29
Postanawiam pójść wstawić pranie. Zapomniałam to zrobić wieczorem. Choć na to przyda się moja bezsenność.
3.35
W rytmie tysiąca obrotów, które słyszę z dołu ze spiżarki, układam sobie poduszki do czytania. Sięgam po okulary i książkę. „Grochów” Stasiuka. Zakładka na stronie 79. Ostatnich kilka kartek, ostatniego, tytułowego opowiadania. Czytam, przyjmuję ją, od kilku dni. W dawkach po kilka stron. Pomiędzy kolejnymi dawkami chwile zamyślenia. Wiem, że to już będzie ostatnia – i że po niej, tym bardziej nie zasnę.
„Więc jak to jest, że to wszystko trwa, a my zostajemy coraz bardziej sami? Jak on z każdym dniem. Tak myślę, bo przecież trudno jest z kimś dzielić powolną śmierć. Zwłaszcza z kimś, z kim sie tylko żyło(…)”
„Więc co? Umieramy ledwo zmienieni? Ledwo napoczęci, ponieważ nie możemy odnaleźć różnicy między nami kiedyś a nami teraz? I gdy ona przychodzi, to nie wiemy jak się zachować? Ponieważ nie dzieliła z nami naszych dni ani losu? Ponieważ przyszła na gotowe(…)”
„Wiatraczna. Zapach chleba późną nocą snujący się z piekarni. Budynek z czerwonej cegły i z ceglanym kominem wyglądał na trochę zrujnowany albo niedokończony gdzieś przed laty. Ale był żywy, ciepły i nad ranem pachniał gorącą, brązową skórką od chleba. Stukało się w okno i dwiewczyny z nocnej zmiany przynosiły bułki. Były tak gorące, że dało się je utrzymać tylko przez ubranie. Parzyły w kieszeniach. Piekareczki nigdy nie chciały pieniędzy(…)”
Nie mam pod ręką ołówka, by jak zawsze podkreślać wybrane fragmenty. Kiedy razem czytamy książki, rozmawiamy o nich właśnie, o tych podkreślonych podwójną kreską lub pojedynczą, bo z jakiś względów (jakich?) ten jeden był ważny tylko dla Ciebie. Tym razem jednak, nie zaznaczam nic. Nie potrafiłabym wyróżnić pospolitą, jednowymiarową kreską myśli płynących ku nieskończoności, ku niepojętej tajemnicy śmierci i życia. Poruszało mnie każde słowo, każdego opowiadania, każde inaczej, z innych powodów.
3.59
Gaszę lampkę. Słyszę rwetes w ogrodzie. Mam nadzieję, że to nie sroka porwała kolejną miskę dla kotów. Próbuję odnaleźć ciszę, która na nowo ukołysze. Ale wiem, że to jeszcze potrwa. Na stoliku kolejne książki do przeczytania, przywiezione z Polski. Nie zacznę kolejnej.
4.07
Słyszę krzyk córki pierwszej. Zza snów woła ze złością do swoich braci. Tylko tyle rozumiem. Dobrze, że oni tego nie słyszą.
4.29
Układam w myślach kolejny tekst do publikacji. Jak opowiem o tym, co właśnie przeżywam, nie mogąc zasnąć. I wtedy pojawia się strach – czy zdołam zapamiętać całe zdania, które układam sobie w głowie? Może lepiej wstać obudzić je do życia na klawiaturze, teraz, natychmiast?
4.37
Myślę o chlebie, który wstawiłam do wyrośnięcia w lodówce. O sposobie, w jakim pisał o nim Stasiuk. O sposobie, w jakim mówił o tej książce w Trójce Michał Nogaś. Dwa, trzy tygodnie temu, podczas mojej ulubionej audycji porannej w piątek. I o tym, że ostatnio zaspałam i nie usłyszałam, jakąż to książkę redaktor polecał tym razem.
4.54
Wciąż na celowniku czasu. Regularna zmiana warty w szeregach minut. Sekundy maszerują bez potknięcia, bez ustanku czy choćby zawahania, na straży czasu.
W końcu, choć nie wiem, kiedy dokładnie. Poddaję się. Zasypiam.
Rano, niewyspana, wieszam pranie i piekę pains shorgoghal, według azerskiego przepisu. Pain shorgoghal to tradycyjny wypiek przygotowywany na święto wiosny. Tego dnia w mieście Izmir i pozostałych częściach kraju mieszkańcy rozpalają na ulicach ogniska i skaczą nad jego płomieniami.
Jest inny. Mógłby być brioszką ale nią nie jest, niewiele, prawie wcale w nim słodyczy. Jego wnętrze listkuje się jak croissant i to chyba jest w nim najciekawsze. Odrywam kolejne warstwy i każdą z nich dowolnie smaruję dżemem lub pastą czy twarożkiem. Można je też przekrajać jak bułki i zabrać ze sobą w formie kanapek, do pracy lub na piknik. Neutralne w smaku, pasują do wszystkiego. Polecam gorąco.
Pains shorgoghal
Składniki: na 6 bułeczek
425 g mąki pszennej
85 g roztopionego, letniego masła
100 ml letniego mleka
100 ml letniej wody
1 łyżka drożdży w proszku
½ łyżeczki soli
1 łyżka cukru pudru
30 g jajka (mniej więcej połowa), drugą połowę zużyjemy do posmarowania bułeczek
Ponadto, do zrolowania:
około 60 g roztopionego masła
ziarna do posypania bułeczek: maku, sezamu, czarmuszki, wedle uznania
Przygotowanie:
1. Przesiewamy mąkę do miski. Mieszamy ją z cukrem, drożdżami i solą.
2. Dodajemy mleko zmieszane z wodą. Łączymy.
3. Wlewamy roztopione masło. Wyrabiamy na stolnicy około 10 minut. Do uzyskania gładkiego, elastycznego ciasta. Ciasto nie klei się i dobrze współpracuje.
4. Umieszczamy uformowaną kulę w misce, przykrywamy ściereczką. Odstawiamy w cieple do podwojenia objętości, około 1,5-2 godzin.
5. Przebijamy ciasto pięścią. Dzielimy je na 4 równe kule.
6. Na wysypanej mąką stolnicy rozwałkowujemy osobno każdą kulę, na mniej więcej 1 cm grubości w formie prostokąta.
7. Trzy prostokąty smarujemy dokładnie na całej powierzchni roztopionym masłem. Układamy jeden prostokąt na drugim. Czwartego prostokąta nie smarujemy i układamy go na wierzchu. Rozwałkowujemy cienko.
8. Powstały w ten sposób prostokąt kroimy na 6 pasków o szerokości 5 cm. Każdy z nich zwijamy.
9. Układamy, zachowując odległości, na blasze wyłożonej pergaminem. Lekko spłaszczamy.
10. Pozostawiamy do wyrośnięcia jeszcze na około 45 minut.
11. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
12. Smarujemy bułeczki pozostałym, roztrzepanym jajkiem. Posypujemy ziarnami.
13. Pieczemy 25 minut. (Piekłam 20 minut bez nawiewu i 5 minut z nawiewem, dla zrumienienia).
14. Studzimy na kratce.
Przepis pochodzi z tego bloga.
Smacznego!
Cudownie wyglądają…
Świetnie wyglądają 🙂
Piekny wpis, piękne bułeczki i patrząc na nie czuję jak mogłyby być gorące…jak z tej piekarni przy Wiatracznej 🙂
Wspaniałe, już je uwielbiam!
Anno, o 2.59 to nie był budzik, to był mój kot!
robi mi to prawie codziennie (conocnie?) i przeważnie długo potem nie mogę zasnąć. Czasem myslę, że powinnam wstać i coś upiec 🙂 , ale powstrzymuje mnie od tego świadomość, że mikser mógłby obudzić pozostałych członków rodziny.
Bułeczki piękne, trochę jak bułgarski "słonecznik" , muszę spróbować
Wspaniałe pieczywo. Miło by było gdyby mnie przywitały, któregoś ranka. Jenak to ja na ogół witam domowników ciepłymi bułkami. Kto wie może któregoś dnia tymi? wyglądają wspaniale… a bezsenność może być twórcza… o dziwo lubię ten stan choć potem klnę w myślach na spaprana noc. Dziś moje ciało chciało wstać o 1.23. Czułam się, rześka i głodna. Pochłonęłam pół banana, wypiłam herbatę a gdy się położyłam musiałam zaraz wstać bo Syncio też obudził się z głodu. Poza tym bezsenny czas to czas tylko i tylko dla mnie! pozdrawiam cieplutko.
Przepiękny wpis, uwielbiam je czytać. Chciałabym mieć kiedyś taką lekkość w pisaniu jak Pani 🙂
A bułeczki wyglądają obłędnie, ostatnio zagustowałam w domowych wypiekach 🙂
Anna, właściwie ja tez mogłabym napisać wszystkie te słowa, oprócz tego, że Stasiuk przede mną. Jak tylko uporam się ze wszystkim… kupię, przypomnij mi:). Teraz rozgardiasz – mam na to dwa tygodnie.
Ja mam tak BARDZO często, zazwyczaj przed porannym wstaniem do pracy, co najgorsze…:(.
Bułeczki śliczne, ich listkowanie urocze, super, ze pokazałaś je od spodu. A zdjęcie surowego jeszcze ciasta po lewej stronie zwiniętego w rulonik sprawia, że naprawdę chciałabym je zagniatać…, bo wiesz, że mogłabym je już piec, nawet bym zdążyła, ale co innego muszę… Może w nowym upiekę:)
Siły na cały dzień, Kochana!
Kawa wypita, wracam do pakowania…
Angie, Zauberi
dziekuje i pozdrawiam Was serdecznie,
Karolina,
tez o tym myslalam… dziekuje i pozdrawiam Cie serdecznie zza kubka znikajacej herbaty
Kamila
🙂 pozdrowienia
Aniu,
widac z tego, ze to jakas magiczna godzina… moze duchow? ?oze to one budza nas i koty i pozouj do innych czynnosci? O duchach i babci, tez u Stasiuka… polecam Ci goraco te ksiazke, wiem, ze by Ci sie spodobala.
I ja mam podobnie z tym pieczeniem. Wlacza mi sie szczegolnie nad ranem. I jesli tylko jest jasno, gotowa jestem wstac natychmiast, biec i piec… Ale kuchnia otwarta i zaraz niesie na pietro gdzie spiochy snia jeszcze snem arcy glebokim, ktory szkoda przerywac. Wiec to zawsze czas na lekture. Serdecznosci dla Ciebie i calej Rodzinki…
Wiewioreczko,
nie martw sie… po pierwsze te chwile jeszcze do Ciebie powroca. Dzieci i maz beda pamietac te poranki, kiedy to ich witaly gorace bulki. I jeszcze kiedys, pewnie nie raz Cie zaskocza… Zdecydowanie masz racje z tym czasem tylko dla siebie w ciszy domu. Pozdrawiam, trzymam kciuki, serdecznosci
Madzialena,
dziekuje bardzo, to mile. Skoro zagustowalas, polecam goraco sprobowac, bo zupelnie nie sa trudne… Serdecznosci
Ewelino Kochana,
Nie martw sie, przypomne Ci, oj przypomne na pewno… A wiec z poczatkiem maja nowe gniazdo? Trzymam kciuki i szkoda, ze nie ma mnie blizej, zeby pomoc, chocby w pakowaniu tych wszystkich cudow z kuchennych szafek…
Nie zapomnij o deskach 🙂
I pomysl w wolnej chwili nad pierwszym wypiekiem w nowym gniezdzie… Juz jestem go ciekawa. Napiszesz?
Serdecznosci i buziaki
Anna
Kapitalne 🙂
Cudne! A wpis,… jakby o mnie…. nie wyspana chodzę od 4 lat,… nie mam na to czasu, wszystko i wszyscy są ważniejsi,…. może kiedyś się wyśpimy;) Pozdrawiam!
Nie zazdroszcze bezsennosci – z drugiej strony, w nocy mozna tyle zrobic. Upiec cos mozna, na przyklad. Albo poczytac.
Te chlebowe zawijance przecudne!
jakie cudowne bułeczki.. !! Super zdjecia 🙂
Och bułeczki wyglądają cudnie. Zrobiłam się głodna patrząc na Twoje piękne zdjęcia 🙂
Jakie piękne bułeczki. Kiedyś się właśnie zastanawiałam, czemu nikt nie robi zdjęć po rozwarstwieniu :)) to taka fajna zabawa z dzieciństwa była. A tu proszę. Widać, że smakowite!
wygladaja niesamowicie 😉
rety jak tu apetycznie!
ja poproszę takie śniadanie na jutro! 🙂
Przepis wydaje się pracochłonny, ale na pewno warty tego.. będzie trzeba spróbować! 🙂
Fajnie rozwarstwione mają ciasto, wyglądają przepysznie;)
Magdalena,
dziekuje 🙂
Mojetwotyprzetwory,
taki stan permanentnego niewyspania pamietam z czasow, kiedy dzieciaki byly malutkie… i wiem, ze nie jest lekko… serdecznosci,
Maggie,
masz racje, w miare jak postepuje uczymy sie z nia zyc i wymyslamy sobie rozne aktywnosci, albo tylko wymayslamy 🙂 serdecznosci,
Justin,
dziekuje i pozdrawiam serdecznie
Joanna,
no to smacznego 🙂 pozdrowienia
Evitaa,
pewnie dlatego, ze nie jest latwo pokazac je dobrze i apetycznie? Nie wiem. Dziekuje i pozdrawiam,
Pasjonatka,
dziekuje i pozdrawiam
Tylko Sprobuj,
skonczyly sie 🙂 pozdrowienia
Emma,
w moim rozumieniu pracochlonnosci one wcalle takie nie sa. Jak kazde bulki trzeba je wyrobic, zostawic do wyrosniecia, tylko rozwalkowanie 4 plackow pozostaje, a to przeciez niewiele do zrobienia, rolowanie to minutka i jaka przyjemna… serdecznie
DarkANGELika,
to wnich wlasnie jest takie ciekawe i inne. Polecam i pozdrawiam,
Anna
Też mam takie dni kiedy mam wrażenie że budzi mnie natłok myśli i nie pozwalają spać dalej…
Fantastyczne bułki, fajnie też przeczytać kawałek ich historii 🙂
bosko wygląda ! Chyba muszę się skusić i zrobić to samo 🙂