Pannukakku – fiński naleśnik z piekarnika

Tak sobie pomyślałam zasiadając do tego wpisu, że ten czas pierwszych dni roku ma w sobie jakąś ukrytą i niekoniecznie docenianą magię. Jest jak moment, w którym po przebiegnięciu kolejnego okrążenia wychodzimy na pierwszą prostą w kolejnym. Jest chwila euforii, ulgi, niepewności i nadziei, że dam radę, byle do przodu. Gdzieś w rozjazdach, lub po swojemu, w zaciszu domu, dojadamy zapasy, wychodzimy tyle, ile potrzeba, robimy tyle, na ile wiążą nas postanowienia lub ich brak, w zawieszeniu i oczekiwaniu na wejście w rytm codzienności, niby nowej, ale przecież dobrze znanej.

Mam czas, który postanawiam zmarnotrawić. I nie mogę wyjść z zadziwienia, że nad produktywność wybieram dobrostan. Czytam dużo, sprzątam tyle, ile potrzeba, poświęcam czas na przygotowywanie dań, na które zwykle nie mam go wystarczająco dużo. Zastygam przy kuchennym oknie obserwując ptaki w karmnikach. Ucztowanie szpaków, bogatek, rudzików i kosów fascynuje mnie niezmiennie. Wyjmuję moje książki o ptakach i poczytuję. Mam czas. Przywożę kolejny karmnik do instalacji dla cud-męża.

– W żywopłocie go ukryj, wróble też muszą mieć swój własny, żeby te większe wyjadacze nie miały do niego dostępu – wydaję instrukcje. Cud-mąż dzielnie walczy w ogrodzie. On też wykonuje zajęcia niekoniecznie nagłe czy wielce pożądane.

Zgodnie z teorią Yossariana – spowalniamy czas i dobrze nam to wychodzi.

Celebruję chwile, dając się ponieść ich potrzebom. Nie planuję.

I cieszę się, że mam czas, by usiąść do publikacji na blogu. W głowie piszę książkowe podsumowanie roku.

Jest dobrze.

A Wam?

Codziennie rano wstaję i przygotowuję pannukakku. Przy minimalnym wysiłku powstaje blacha naleśnika do złudzenia przypominającego karpatkę. Powstałe wybrzuszenia opadają lekko w procesie stygnięcia, ale pozostają chrupiące a całość jest idealnie zbilansowana w smaku. Można je podać na słodko i na słono. To, czego nie zjemy od ręki, znika w ciągu dnia podgrzane w Airfryerze. To nasz śniadaniowy faworyt ostatnich tygodni. Spróbujcie koniecznie! Polecam gorąco.

Pannukakku

Składniki:

3 jajka
700 ml mleka
340 g mąki pszennej
1 łyżka cukru
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 łyżeczka soli
50g masła

Przygotowanie: (ja umieszczam wszystkie składniki na raz – masło rozpuszczam, w misie robota i miksuję na gładko), a przepis oryginalny mówi tak:


1. Roztrzepujemy jajka, dodajemy cukier, mleko i dokładnie miksujemy.

2. Ddodajemy mąkę i pozostałe składniki, na koniec miękkie masło.

3. Odstawiamy na około 30 minut.  'Ciasto’ będzie bardzo rzadkie, ale nie należy się tym przejmować.

4. Dużą blachę, taką z piekarnika, wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy ciasto.

5. Pieczemy przez 20-25 minut w temperaturze 200 stopni.

6. W czasie pieczenia naleśnik będzie się wybrzuszał jak karpatka, ale to też zupełnie normalne. Podajemy z dżemem i/lub bitą śmietaną.

Przepis pochodzi z blogu Fińskie smaki.

Smacznego!

3 comments Add yours
  1. Bardzo ciekawie ten nalesnik wyglada, na pewno wyprobuje.
    Czy masz jakis duzy rodzinny airfryer? Ja wlasnie przymierzam siedo zakupu ale miotam sie miedzy kilkoma modelami.
    A przy okazji to przypomnialam sobie o Twoim waniliowo-cytrrynowym syropie, dawno go nie robilam. Od razu przystapilam do dziela i zrobilam, z ta roznica ze wycielam te biala warstwe pod skorka (to ma jakas nazwe ale nie pamietam jaka), dzieki temu moj syrop nie jest gorzki. D oherbaty doskonaly jak zwykle. Pozdrawiam!

    1. Hej Olu, obaj synkowie jedza te nalesniki codziennie od kilku tygodni. Pieke 2 wieczorem, studze, kroje na mniejsze kawalki a oni sobie tylko odgrzewaja w AF i zajadaja z dzemem. Pewnie im sie w koncu znudzi, ale jeszce nie teraz najwyrazniej. Zabrac ze soba kawalek do pracy tez mi sie zdarza, kiedy nie mam czasu przygotowac porzadnej jaglanki czy owsianki. Takze polecam. Z AF sprawa jest bardziej skomplikowana. Na co dzien jestesmy we 3 wiec nie potrzebowalismy duzego modelu, a jest w uzytku kilka razy dziennie – nigdy nie mialam mikrofali a AF sprawdza sie idealnie do podgrzewania. Postawione warunki przed kupnem – nie za wielki, by mogl stac na blacie, sprawdzonej marki, wykonczony porzadnie i bialy, bez tryliona opcji, ktorych sie i tak nie uzywa. Mamy taki model AIRFRYER PHILIPS XXL (7,3 l pojemnosci) i jestem z niego b. zadowolona. Wiecej detali do przekazania podczas konwersacji 😉 fajne tez sa te wieksze, 2 szufladowe – 9 l z serii 3000 ma go moja psiapsiolka i jest zachwycona.
      Serdecznosci!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *