Uwielbiam czerwcowe wieczory. Kiedy można w niepewności zmierzchającego dnia usiąść na tarasie i posłuchać, jak przedmieścia nieśpiesznie układają się do snu. Ten czas tak pachnie beztroską i spokojem. Wiadomo – nie wydarzy się już nic. Koniec dnia. Koniec zmagań i pośpiechu. Można zwolnić. Zwinąć się w kłębek jak kot i po prostu być. Nic więcej.
Ja, dziecko wychowane w blokach nie znałam wcześniej tego uczucia. Nie znałam specyficznego zapachu takiego wieczoru, jego efemerycznego ciepła i melodii prawie-ciszy. Choć pamiętam, że można było wyłowić te tony w wieczornych spacerach po polach.
Taki czas zatrzymania, zasłuchania i wyciszenia jest bardzo potrzebny, przed gorączką nadchodzącego lata, wyjazdami, pakowaniem i całą tą skomplikowaną i wyczerpującą logistyką.
Zapalam na stole świeczki i kątem oka rejestruję nadchodzącego zza rogu domu kota. Właściwie to – wiem, że to jego pora i przyjdzie, bo jest tak czarny, że można się zdziwić wyłuskując z ciemności nocy dwa miodowe ślepia. Jest. Czeka w bezpiecznej odległości. Gotowy do ucieczki w ułamku sekundy. Już to przerabialiśmy. Wchodzę do domu po miseczkę, nakładam mu jedzenie, stawiam i oddalam się do stołu. A on siedzi tak i czeka, aż sobie pójdę, opuszczę ogród, nie może stracić czujności, pochylając się nad miską, kiedy jestem w pobliżu. I tak się bawimy. Myślę, że nie uda mi się go oswoić. A tak bardzo bym chciała.
I tak mijają te nieliczne ciepłe czerwcowe wieczory w tym roku. Za to prace ogrodowe przed domem ruszyły pełną parą, pada i jest w miarę ciepło w ciągu dnia – ziemia łatwa do skopania, trawa szybko wschodzi w takich warunkach. A pomidory na swoich tyczkach pną się jak szalone. Nigdy nie sądziłam, że z wiekiem zasmakuję i w ogrodnictwie.
Przygotowałam sobie wczoraj na obiad tę soczewicę i kiedy teraz piszę ten post już cieszę się na myśl, że jej spora porcja pozostała mi jeszcze na dzisiejszy i jutrzejszy lunch. Jest przepyszna, aromatyczna i pełna smaku. Idealna do lunchowego pudełka. Polecam gorąco!
Soczewica w sosie sezamowym
Składniki:
200 g zielonej soczewicy (namoczonej wcześniej)*
3 ząbki czosnku
1 łyżka kuminu
3 pomidory lub 1 cukinia (u mnie 2 pomidory i 2 małe cukinie)
pęczek kolendry (można zastąpić pietruszką, choć najlepsza będzie jednak kolendra)
sok z połowy cytryny
4 łyżki tahiny
1 mała czerwona cebula – do podania, w cieniutkich plasterkach
olej z oliwek
sólo i pieprz
u mnie dodatkowo – dukkah, do podania
* warto namoczyć wcześniej soczewicę, tak jak inne strączkowe, z dwóch powodów – namoczona lepiej się trawi a i czas gotowania jest zdecydowanie krótszy. Jeśli mamy czas – soczewicę moczymy 8 godzin (do dwunastu) – zalewamy wodą, z zapasem i odstawiamy. Po tym czasie płuczemy na sicie, zalewamy świeżą gorącą wodą, nie solimy, gotujemy z dużym natężeniem przez 2 pierwsze minuty, następnie zmniejszamy gaz i gotujemy do miękkości, sprawdzając regularnie, ponieważ namoczona wcześniej soczewica potrzebuje niewiele czasu – może to potrwać ledwie kwadrans. Soczewicę możemy ugotować z dodatkiem ziół – zdecydowanie wzbogaca to jej smak i aromat. Dodajemy liść laurowy, gałązki tymianku i/lub oregano. Po ugotowaniu odsączamy na sicie, skrapiamy oliwą i odstawiamy.
Przygotowanie:
- W czasie, gdy gotuje się soczewica siekamy drobno czosnek, odstawiamy na bok i obieramy ze skórki pomidory. W tym celu nacinamy je nożem i zalewamy wrzątkiem, po chwili wyjmujemy z wody i obieramy. Kroimy w dużą kostkę. Jeżeli zdecydujemy się na cukinię – obieramy ją i kroimy w dużą kostkę.
- Na dużą głęboką patelnię wylewamy oliwę z oliwek, przekładamy czosnek, pozostawiamy by się szklił, nie doprowadzając do zrumienienia. Dodajemy kumin, mieszamy i gotujemy tak jeszcze 2 minuty.
- Dodajemy pomidory i cukinię, następnie soczewicę, sok z cytryny, połowę posiekanej kolendry i tahinę.
- Dodajemy 70 ml wody i mieszamy, doprawiamy sola i pieprzem.
- Pozostawiamy na małym ogniu aż całość zgęstnieje. Podajemy lekko wystudzone. Posypujemy resztą kolendry, cebulą, skrapiamy oliwą.
- Jeżeli ma to być kompletny posiłek możemy wzbogacić go o 2 ugotowane na twardo jajka (według mnie ugotowane tak jak w szakszuce będą jeszcze lepsze).
- Na koniec, tuż przed podaniem posypuję całość domową dukkah – genialną przyprawą, którą z łatwością przygotujecie sami w domu, taka jest najlepsza, choć gotową można kupić.
Przepis mistrza Ottolenghi.
Smacznego!
Musi być pyszne. W najbliższym czasie wypróbuję:-) Aniu, poleciłam Twój blog na grupie kobiety blogerki. Nie wiem czy ten komentarz się pojawi, bo z bloggera komentarze moje giną. Nie ma ich nigdzie, nawet w spamie.
Problemów ze znikającymi komentarzami nie jestem w stanie wyjaśnić, niestety. Ale za polecenie – bardzo serdecznie dziękuję 🙂
Pozdrawiam Cię serdecznie
Ania
Pysznie. Piękne zdjęcia
Soczewica… jestem na tak 🙂
Zdjęcia obłędne, zachwycam się i pozdrawam
Dziękuję ślicznie,
serdeczności posyłam
Ania