Mam dziwne wrażenie, jakby nasz świat właśnie teraz zataczał kolejne koło na spirali czasu. Jest teraz trochę tak, jak wtedy, gdy przyjechaliśmy do Belgii, do naszego nowego domu. To właśnie wtedy pobrałam pierwszą lekcję dotyczącą belgijskiej pogody. Zawsze miej ze sobą parasol! Nieważne, że kiedy wychodzisz z domu rano, nad głową błękit nieba robi za tło dla słońca. Po południu, to samo niebo, nie zostawi na tobie suchej nitki, na wypadek gdybyś tej lekcji jeszcze dobrze sobie nie przyswoiła.
Wracam do domu wieczorem, tuż po burzy, której nie zwiastował ekran telefonu. (Ile czasu przyjdzie mi suszyć pozostawione rano na tarasie pranie???) Za jedyny oręż mam wycieraczki, zadające celne ciosy resztkom chlipiącego deszczu. Nad głową – w całym swym majestacie – cumulonimbusy, pierzyny przykrywające niebo aż po same uszy. Otwieram szybę, żeby poczuć ten zapach. Przeciąg w niebie. Niesie chłód i nadzieję. Jaka pogoda będzie jutro, po tym wietrzeniu nieba? Jedno jest pewne – weź ze sobą parasol, myślę 🙂
Trochę tak już mam, że kiedy wpadnie mi w ręce dobry przepis, lubię wykorzystywać go w różnych konfiguracjach i na różne sposoby. Publikowany ostatnio tutaj przepis Yotama Ottolenghi na galette z owocami jest zwyczajnie świetny (jak wszystkie jego przepisy). Jest też bardzo uniwersalny. Nie zawiera cukru – więc można się nim posłużyć w przygotowaniu tarty z warzywami. (Co zamierzam wkrótce przetestować). Na pierwszy ogień poszedł jednak inny pomysł – na rogaliki z czekoladą, z tego samego ciasta (zresztą także do przygotowania w wersji wytrawnej, choćby z fetą).
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. No i zebrałam burzę. Zachwytów. Choć nie tylko. (Kto sieje wiatr, sami wiecie …) Kłócili się o nie wszyscy, nawet ci, których o sympatię do rogalików w życiu był nie podejrzewała. Następnym razem potroję porcję, bo tyle chyba wystarczy na raz dla naszej familii. Przetestuję jeszcze opcję ich zamrażania tuż przed lub po upieczeniu, ciekawa jestem efektu, a lubię mieć takie łakocie w zanadrzu zamrażarki. Dam znać zainteresowanym, jaki efekt uzyskałam. Promise.
Spróbujcie koniecznie, bo są przepyszne. Kruche, chrupiące, lekkie i delikatne. (Myślę, że można z nich śmiało przygotować także klasyczne śniadaniowe croissanty), ale to już kolejny pomysł do wypróbowania 🙂
Kruche rogaliki
Składniki:
Ciasto:
120 g zimnego masła, pokrojonego w kostkę o boku 2 cm
185 g mąki pszennej i trochę do oprószenia
1/4 łyżeczki soli
1/8 łyżeczki proszku do pieczenia
85 g twarogu śmietankowego (użyłam serka Philadelphia)
2-3 łyżki śmietany kremówki (można zastąpić gęstym jogurtem naturalnym)
2 łyżeczki octu jabłkowego
Nadzienie:
konfitura lub krem czekoladowy albo masło orzechowe
Glazura:
1 duże jajko
cukier brązowy do posypania
cynamon mielony – jeśli lubicie
można je też posypać posiekanymi orzechami lub odrobiną grubej soli morskiej
Przygotowanie:
- Przygotowujemy ciasto. Pokrojone masło owijamy folią i wkładamy na 1 godzinę do zamrażarki. Do torebki strunowej wsypujemy mąkę, sól i proszek do pieczenia i wkładamy do zamrażarki przynajmniej na 30 minut. Wyjęte z zamrażarki sypkie składniki przekładamy do malaksera i miksujemy około 30 sekund, by dobrze się wymieszały. Dodajemy twaróg i miksujemy jeszcze 20 sekund, aż mieszanina będzie miała konsystencję grubej bułki tartej. Dorzucamy zmrożone kostki masła i miksujemy pulsacyjnie, aż powstaną grudki o różnej wielkości. Dodajemy 2 łyżki śmietany oraz ocet i miksujemy pulsacyjnie, aż masa zacznie się zbijać, jeśli trzeba dodajemy jeszcze łyżkę śmietany. Przekładamy ciasto na blat i zagniatamy, aż będzie zwarte. Owijamy je folią (lub wkładamy do torebki, w której mroziliśmy mąkę) i spłaszczamy na dysk. Wkładamy do lodówki na przynajmniej 45 minut (do 2 dni).
- Rozgrzewamy piekarnik do 210 stopni (z termoobiegiem 190 stopni).
- Wyjmujemy ciasto z lodówki 10 minut przed wałkowaniem, by było plastyczne. Dzielimy je na 4 równe części (każda o wadze mniej więcej 110 g). W czasie, gdy przygotowujemy pierwszą partię pozostałe trzy części wstawiamy do lodówki, aby ciasto niepotrzebnie się nie ocieplało.
- Układamy na blacie oprószonym mąką. Rozwałkowujemy w krążek o grubości 2 mm. Ostrym nożem kroimy ciasto na 8 równych trójkątów (tak, jak kroimy okrągły tort). Na dole każdego z trójkątów układamy małą (ok 1/4 łyżeczki) porcję konfitury lub kremu czekoladowego.Zwijamy rogaliki, układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, którą na czas przygotowania pozostałych możemy także wstawiać do lodówki. Rogaliki układamy zachowując nieduże odstępy.
- Postępujemy podobnie z pozostałymi częściami schłodzonego ciasta – uzyskamy w ten sposób 32 rogaliki, które przed pieczeniem smarujemy rozkłóconym jajkiem, posypujemy cukrem i cynamonem lub orzechami.
- Pieczemy około 15 minut (pierwsze 10 minut bez nawiewu, ostatnie 5 z termoobiegiem) do momentu aż będą bardzo rumiane.
- Wyjmujemy z piekarnika, przestudzamy na kratce.
Smacznego!
Byłam ciekawa tej burzy -zachwytów i zrobiłam też ja. U mnie nie było burzy tylko mruczenie i mlaskanie.
Rogaliki mieliśmy zabrać na wycieczkę, ale do wyjazdu zostały tylko 3 więc zabraliśmy krakersy kupione w sklepie.
Piekłam już z różnych przepisów ale te są najlepsze, połowę zrobiłam z kremem orzechowo-czekoladowym, połowę z dżemem z owoców czereśnio wiśni (są takie owoce).
Polecam, są mega pyszne, dziękuję za podzielenie się przepisem. Pozdrawiam
oooo dziewczyny robie i ja !!! Chce na Chrzest corki zrobic rogaliki i szukalam przepisu mamy swojej ale sprobuje te !!! Super Aniu dziekuje !!!