Scaloppine alla pizzaiola i oliwkowe purée.

 
 
Odkurzam kuchenne półki. Delikatnym ślizgiem szmatki
unicestwiam ślady upływającego czasu. Nie jestem przesadnie pedantyczna. Wiem,
że powinnam robić to częściej. Każdy drobiazg, choć nie ma ich dużo, waży
znacznie więcej niż w rzeczywistości i ma za sobą naprawdę długą drogę. Z Zielonego
Wzgórza, Zamoyskiego po dziś, tutaj, teraz…

 
Z szufladki ręcznego młynka wysypuje się resztka
zmielonej nie wiadomo jak dawno temu kawy. Pamiętam jeszcze kiedy i gdzie go
kupiłam.

 
– Jaki piękny ma pani płaszcz… – powiedziała moja
ulubiona sprzedawczyni w sklepie z herbatą. Zieloną piłam wtedy w ogromnych
ilościach a płaszcz wisi do dziś na wieszaku w starej szafie. Wciąż zastanawiam
się, czy znowu wróci do łask mody. I wciąż pamiętam, że podziękowałam za
komplement, to zasługa tego kołnierza powiedziałam jeszcze.

 
Zieloną herbatę i świeżo mieloną kawę.  

 
Kolej na stawiającą opór szmatce maszynkę do spieniania
mleka. Okoliczności nabycia wyostrzone w pamięci jak ołówek szkicowy, dokładny
i bezbłędny. Sentyment pokryty warstwą kurzu na słojach i słoiczkach, na
ulubionej cukierniczce, jednej z trzech w ciągłym użyciu. Po co ich aż tyle w
jednej kuchni? Doprawdy, nie wiem.  

 
Czas na książki, trzymane w możliwie największej
odległości od serca kuchni, płyty grzewczej. A tak mi się marzy kuchnia gazowa.
Może kiedyś.  

 
Tymczasem reaktywujemy stare kuchenne meble zmieniając
klamki. Zobaczysz, jak będzie pięknie przekonuję cud-męża. On trochę nie wierzy
w mój entuzjazm. Chciałaś przecież ją powiększyć. Tak, ale to wymaga nakładów.
A klasyczne białe meble mogą tak jeszcze stać z dziesięć lat. Wymienimy blaty i
kaloryfer, i jeszcze tylko piekarnik, i płytę i wystarczy. Jedna zazdroska
potrafi zmienić tak wiele. Lubię moją kuchnię. Strasznie ją lubię. Nawet bez
zmian, które w planach. Bo to atmosfera rozpływająca się w jej zapachach jest
ważniejsza. Patrzę na nią moimi oczami uwielbienia dla wszystkiego co się tu
wydarza. Procesów  tworzenia,
odtwarzania, odgrzewania i podgrzewania… Tyle codziennych zdarzeń, spotkań,
plam na obrusie i rozmów popijanych gorącą herbatą z cytryną i miodem, którą
parzę w dużym dzbanku, tak żeby wystarczyło dla wszystkich. Szelest liści za
oknem, śpiew ptaków na śliwie i lisy, zjadające kocią karmę tuż za progiem
werandy. Zapach czosnku i pomidorów, drożdżowego ciasta i brownie. Wielka siła
przyciągania. 

 
Lubicie swoje kuchnie? 

 
Ja lubię też kuchnie naszych przyjaciół. I nie jest ważne,
jakiej marki meble czy sprzęt się tam znajduje ale świadomość, że każdy posiłek
przygotowywany jest z wielkim entuzjazmem, radością i chęcią podzielenia się.
Pamiętam historię wybitej ściany i tej, na której tynk zeskrobywano godzinami.
Pewną mikroskopijną kuchnię w Bydgoszczy, gdzie wujek Marek lobi najlepse
tosty z zółtym selem.
 
Dziś zapraszam Was na prawdziwie włoski obiad. Niezwykle
prosty, szybki i łatwy w przygotowaniu. Przepis na scaloppini i sos pomidorowy
pochodzi z książki Tessy Capponi, która na kilka długich godzin pozwoliła mi
się przenieść w inny wymiar, toskańskiej rzeczywistości. Zamarzyła mi się
podróż do tych miejsc, najlepiej teraz, natychmiast. Tymczasem musiały
wystarczyć kuchenne wariacje na temat. Oliwkowe purée wymyśliłam sobie sama,
wydawało mi się, że dobrze będzie tu pasowało. Miałam  nosa. Polecam gorąco. Izo, Krzysiu – wiem, że
Wy na pewno spróbujecie. To także z myślą o Was ten wpis i przepis.
 
Scaloppine alla
pizzaiola
 
 
Składniki:
700 g młodej wołowiny (zrazówki)
1 szkl. sosu pomidorowego
2 czubate łyżeczki suszonego oregano
4 łyżki oleju lub oliwy z oliwek
1 łyżka kaparów
250 g mozzarelli
sól, pieprz 
 
Przygotowanie:
1.      
Mięso kroimy w ciennkie plastry, lekko zbijamy.
2.     
Na dużej patelni obsmażamy mięso na oleju, aż puści cały
sok i ładnie się zrumieni, solimy.
3.     
Polewamy mięso sosem pomidorowym, posypujemy oregano,
zmniejszamy ogień i dusimy pod przykryciem około 20 minut (lub do miękkości).
4.     
Pięć minut przed końcem gotwania ukłądamy na każdym
kawałku z osobna plasterki sera. Patęlnię znowu przykrywamy i odczekujemy aż
ser się rozpuści.
5.     
Przed podaniem posypujemy kaparami i szczyptą świeżo
zmielonego pieprzu.
 
Zimowy sos
pomidorowy
 
 
Składniki:
1 ½ kg świeżych pomidorów lub odpowiednia ilość pomidorów
w zalewie albo 1 litr przecieru
4 średnie cebule
1 marchew
1 kawałek selera nasiowego (nie można go zastąpoć selerem
korzeniowym, więc jeśli nie mamy naciowego, to trudno)
2-3 ząbki czosnku
5 łyżek oliwy z oliwek
1 łyżka suszonej bazylii lub garść świeżej
½ pęczka zielonej pietruszki
sól, pieprz, cukier 
 
Przygotowanie:
1.      
Pomidory sparzamy, obieramy ze skórki (jeżeli używamy
żwieżych) i kroimy na kawałki.
2.     
Oczyszczamy i kroimy na kawałki pozostałe jarzyny.
3.     
Do garnka o grubym dnie wrzucamy pomidory, jarzyny,
obrany czosnek, zieloną pietruszkę, bazylię i oliwę. Mieszamy dokładnie.
4.     
Gotjemy na łagodnym ogniu przez mniej więcej 1
godzinę,  pod przykryciem, mieszając od
czasu do czasu.
5.     
Po tym czasie sos studzimy, rozdrabniamy mikserem i/lub
przecieramy przez sito.
6.     
Stawiamy z powrotem na gazie, dodajemy sól, pieprz i
łyżeczkę cukru (dla złagodzenia kwaśnego smaku, który jest w pomidorach), i
gotujemy na łagodnym ogniu jeszcze przez godzinę.
7.     
Aby przygotować scaloppine alla pizzaiola potrzebujemy
połowę porcji sosu pomidorowego z powyższych składników. Resztę zamrażamy na
później lub gorący przelewamy do wyparzonych słoików i przechowujemy na
później.
 
Przepisy na scaloppine i sos pomidorowy pochodzą z
książki Tessy Capponi-Borawskiej „Moja kuchnia pachnąca bazylią”.
 
Oliwkowe purée 
 
Składniki: dla 2 osób
2 ząbki czosnku
40 g zielonych oliwek bez pestek
1 łyżeczka bazyliowego pesto
2 łyżki oliwy
375 g ugotowanych w osolonej wodzie ziemniaków
2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
1 łyżeczka majonezu
pieprz 
 
Przygotowanie:
1.      
Oliwki miksujemy z oliwą, pesto i czosnkiem.
2.     
Łączymy je z ugotowanymi ziemniakami i ucieramy z
jogurtem i majonezem na gładkie purée. Doprawiamy. Podajemy.
 
Smacznego!
13 comments Add yours
  1. Ja też lubię Twoją kuchnię…:) Cukierniczek nie pamiętam… A półkę z książkami "przeleciałam" kilka razy… A dzbanek dla wszystkich był i u nas w domu… Jeju…, jak ja tęsknię za tamtym czasem – tak wiesz…, w gardle tęsknię… Twoje dzieci(no.., jedna panna) też tak będą miały…
    Swoją kuchnię 2×2 też lubię, ale stołu mi w niej brak…
    O Tessie już DAWNO myślę… – przekonałaś mnie:) Kto jak nie Ty?:)
    Jak mi się podoba ten przepis na zrazówki;), a olivkowe puree musi być bardzo smakowite:). Ilość wołowiny na 2 porcje?
    Uściski najmocniejsze, Kochana Anna !!!!

    1. To Ty jeszcze nie spisz o tej porze?! Oj nieladnie 🙂
      Zdaje sie, ze cukiernic przybylo od Twojej wizyty, a wiesz, ze cukru w domu naszym zabraknac nie moze i miodu tez…
      W takim razie do zyczen powinnam dorzucic stol jeszcze chyba? Tak, zdecydowanie dorzucam.
      Tessa mnie oczarowala historia i prostota. Polecam ja wszystkim. No i znajdziesz tam na oko swietne 4 przepisy na krolika…
      Ilosc wolowiny jest na 4 porcje wlasciwie. U nas pol kilograma wystarczylo na 4 osoby ale chlopcy jedza jak ptaszki, szczegolnie jesli to cos ma – fuj – SOS!
      Buziaki i usciski, Kochana Moja

      Anna

  2. czuję się oczarowana postem. piszesz pięknie. z polotem, ciekawie, ciepło.
    Dzięki Tobie przypomniałam sobie, ile ważnych chwil wiąże się z drobiazgami. guzik znaleziony gdzieś na chodniku, podczas spaceru z ukochanym… znaczek pocztowy z listu od nieżyjącej babci. Wszystko odżywa, kiedy tylko odżywają wspomnienia.

    pozdrawiam,
    Karmel-itka!

    1. Wzruszyla mnie Twoja wzmianka od znaczku z listu… zazdroszcze Ci takiego skarbu. Ichoc ktos moglby uznac to bezuzyteczne zbieractwo ja wiem swoje. Niewiele jest przedmiotow w moim otoczeniu, ale wszystkie one znacza wiele, bardzo wiele… I warto czasami powrocic do wspomnien, ktore ozywaja. Zeby nastepnie postawic kolejny krok naprzod… Serdecznie Cie pozdrawiam

      Anna

  3. Kuchnia to moje ulubione pomieszczenie 🙂 ja jeszcze nie mam swojej wymarzonej, ale nawet jak już będę w niej urzędować, zapewniam, że nigdy nie będzie perfekcyjnie czysta 🙂

    1. Podobno dobre kucharki zawsze maja troche nieladu w kuchni, a te sprzatajace sterylnie nie maja za wiele polotu… to opinia krzywdzaca zapewne i nie wiem doprawdy ile w niej prawdy. Z pewnoscia lepiej, zeby w kuchni znajdowal sie ktos kto lubi gotowac niz ktos kto lubi sprzatac a najlepiej, zeby wszystkie te pasje laczyly ise w jednej osobie. Osobiscie znam jeden taki przypadek. Doskonaly. Dla mnie nie do doscigniecia. Serdeczne pozdrowienia

      Anna

  4. Lubię być i działać w nowej kuchni. Wszystkie nerwy, płacze i stresy tylko ją uszlachetniły 😉 Lubię resztki starego pieca, starą szafkę pod wielkimi starymi oknami i nowy drewniany blat. Wszystko się wymieszało i jest po mojemu 😉
    Z porządkiem to różnie bywa, a właściwie zwykle tak samo, czyli słabo 😉 Każda kuchnia ma ten problem, że nie chce się sama sprzątać, a im większa powierzchnia tym większe pobojowisko. I tak ją uwielbiam. I kuchennych gości też.
    Ściskam ciepło, mimo, że pogoda robi to ostatnio za mnie 😉

    1. Resztki starego pieca… rozmarzylam sie… Pamietam jescze stare kaflowe piece w kazdym pokoju w domu dziadka Leona i jak w nich palil i stary kuchenny piec na wsi u cioci-babci… Nowe drewniane blaty tez mi sie marza…
      Tak jak piszesz, najwazniejsze, zeby bylo po mojemu…
      Mamy wielu takich gosci co siadaja z nami przy stole w kuchni wlasnie, a nie w jadalni. I zawsze pomagaja w sprzataniu, to tez fajnie…
      Moze u Was gorac ale u nas 10 stopni od wielu dni i tylko czasami przestaje padac a ogrzewanie w domu ciagle wlaczone wiec za sloneczne pozdrowienia szczegolnie dziekuje, moc serdecznosci

      Anna

  5. Czasami jedno słowo wywołuje lawinę wspomnień i falę czułości 🙂
    Bydgoszcz. Moja rodzinna Bydgoszcz.

    Też uwielbiam zapach kuchni, najbardziej tej na wsi, u dziadków.

    Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *