Mój tata zawsze chciał, żebym została nauczycielką. Ba! Był przekonany, że tak właśnie skończę (ups!) Trzeba przyznać, że wybór filologii polskiej jako kierunku studiów, długo pozwalał mu tak właśnie sądzić. Dla mnie ten wybór, oczywisty od kiedy miałam gdzieś tak 13 lat, był pokierowany wielką miłością do książek. Wówczas, i nawet w chwili przekroczenia progu uczelni, nie zastanawiałam się nad ewentualnymi edukacyjnymi implikacjami w przyszłości. Liczyła się tylko literatura.
Już pierwsze zajęcia w ramach specjalizacji nauczycielskiej mnie sparaliżowały. Zrezygnowałam, może zbyt łątwo, zbyt pochopnie, ale inaczej wtedy nie mogłam. Postanowiłam zająć się dziennikarstwem. Wówczas nie wyobrażałam sobie siebie w szkole, jako nauczycielki. Teraz, kiedy od rana odrabiam najpierw biologię, potem angielski i kończę na filozofii – uświadamiam sobie ogrom pracy nauczycielskiej i związaną z nim odpowiedzialność. I myślę sobie – że dobrze się stało.
Ironia losu jest taka, że nauczycielką została moja siostra 🙂 najmłodsze dziecko w rodzinie, po której nikt by się tego nie spodziewał. A dla niej była to naturalna ścieżka rozwoju zawodowego.
Tata do dziś kręci głową nad tym, jak to się nam poukładało.
Z naszej dwójki to ja jestem ta rozważna i może dlatego tak niepojęty dla szanownego papy jest obrót spraw w tej kwestii. Faktem jest, że jesteśmy bardzo różne. By nie sięgać daleko – choćby w kwestii kulinariów. Na mnie to kuchnia działa jak magnes (a już na pewno – lodówka 😉 ją ciągnie w stronę mody 🙂
Jak by nie patrzeć – bilans się zgadza, nauczycielka w domu jest 🙂 O dziwo, to moja siostra, przed lata całe wystrzegająca się kuchni jak ognia dała mi ten przepis. I było to chyba pierwsze ciasto, które upiekła samodzielnie i które jej wyszło. (Nic mi nie wiadomo, czy wcześniejsze próby były sukcesem, bo mam podstawy zakładać, że ich po prostu nie było 😉
Dość na tym, że ten jej sernik jest naprawdę popisowy, wszyscy go lubimy. Pierwszego dnia jest lekki jak puch, drugiego – podobno najlepszy (to zdanie cud-męża), według mnie, to trzeciego zyskuje pełnię smaku (tężeje i wilgotnieje). Dlatego to idealne ciasto, by przygotować je z wyprzedzeniem, na Święta. Polecam gorąco!
PS. Siostra by mi nie wybaczyła, gdybym tu nie dodała, że jej dystans w stosunku do kuchni zdecydowanie się zmniejszył. Po latach separacji pewnie nie będzie miał mocy miłości od pierwszego wejrzenia, ale ma szanse być całkiem solidnym związkiem z rozsądku.
Buziaki Szachrajko!
Sernik czarno-biały
Składniki:
Ciasto czarne:
2 szkl. mąki
1 szkl. cukru (można zmniejszyć do 3/4 szkl.)
1 szkl. oleju
1 szkl. mleka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
5 łyżek dżemu/konfitury (ja używam domowego dżemu z czarnej porzeczki)
4 łyżki kakao
2 jajka
Masa serowa:
750 g twarogi sernikowego
100 g masła
2 łyżki mąki ziemniaczanej lub budyniu
1/2 – 3/4 szkl. cukru
2 jajka (osobno żółtka i białka)
1 łyżeczka esencji waniliowej
Przygotowanie:
- Przygotowujemy ciasto czarne. Miksujemy jajka, cukier i olej. Dodajemy resztę składników, miksujemy do połączenia. Połowę masy wylewamy na dno foremki wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej masłem i wysypanej mąką/kakao o wymiarach 25 x 37 cm.
- Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni.
- Przygotowujemy warstwę serową. Żółtka ucieramy z miękkim masłem pokrojonym na mniejsze kawałki i z cukrem. Następnie powoli porcjami dodajemy twaróg, potem mąkę i wanilię. Ubijamy na sztywno białka i dodajemy je do masy serowej delikatnie łącząc łyżką drewnianą. Wylewamy całość na czarne ciasto w blaszce, rozsmarowujemy równomiernie.
- Pozostałe ciasto czarne wylewamy na wierzch, wyrównujemy.
- Wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez około 45 minut.
- Wyjmujemy z piekarnika i studzimy przed pokrojeniem. Przechowujemy szczelnie zamknięte.
Smacznego!