Dzielące nas odległości zaostrzają apetyt. Na informacje o drobnych szczegółach codziennego życia, wydarzeniach, przyjaciołach, sukcesach, nastrojach i terminie najbliższej wizyty (zawsze z nadzieją w głosie…) Głodu tego jednak prawdopodobnie nie da się zaspokoić, za to poziom pomysłowości wzrasta i wciąż szukamy nowych form komunikacji. Byle usłyszeć swój głos i zasnąć z pewnością, że wszystko w porządku.
Ciasto na makowe paluchy tak bardzo przypadło mi do gustu, że postanowiłam wykorzystać je jeszcze na inny sposób. Pozmieniałam proporcje, ponieważ zależało mi na tym, aby efekt był słodki, maślany i puszysty. I wiecie co? Udało się! Wyszło niesamowite. Spróbujcie, jest bardzo proste i stosunkowo szybkie w wykonaniu.
Składniki :
138 g wody
80 g miodu
275 dg mąki
4 g drożdży instant
20 g mleka w proszku
65 g miękkiego masła
3 g soli
Dodatkowo:
ziarna do posypania, jajko roztrzepane z mlekiem do posmarowania
Przygotowanie:
1. W misce mieszamy wodę z miodem, dosypujemy mąkę i drożdże, mieszamy.
2. Dodajemy resztę składników i gdy się połączą zagniatamy gładkie ciasto (5-10minut)
3. Zostawiamy na 1 godzinę w cieple do podwojenia objętości.
4. Ciasto dzielimy na 8 równych części i zostawiamy jeszcze 15 minut pod przykryciem.
5. Formujemy kulki, które układamy w formie kwiatu w foremce o średnicy 22 cm, blisko siebie, tak aby się stykały. (Pozostanie jeszcze trochę miejsca wokół tak uformowanego kształtu, ale po wyrośnięciu kwiat powinien wypełnic całą foremkę).
6. Pozostawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok.45 minut.
7. Nagrzewamy piekarnik do temp. 200°
8. Smarujemy każdy płatek jajkiem roztrzepanym z mlekiem i posypujemy ulubionymi ziarnami według uznania.
9. Pieczemy 15 minut.
10. Studzimy na kratce.
1. Bułka jest słodka w smaku, choć jadłam ją też z Philadelfią. Możecie zmniejszyć ilość miodu.
2. Na drugi dzień smakuje tak samo.
3. Mogłaby zachować niezmieniony smak nawet na 3 dzień, ale tak długo z pewnością nie poleży…
4. Wedle wskazań mojej babci: tak jak zresztą każdego drożdżowego wypieku, nie należy słonecznej bułki przygotowywać w 2 przypadkach (lub liczyć się z możliwym niepowodzeniem, jeśli podejmiemy ryzyko):
– gdy pogoda za oknem zapowiada burze, powietrze jest skisłe lub doskwiera duchota
– gdy jesteśmy w fatalnym nastroju.
Smacznego!
jakie równiutkie kule 🙂 Aż chce się sięgnąć po jedną. I te ziarenka… No miodzio! Jestem zauroczona 🙂
Telefon miewający słabsze dni…:):):) Pomysłowości zatem niewyczerpanej Ci życzę, Kochana:)
Tyle pyszności chciałabym od Ciebie , Aniu, wypróbować, ale… to się tak nie da… Teraz na kilka dni muszę wyjechać…
A cisto wygląda pysznie lekko i aż mam ochotę na ten kawałeczek, chociaż jestem po chałce:)
I to wiadro słoneczników… Urocze bardzo, zawłądnęło moim sercem – bułka słonecznik i słoneczniki prawdziwe – cudo…!!!
Uściski:*
Dobrze znam te codzienne telefoniczne rozmowy na wszystkie z mozliwych tematow. Co dziwne nie mam ich wciaz dosyc. Moi rodzice rowniez. Wiem, ze oni tesknia i wciaz wypatruja swojego wnuka. W ich glosach tez pelno jest nadziei…
Buleczki sa przepiekne. Takie rowniutkie, ze az nie moge przestac sie zachwycac. Juz zapisuje przepis aby mi nie umknal 🙂
Piękna, ach! I jaka równa, istne słoneczko 🙂
Milk_chocolate,
sa takie rowniutkie dzieki ciastu, bardzo plastycznemu i gladkiemu, swietnie sie z nim wspolpracowalo, pozdrawiam
Ewelino,
ja wiem, ze jestes zajeta i ciagle w biegu, "do zobaczenia" zatem za kilka dni, uwazaj na siebie, sciskam
Majka,
sama wiesz jak jest, ciagla, niekonczaca sie tesknota, wakacje blisko, tak na pocieszenie, pozdrawiam Cie serdecznie,
Maniu,
sloneczka nad glowa zycze i na talerzu, przy porannym sniadaniu rowniez…pozdrawiam
Anna
Piękne, piękne bułeczki!!!
Mam słabość do pieczywa w ogóle, walczę z tym co prawda ostatnio, ale jak się naoglądam takich zdjęć, to od razu mam ochotę…
Tym bardziej, że paluchy, o których czytałam kilka dni temu u ciebie, to mój niekwestionowany przysmak z dzieciństwa… 🙂
Pozdrawiam gorąco, bułecznie ;-)))
Aniu! Niezmiernie jestem ciekawa jakie to inne sposoby komunikowania się wymyśliliście?:) Wspaniała opowieść i równie piękne bułeczki – cudowne! Musze koniecznie spróbować, ale zgodnie ze wskazówką Twojej babci, jak i mojej, poczekam aż mi zupełnie minie ten nastrój.
Pozdrowienia!
rozbawiła mnie historia o telefonicznym monologu 🙂
a bułeczki.. są piękne. z tymi ziarenkami.
Marpil,
Dzieki za info o "Teoretyzmie" szkoda, ze musze poczekac jeszcze 2 tygodnie, zanim bede mogla ja kupic… a buleczka, czy paluchy na pewno w zwiazku ze wspomnieniami dzieciectwa posmakuja i To bie i malzonkowi, pozdrawiam Cie serdecznie,
Anno-Mario,
Moze juz minal? Przynajmniej taka mam nadzieje i trzymam kciuki. O innych sposobach jeszcze opowiem, przy okazji, usmiechow duzo i slonca, sciskam
Asiejko,
fajnie, ze wrocilas, i ze udalo mi sie Cie rozweselic. Ja ostatnio fotografowalam zachod z perspektywy okna polaciowego, moze zamieszcze te zdjecia, zobacze jeszcze, sciskacze
Anna
Po prawie dwóch latach takiego dzwonienia, co prawda z działającego w dwie strony telefonu, teraz mogę cieszyć się bliskością rodziców…
możemy się już teraz odwiedzać, tak po prostu, na obiad się zapraszać i być razem…
Chętnie odwiedzę ich kiedyś z takimi słonecznymi bułeczkami…
Zakochałam się w tych zdjęciach. Robię!
Alez piekna ta 'bulka' Anno! Siedze zapatrzona w zdjecia i zauroczona 🙂
A gluchy telefon czasami chyba moze byc z lekka denerwujacy, niestety znam to z wlasnego doswiadczenia 😉
Pozdrawiam!