Syrop pomarańczowy z cynamonem i żurawinami. Gdy wracam, lubię…

Kiedy wracam do domu lubię zachłysnąć się jego zapachem. Dusznawym w porze letniej lub bijącym chłodem, tak jak teraz.
Lubię pomrukiwania kota spragnionego pieszczot, które elektryzują czubki palców i dłonie, aż po łokcie. Jakby mówił – A ja tak czekałam i czekałam. Jesteście wreszcie. Jak dobrze.
Jak. Dobrze.
Lubie spokój domu, w którym przez ostatnie dni mieszkała tylko cisza i pustka. Potrzebuję tego spokoju, by wrócić do siebie po wielokrotności przeżyć przeróżnych, intensywnych, pełnych emocji. Spokoju przystani, której zawsze wyglądam, niezależnie od tego, jak daleko jeszcze do brzegu. I cieszy nawet to dziwne poczucie, jakby było się intruzem. Trochę tak jest. Wyjeżdżamy i wracamy z miejsc, które nas zmieniają, przywozimy stamtąd nowe przedmioty, którym trzeba poszukać miejsca. Znaleźć nowe schowki, przesunąć coś, odstawić, zaburzając ustanowiony wcześniej porządek.   
Kiedy wracam potrzebuję też uspakajającego telefonu do domu. Wszyscy jesteśmy zdrowi – w słuchawce. Wtedy jestem naprawdę spokojna. Jakby wszystkie inne rozmowy w podróży nie miały tej siły i wagi.
Lubię porozmawiać z sąsiadami. O tym, jak tu było, gdy nas nie było. Ucieszyć się na ich widok i zapewnienia, że nic szczególnego się nie wydarzyło. Że koty już się z nimi oswoiły. Usłyszeć trochę wiadomości, szczęśliwie nigdy politycznych.
Lubię wreszcie otworzyć klapkę komputera. Tak jak otwiera się ulubioną książkę, do której ciągle się wraca. Z ciekawością, radością. Zawahać się nad hasłem, zagubionym na chwilę w pamięci. Poczytać. Uśmiechnąć się. Zagubić w tym świecie na chwilę. Zatracić, by już następnego dnia odnaleźć właściwy i tak potrzebny dystans.
 I tak przez cały dzień. Lubię powłóczyć się po domu, bez pośpiechu i bez celu, szurając nogami w kapciach, przysiąść na schodkach, dotykać krawędzi i powierzchni, ogarniać przestrzeń wzrokiem przyzwyczajającym się do jakby nowych odległości od ściany do ściany, od okna do kuchni i w powrotem. Odnaleźć sięna nowo. W swoim. W naszym. Domu.
A wieczorem, gdy liczba nierozpakowanych bagaży dramatycznie nie spadła, lubię jeszcze obejrzeć się wstecz, do tego co właśnie minione, do świadomości, wczoraj o tej porze…
Planowałam opublikować jeszcze przed wyjazdem kilka nowych przepisów. Ale się nie udało. Między innymi na ten syrop, który osładzał nam herbatę. Tak bardzo, że wciąż chciało sięjeszcze i jeszcze. Niezwykle aromatyczny i intensywny w smaku. Ma wiele zastosowań. Możecie dodawać go do deserów, lodów,  sałatek owocowych, aromatyzować nim babki i spody do tortów, dolewać do herbaty z odrobiną Cointreau lub rumu, by bardziej rozgrzewała. Syrop można także wzbogacić goździkami. A owoce wyjadać w całości, razem ze skórką z kubka, po wypiciu herbaty.
 
Syrop pomarańczowy z cynamonem i żurawinami
Składniki:
sok z ½ pomarańczy
1 dyża pomarańcza bio, w całości
1 szkl. wody + 1 i 1/2 szkl. cukru
10 cm kawałek kory cynamonowej
40 g suszonej żurawiny
1 łyżka soku z cytryny
3 łyżki alkoholu (rumu, Cointreau, koniaku) – opcjonalnie
Przygotowanie:
1.       W garnuszku o grubym dnie zagotowujemy wodę z cukrem. Gotujemy do rozpuszczenia cukru. Kiedy syrop jest już klarowny gotujemy go jeszcze przez 20 minut. Powinien lekko zgęstnieć. Dodajemy sok z pomarańczy i cytryny oraz korę cynamonową podzieloną na 2 kawałki. Odstawiamy.
2.      Zalewamy wrzątkiem żurawinę. Po kilku minutach odsączamy dokładnie na sitku.
3.      Pomarańczę dokładnie myjemy, kroimy na plastry o grubości do 8 mm i każdy z nich na półksiężyce. Dodajemy je do syropu razem z żurawiną.
4.      Całość zagotowujemy i pozostawiamy na ogniu pezez 20 minut. Odstawiamy do wystudzenia. Wstawiamy na noc do lodówki.
5.      Następnego dnia zagotowujemy ponownie. Gotujemy około 30 minut, pilnując by pomarańcze się nie rozpadły. Na koniec doprowadzamy do wrzenia, dolewamy alkohol i przelewamy do 2 słoiczków rozkładając równo składniki. Zakręcamy. Przechowujemy w lodówce.

Smacznego!

14 comments Add yours
  1. Pieknie napisane Aniu… Ja mam podobnie kiedy wracam do domu…jego zapach dziala na mnie zawsze tak kojaco. Jak to mowia: wszedzie dobrze, ale w domu najlepiej 🙂 A pierwsze co robie po przyjezdzie to wlasnie telefon do najblizszych. Ze juz wrocilismy, ze wszystko w porzadku i u nas i u nich…

    Syrop wyglada niesamowicie smakowicie 🙂 Z wielka przyjemnoscia i ja dodalabym go do herbaty lub jakiegos deseru. Zanotowalam przepis :))

    Usciski.

  2. Jakze tu nadarzyc za Toba Aniu, niedawno byl cytrynowy i juz pomaranczowy 😉 I tutaj Cie zaskocze – zrobilam cytrynowy i wyszlo za malo, wyobrazasz sobei za malo? :))) Twoj cytrynowy syrop jest tak pyszny (jako syrop do wody, jako syrop do jagurtu) ze skonczyl sie ledwie gdy go zrobilam? I ta wna wanilii – boska… :* wielki Ania

  3. Majeczko,
    tak sobie tez myslalam piszac te slowa, ze pewnie niektore z tych "lubie, potrzebuje" gdy wracam, jest typowe nie tylko dla nas. DOm ma swoja sile przyciagania. Kazdy. I tak jest dobrze i pieknie. Ciesze sie, ze przepis Ci sie podoba. Sprobuj koniecznie, polecam i serdecznosci sle,
    Moja Kawiarenka,
    ciesze sie bardzo i pozdrawiam
    Aniu,
    to pewnie byly bardzo kolorowe sny 🙂 Buziaki
    Kuchennefascynacje,
    tak czasami lepiej, zwlaszcza jesli bedziemy podawac go dzieciom, pozdrowienia serdeczne
    Aniu,
    ten nasz kot a raczej kotka, to takie troche chyba, bo nie wiem na pewno, pokrzywdzone zwierze. I ono bardzo sie do nas tuli i zawsze nas wyglada i czeka. Drugi kot to cazlkiem tak jak Twoj. I jest rownowaga. Kocia. Serdecznosci, Droga Aniu
    Dota,
    ladnych i bilogicznych, to bardzo wazne. Zycze powodzenia i pozdrawiam serdecznie
    Majana,
    i tak wyglada i pachnie, a smakuje jeszcze lepiej 🙂 Buziaki,
    Basiu Droga,
    co ja poradze, ze oba one glownie sa naszymi ulubionymi smakami. Teraz to juz nie sezon, ale z czasem pojawia sie tu jeszcze inne syropy. Troche ich jest jeszcze do pokazania. Na przyklad grejfrut z mieta i pieprzem.
    Nawet nie wiesz, jak sie ciesze, tym Twoim cytrynowym. Ja go ciagle nastawiam od nowa bo i u nas ginie w tajemniczych okolicznosciach a i na prezenty sie rozchodzi… Pomaranczowy to juz wstawiam w slojach niemal litrowych… Serdecznosci,
    Anna

    1. A ja tez się cieszę jak wracacie:) i jak Was nie mam to myślę…:)
      Ty wiesz jak ja bym chciała się powłóczyć po domu… Jak bym chciała… Ale CI zazdroszczę tej włóczęgi… Tymczasem piszę z pracy, bo mam chwilkę.

      Anno, to przepis na dwa słoiczki? Jak Buru mówi, że za mało, a ja chcę zrobić to do litrowego słoja, to porcja razy cztery? U nas pomarańczy bio niet:(, takie jakie są trzeba będzie wyszorować.
      Mocno przytulam!
      p.s znaczy teraz masz klapkę?

  4. O tak, potwierdzam Ewelina – cytrynowy trzeba robic min. w pollitrowym sloju, z 2 cytryn minimum! I ta slodycz wanilii jest niesamowita!! Usciski sle 🙂

  5. Ewelino Droga,
    w niedziele wloczega przykazana, wiec Ty pewnie tez sie stosujesz, mam nadzieje 🙂

    Nawet jesli bedziesz robic z poczwornej porcji, to zawsze lepiej jest zamknac syrop w malych sloiczkach. Tak jest poreczniej. W naszym przypadku sprawdza sie duzy sloj, bo nas jest wiecej…

    Klapka mam, taka spadkowa, po cud-mezu, ale stary sprwet tez jeszcze dziala, na szczescie, choc marzy mi sie moj wlasny, tylko moj…

    Buziaki serdeczne,

    Basienko,
    rzeczywiscie, efekt takiego polaczenia jest zaskakujacy, pozdrowienia serdeczne
    Emma,
    dziekuje i pozdrawiam

    Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *