Zasadniczo, nie mam powodów do narzekań… Cud-mąż nie od parady ma swój przydomek. (Gdyby ktoś pytał – mój to – Zosia-Samosia). Mam więc Ci ja męża, co prasuje sam swoje koszule i inne t-shirty. W ten sposób, każde z nas ma swoje wszystko na głowie.
Nie powinnam się więc dziwić, gdy oto pewnego dnia wracam z pracy, a mąż, cały w skowronkach, (dałabym sobie głowę uciąć, że i z lekkim rumieńcem na twarzy) oświadcza – Kupiłem nam żelazko!
– Ale jak to? Tak bez uzgodnienia ze mną??? Mam nadzieję, że nie tego steamera??? (zapytałam, mając na uwadze jego ostatnie gadżeciarskie fascynacje)
– Nie… – odparł z lekkim ociąganiem (chciałaby dusza do gadżeciarskiego nieba…)
Słowo się rzekło, żelazko kliknięte, zamówienie krążyło już gdzieś w wirtualnych czeluściach e-commerce.
I oto nadszedł ten dzień. Tadaam! Pokaźnych rozmiarów karton z blikiem nowości rozsiadł się w salonie. Najwyraźniej nie nadszedł jeszcze jego czas, bo dopiero 2 dni później nadejsza chwila wielkiego comming out.
Nie będę opowiadała ze szczegółami tej historii, by nie przedłużać. Cud-mąż chwycił pod pachę koszul spory zapas (podejrzewam, że przygotowywał się na ten moment już od jakiegoś czasu) i skierował swe kroki w stronę salonu. Miałam świetną miejscówkę – mezzanina tuż nad salonem, nie było sensu szukać innych czatowni (poczułam się nagle jak amator birdwatchingu).
Żelazko ze stacją parową – czyli nowa zabawka mojego męża sapała, pipała i w ogóle była/jest głośna. Cud-mąż jednakowoż zachwycony (i tym razem bez wątpienia w rumieńcach). Mój James Bond prac domowych i innych zagnieceń powierzchni gniecących się, no naprawdę…
I tylko ja, głupia, miast cieszyć się – w konsternacji. Z powodów, które trudno zwerbalizować, myślę jednak, że wyczuwacie ich klimat.
Dziś polecam Waszej uwadze pyszną tartę z pomarańczami i kremem z serka philadelphia. Bardzo aromatyczną, wilgotną i mocno pomarańczową. To ciasto z serii tych, wywołujących reakcję Mmmhhmmmm…! tuż po pierwszym kęsie.
Pięknego weekendu, Kochani!
Tarta migdałowa z pomarańczą
Składniki:
Na ciasto:
90 g mąki plus dodatkowo do wysypania foremki
100 g mielonych migdałów
2 łyżki świeżo startej skórki z pomarańczy (z 1-2 owoców)
120 g cukru (może być trzcinowy)
½ szkl. oleju
2 duże jajka w temperaturze pokojowej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
3 łyżki (45 ml) soku z pomarańczy
80 ml (1/3 szkl.) maślanki lub jogurtu naturalnego
Ponadto:
1 łyżka cukru pudru
1/3 szkl. (80 ml) soku z pomarańczy
Na krem:
1 łyżka soku z pomarańczy
250 g serka philadelphia w temperaturze pokojowej
1 szkl. (120g) cukru pudru
60 g masła w temperaturze pokojowej
2 łyżki świeżo startej skórki z pomarańczy (z 1-2 owoców)
Przygotowanie:
1. W misce palcami łączymy posiekaną drobno skórkę z pomarańczy z cukrem. Dzięki temu skórka zmięknie i uwolni maksymalną ilość cytrusowej esencji.
2. Dodajemy olej, mieszamy na gładko. (Do tego momentu wykonujemy pracę bez użycia miksera).
3. Uzyskaną masę przelewamy do misy miksera. Dodajemy po 1 jajku, cały czas mieszając, aż do uzyskania gładkiej masy.
4. W osobnej misie łączymy suche składniki. W kolejnej maślankę z 2 łyżkami soku pomarańczowego.
5. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
6. Do masy jajecznej dodajemy na przemian suche składniki i maślankę, zaczynając i kończąc na suchych składnikach.
7. Foremkę na tartę o średnicy 24 cm smarujemy masłem, wysypujemy mąką, wylewamy do niej ciasto, wygładzamy jego powierzchnię, stukamy jej spodem o blat, żeby pozbyć się pęcherzyków powietrza. Pieczemy 20-30 minut lub do suchego patyczka.
8. Przygotowujemy syrop. Łączymy cukier z sokiem mieszamy, aż się rozpuści.
9. Ciasto nakłuwamy wykałaczką i nasączamy syropem. Pozostawiamy do wystygnięcia.
10. Przygotowujemy krem. Masło, cukier i skórkę umieszczamy w misie miksera, ucieramy do uzyskania puszystej, jasnej masy. Cały czas ubijając dodajemy porcjami serek. Powstały krem układamy na tarcie, dekorujemy wedle uznania.
Smacznego!
przyznam szczerze ze ja nie pracuję, Małżon nie prasuje… tacy mi nieodprasowani jacyś 🙂
a za kawałek takiej tarty dałabym się pokroić!
O mamuniu, ależ się uśmiałam, jak sobie Cud-Męża z tym żelazkiem wyobraziłam 🙂 A Twoją konsternację rozumiem. Sama miewam takie chwile; sprzeczne ze sobą uczucia, których nie da się wyrazić…
Tarta wygląda obłędnie 🙂