Portugalska tarte de pessego.

Brzoskwinie znikają w tajemniczych okolicznościach. Ile bym ich nie kupiła, dzień, dwa – nie ma…
– Widzę, że Ci posmakowały? – mówię do cud-męża, który właśnie zjada kolejną. Złapany inflagranti, może tylko pokiwać głową w pierwszym odruchu.
-Są jak jabłka… Coś w tym jest, może stąd i moje dla nich uwielbienie?

Czas wreszcie nadszedł, by się spakować i wyjechać.Jeszcze tylko ostatnie porządki w garażu (z gatunku tych, co czekają, aż znajdziesz wolną chwilę)

– Kochanie, nie mógłbyś powkładać tych rzeczy, tak jak te tutaj, do pudełek?
– Nie! Muszę mieć kontakt wzrokowy z maszynami przez cały czas.

(To by było na tyle w kwestii porządków na lewej stronie garażu, prawa jakby moja J)

Teraz, kiedy chłopcy wyjechali nadal kibicujemy naszym tyle, że przez telefon.

– Oglądacie? – pytamy w słuchawkę.
– Akurat gramy w ping-ponga, kto przegra ogląda judo.

Kolarze, siatkarze, wioślarze tak, ale już judo – ku rozpaczy ojca (trenował kiedyś), jednak nie…

Już za kilka dni rodzina będzie w komplecie. Rodzina? Drużyna…

Kto lubi ciasta o konsystencji flanu zapewne zasmakuje w portugalskiej tarte de pessego.

 

 
Tarte de pessego

Składniki:
3 jajka
150 g mąki tortowej
90 g cukru
275 g mleka
łyżka likieru brzoskwiniowego lub rumu
szczypta soli
3 brzoskwinie

Przygotowanie:
1. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
2. Foremkę o średnicy 22-24 cm smarujemy masłem i posypujemy mąką.
3. Jajka ubijamy do uzyskania puszystej konsystencji.
4. Dodajemy mąkę, mleko, sól, cukier i alkohol. Mieszamy do dokładnego połączenia. Masa będzie dość rzadka.
5. Brzoskwinie myjemy, osuszamy, kroimy w ósemki.
6. Ciasto przelewamy do przygotowanej formy, układamy brzoskwinie.
7. Pieczemy ok. 30 minut. Studzimy w foremce. Podajemy.

 

Smacznego!

10 comments Add yours
    1. Kiedys tez wolalam nektarynki, od jakiegos jednak czasu "wrocilam" do brzoskwin, moze blizej im do wspomnien z dziecinstwa? Nie wiem?

      Serdecznosci

      Anna

  1. Haha! My mamy w domu tzw. kanciapę, graciarnię, coś zamiast piwnicy. Po lewej bałagan Pana Wu, na wprost mój, po prawej rowery. Po lewej ciągle artystyczny nieład… 😉

    1. ALu Kochana,
      tego, co dzieje sie po lewej stronie garazu nie nazwalabym "artystycznym nieladem" a raczej nieladem mechanicznym 🙂 choc sa i miejsce, gdzie srubki stoja rowno jak olowiane zolnierzyki 🙂

      Serdecznosci,

      Anna

  2. Nostalgicznie mi się robiło gdy zobaczyłam te zdjęcia… niby całkiem inne ciasto, inna sceneria, ale przypomniało mi się mamine ciasto z brzoskwiniami, takie puszyste z prodiża… nie do powtórzenia.

    1. Masz racje, nie do powtorzenia, niestety.
      Przypomnialas mi, ze musze gdzies poszukac prodiza w domu w Polsce, dobrze sluzyl mi w akademiku 🙂

      Moc serdecznosci

      Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *