Tcharek.

Powoli czas wyruszyć w drogę.

Poszukać, pobłądzić, zadziwić, odnaleźć, niekoniecznie to czego się szukało. A czego się szukało?
Czas wakacyjny, urlopowy w sposób szczególny związany jest z poszukiwaniami. I z jednej strony przypomina to trochę chwilę, w której ze swojej ulubionej bombonierki wyszukujemy jeden jedyny smak, który lubimy najbardziej. Niby go znamy, ale zawsze, na początku sięgamy właśnie po niego, zjadamy sztuka po sztuce. Z drugiej chwilę, w której zaparzamy herbatę. Kupujemy nową mieszankę czy też gotową esencję i nigdy, do momentu zaparzenia ust tym właśnie smakiem po raz pierwszy, nie wiemy czym woda w filiżance nasiąkła. Czy na pewno nam posmakuje do ostatniego ziarenka/torebki czy zajmie miesce na górnej półce szafki, do której nie sięgamy prawie nigdy? Pozostaje jeszcze kwestia głodu i pragnienia. Czasami wystarczy tak niewiele, garść świeżej mięty czy zwyczajna deserowa kostka czekolady by wprawić w uniesienie i pozostawić na języku słodycz aż do oblizania spierzchniętych od upału ust.
Mam nadzieję, że takie właśnie będą te chwile, które przed nami. O dobrze znanym smaku i dziegciu niepewności. Aromatyczne i lekko egzotyczne, bo pachnące nieznanym.
Spodobały mi się od razu. Może ze względu na formę a może przez te pistacje, które tak lubimy, może trochę przez odmienność, śród wielości przepisów? Nie wiem. Pewne jest, że ten algierski specjał ma w sobie potrzebną w codzienności nutę egzotyki, która gra na zmysłach, rozjaśniając twarz i rozszerzając uśmiech po dołki w policzkach.
Tcharek
Składniki:
255 g mąki tortowej
100 g masła
45 g cukru pudru
40 g wody pomarańczowej (5 łyżek)
esencja waniliowa
Na nadzienie:
200 g mielonych migdałów
50 g zmielonych pistacji
20 g cukru pudru
2 łyżki wody pomarańczowej
Do dekoracji:
posiekane pistacje
miód
zmielone migdały
Przygotowanie:
1.      
Rozpuszczamy masło. Odstawiamy do przestudzenia.
2.     
Przesiewamy mąkę, mieszamy ją z cukrem, wanilią. Dodajemy
masło i wodę pomarańczową. Wyrabiamy. Zawijamy w folię, wkładamy do lodówki na
1 h.
3.     
Przygotowujemy nadzienie mieszając wszystkie składniki.
4.     
Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
5.     
Ciasto rozwałkowujemy małymi porcjami. Ważne! Musi być
rozwałkowane możliwie jak najbardziej cienko. Od tego momentu zależy, czy
rogaliki wyjdą nam kruchem czy twarde…
6.     
Radełkiem (można też nożem, ale radełkiem uzyskamy ładniejszy
efekt) wycinamy trójkąty. Mniej więcej o bokach ok. 10 cm. Zależy tylko od nas,
jakiej wielkości rogaliki chcemy uzyskać. Każdy z nich nacinamy w 5 miejscach,
tak jak na zdjęciu.
7.     
Nabieramy nadzienie wielkości orzecha włoskiego,
formujemy rulonik długości mniej więcej podstawy trójkąta i zwijamy do postaci
rogalika.
8.     
Uformowane rogaliki układamy na blesze wyłożonej
pergaminem.
9.     
Pieczemy około 15 minut. Rogaliki się nie zezłocą, będą
raczej blade. Można jeszcze na 2 minuty po czasie włączyć nawiew, który pozwoli
im nabrać koloru.
10.  
Ostudzone rogaliki polewamy/maczamy w miodzie. Posypujemy
posiekanymi pistacjami i zmielonymi migdałami.

Przepis pochodzi z książki „Gâteaux Babou N°2” a znalazłam go na tym blogu.
Smacznego!
23 comments Add yours
  1. cos niesamowitego! moje ukochane smaki przywodzące od razu na myśl miesięczny pobyt w Turcji i tamtejsze bajeczne słodkości… zapisuję i od razu wypróbuje jak tylko będę mogła 🙂

  2. Anno, udanego i pełnego pięknych niespodzianek odkrywania. Mam nadzieję, że nawieziesz tyle wspomnień, że wystarczy ich na ogrzanie całej zimy 😉 Bawcie się wspaniale. A wypiek na słodkie "do zobaczenia" idealny!

  3. Karmelitko,
    troche z innej bajki z wygladu i w smaku, dlatego warto sprobowac. Jeszcze nie wyjezdzam a powoli sie szykujemy, zreszta nie znikam na dobre 🙂 ale o tym w nastepnym poscie, dziekuje i pozdrawiam Cie serdecznie

    Wiewiorko,
    ja tez zdecydowanie lubie te klimaty, choc w Turcji jeszcze nie bylismy… wiec chociaz takie podroze kulinarne nam pozostaja 🙂 pozdrowienia serdeczne

    Asieja,
    🙂

    Antenka,
    dziekuje, polecam i pozdrawiam 🙂

    Katarzynko,
    dziekuje Ci bardzo za cieple slowa. ZIma tutaj tak aniestraszna, za to ta jesien prawie przez caly rok skapana w deszczu 🙁 Na slodkie do zobaczenia zapraszam w srode i pozdrawiam Cie serdecznie 🙂

    Anna

  4. Anno,

    to muszą być genialne rogaliki! Do kawy, herbaty, na śniadanie, czy też przekąskę w pracy… Doskonałe. Migdały i pistacje – moje ulubione. Tylko jak zrobić w domu wodę pomarańczową, bo w naszych sklepach raczej trudno o takie "wynalazki" 🙁

    Pozdrawiam serdecznie,
    Edith

  5. Konwalie,
    rzeczywiscie forma zacheci do sprobowania, ale juz sam smak, bedzie kusil i kusil by sprobowac wiecej 🙂 Pozdrowienia serdeczne

    Monika,
    niezwykle mi milo bylo to przeczytac 🙂 pozdrawiam serdecznie

    Edith,
    juz odpisalam Ci na priva, daj znac, co Ty na to? Pozdrowienia

    Ola,
    dziekuje, polecam i pozdrawiam

    Evitaa,
    mysle, ze sie nada:-) Jesli chcesz, moge Ci wyslac pomaranczowa, jak bede w Polsce. Daj mi znac, pozdrawiam Cie serdecznie

    Anna

  6. Aż po dołki w policzkach…? Ja nie mam dołków, ja mam bruzdy policzkowe od uśmiechu…;)
    Cały tekst zabrzmiał jak wstęp do wyprawy w nieznane – znane…:)
    A ta kostka czekolady czy garść świeżej mięty takie moje… moje do szpiku:)
    Do zo…!!!!
    :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):)

  7. Bernadeta,
    dziekuje 🙂 a radelko rzeczywiscie sie przydaje, pozdrawiam serdecznie

    Magda Barcik,Justka 2712
    to zabawne, przy okazji takiego postu okazuje sie nagla, jak wiele osob lubi pistacje 🙂 W naszej rodzinie wszyscy je uwielbiaja, polecam sprobowac i pozdrawiam Was serdecznie,

    Pasjonatka,
    istnieje naprawde bardzo wiele wersji tych magicznych rogalikow, ale mnie ta najbardziej przypadla do gustu, pozdrowienia

    Majana,
    dziekuje, zapraszam jednak niezmiennie do odwiedzin, zapewniam, ze warto – najlepiej zaczac od jutra 🙂 Pozdrowienia serdeczne

    Ewelino Kochana,
    oj, a ja pamietam dolki wlasnie u Ciebie 🙂 Taka ta wyprawa wlasnie jest, zreszta chyba jak kazda, wyprawa w nowy dzien, chocby …
    Do zo………..!!!!!!!!!!!!!!!! :):):):):):):):)):):):)):):):))

    Anna

  8. Dzień dobry, Pani Anno. Są dwie, a w zasadzie trzy rzeczy, które mam do napisania. Jedna tytułem wyjaśnienia, jedna chodzi za mną od dawna, a trzecia od chwili.
    1. to jest pierwszy komentarz na Pani blogu, choć śledzę go od dłuższego czasu i wszystko co z Panią piekłam lub gotowałam czaruje mnie, domowników i gości.
    2. już to powiedziałam mojemu Chłopakowi, że jak pojedziemy do Belgii to musimy jakoś to wymyślić, żeby wpaść do Pani na ciastka, śniadanie albo obiad, przepraszam za tę bezczelność, ale te wszystkie zdjęcia na Pani blogu wyglądają ogromnie zachęcająco.
    3. i w końcu, czy do tego przepisu nadają się solone pistacje, bo w Polsce wszystkie które widziałam są solone.
    Z góry dziękuję za odpowiedź na punkt 3. Pozdrawiam, M.

  9. Frodo,
    przepraszam Cie!

    Tak spalilam odpowiedz na Twoj pierwszy komentarz tutaj… niewybaczalne. Przeczytalam, usmiechnelam sie mocno ale nie maialam okazji odpisac od razu… no i ucieklo mi. ALe teraz nadrabiam, lekko poniewczasie.
    Moglas pomyslec, ze sie obrazilam. Nic z tego. Daj znac, kiedy bedziecie na belgijskiej ziemi – moze uda nam sie zaaranzowac jakies spotkanie. Serio.
    Dziekuje za zaufanie i ciesze sie, ze sie udaje 🙂 Bardzo se ciesze.
    Ja takze uzylam solonych. A na przyszlosc – mozna pozbawic pistacji soli. Wystarczy obrane przelac wrzatkiem, a potem osuszyc, ewentualnie uprazyc lekko.

    Serdecznosci moc Ci posylam, z usmiechem na twarzy

    Anna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *