Słotną dziś piosenkę nuci niebo
A mnie się marzą poziomki
I uśmiech słońca na twarzy
Smukłe ramiona traw smagane wiatrem
I nieotrzepane z gorącego piasku stopy na ławce gdzieś przy wydmach
Jesienna reprymenda powraca
Przechodząc w murmurando melankolii…
Ale chwilę potem pojawiło się znowu to dręczące pytanie o prawdę obrazu. Dlatego postanowiłam zapytać Was, czytelników bloga, innych blogerów, pasjonatów fotografii, wszystkich, którzy pomogą rozwiaząć ten dylemat.
Co myślicie o zmienianiu zdjęć? Czy wolicie oglądać je takimi, jakimi zostały zrobione? Czasami ciut za ciemne lub o kontraście do poprawy? Zostawiać je tak, publikować w niezmienionej formie? Czy może podkręcać trochę? Średnio? Zdecydowanie? Aż do osiągnięcia zadowalającego efektu? Oszukiwać? Udawać? Czy osiągać zamierzony cel, chcąc zachęcić czytelników do spróbowania konkretnego dania?
Nie znam się zupełnie na fotografii. Uczę się na własnych błędach, obca mi teoria choć prawdziwy kurs to jedno z marzeń do zrealizowania od zaraz. Ale staram się być uczciwa. Nie zależy mi też na tym, abyście już po przygotowaniu potrawy, czy ciasta z mojego bloga pomyśleli, że wygląda inaczej niż na zdjęciu i odeszli rozczarowani. (O smaku nie piszę, bo staram się zawsze zamieszczać tylko te najbardziej sprawdzone i niezawodne przepisy).
Co Wy na to? Zmieniacie swoje zdjęcia na blogu? Co o tym wszystkim myślicie?
Poniżej wspomniana soupe au pistou. Zdjęcia pozostawiam niezmienione. Zresztą to, co najcenniejsze w tym daniu, jego aromat i intensywny smak, jest nie do przekazania za pomocą zdjęcia, tak samo jak, na przykład, czosnkowy zapach moich dłoni po przygotowaniu pistou.
Polecam spróbować. Przepis pochodzi z książki Georgeann Brennan „Świnia w Prowansji”.
trzy garście zielonej fasolki szparagowej
trzy garście świeżej fasoli różowej lub białej
marchewka
3 małe ziemniaki
2 średnie cukinie
mała cebula
gruboziarnista sól morska, świeży tymianek, liść laurowy, świeżo zmielony czarny pieprz
garść połamanego makaronu spaghetti
Na pistou:
świeża bazylia 3 duże garście
3 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
Przygotowanie:
1. Do dużego garnka wlewamy 2 litry wody. Dodajemy łyżeczkę gruboziarnistej soli morskiej, fasolke szparagową, pokrojone w kostkę marchew, ziemniaki, cukinię, cebulę.
2. Na końcu dodajemy fasolę różową lub białą, kilka szczypt tymianku i liść laurowy. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy temperaturę i trzymamy na wolnym ogniu, aż wszystkie warzywa zmiękną, a objętość cieczy zmniejszy się o jedną trzecią. Potrzeba na to około 40 minut.
3. Doprawiamy, pamiętając o pistou, które zaostrzy smaku. Dorzucamy garść makaronu i gotujemy 10 minut aż makaron zmięknie.
4. Kiedy zupa się gotuje przygotowujemy pistou. Do moździerza wrzucamy grubo posiekane ząbki czosnku i szczyptę grubej soli morskiej. Rozgniatamy je, aż zamienią się w gęstą papkę. Dodajemy partiami bazylię wciąż ucierając. Wlewamy powoli około 1/3 szklanki oliwy i ugniatamy, aż uzyskamy gęsty sos potrwa to około 10-15 minut.
5. Zupę przelewamy do wazy i dodajemy pistou.
Smacznego!
Myślę że oryginał lepszy, choć efekt zdjęcia wszystko zależy od światła.Nie jestem profesjonalistką w robieniu zdjęć sama się uczę na własnych zdjęciach, im więcej robię tym lepsze wychodzą – pozdrawiam
Kasandro,
podoba mi sie okreslenie ucze sie na wlasnych zdjeciach. Sama czesto go uzywam. I masz racje, ze trzeba je po prostu robic i robic, by doskonalic warsztat. Pozdrawiam serdecznie
Anna
Pyszna zupka !
Ja zdjęcia zmieniam rzadko, tylko jeśli jest nieodpowiednie oświetlenie….
Bardzo ładnie wygląda Twoja zielona zupa 🙂
Co do zdjęć – to zależy. Jeśli wiem, że to sztuka i ktos się bawi zdjęciami, nie mam nic przeciwko. Lubię tez naturlane zdjęcia. Nie lubię tylko takiej sytuacji, kiedy np. autor wprowadza w błąd i podkreśla, że zdjecia sa 100% bez ingerencji, a potem wychodzi, że jednak są. To jest wtedy klamstwo. jesli jednak wiem to od poczatku, nie ma problemu 🙂
pieknie się zapowiada.
musi smakowac obłędnie.
Zdjęcia… Nie zmieniam. Nigdy. Nie potrafię nawet. Nie mam pojęcia, jak zmieniać kontrast, światło, dodawać 'filtry'. Jedyną moją w zdjęcie ingerencją jest pomniejszenie go i dodanie mojego "podpisu". Ot, tyle.
Zupa bez wątpienia ma niesamowity aromat. Już sam jej skład na to wskazuje. Zamarzyłam o takiej!
Ściskam!
Świetna zupa!
A co do zmian w zdjęciach, to nie robię tego 🙂
Pozdrawiam!
Aniu, robiłam tę zupę miesiąc temu. Jest pyszna! Moja była mniej zielona.
Pozdrawiam!
Myślę że autorzy kulinarnych blogów dzielą się na tych co : zdecydowanie lepiej gotują niż fotografują , zdecydowanie lepiej fotografują niż gotują i na tych, którzy równie cudownie gotują i fotografują . Przeglądając przeróżne kulinarne blogi uważam ,że zdecydowaną większość stanowi trzecia grupa. Ja na fotografii się nie znam i nie ukrywam tego. Uwielbiam dobre zdjęcia i marzę aby kiedyś siętego naumieć. I przyznaję,że czasem podjaśniam ( jest takie słowo?) fotki albo robię drobne korekty w foto shopie ale tylko czasami.
Aniu dobry temat poruszyłaś. Widzisz ja to jestem zdania tego, że jeślu ktoś umie i wie jak poprawiać zdjęcia bez przesadnych w nie ingerencji to czemu nie? W sensie kontrastu czy balansu bieli. Ale jeśli ktoś nie umie (a to widać na wielu stronach internetowych) to lepiej żeby je zostawił takimi jakie są 🙂
Szczególnie wycinanie, przycinanie i zmienianie kolorów jest okrutne i psuje zdjęcie jak nie wiem.
Zupa śwoetna!
Ha. Przyznam, że czasem starałam się coś zmieniać. Ale do tego stopnia tego nie umiem, że już lepiej nic nie ruszam. Mam 'żółte' mieszkanie i często nad tym boleję , ale takie już jest. Ale te jakieś filtry, rozmazania, nie moja bajka. Nie umiem i już. Oczywiście rzecz jasna nie mówię o rozmazanych zdjęciach z poruszenia 😉 Choć dobre zmiany działają cuda i nie odżegnuję się. Zwłaszcza, że mój szwagier zajmuje się digital capture i cuda robi.
Wg mnie problem polega na tym, że potrawa na zdjęciu bez żadnej obróbki wygląda czasem jednak inaczej niż w rzeczywistości (zwłaszcza jeśli chodzi o kolory..) – jeśli w efekcie poprawiania na zdjęciu będzie dokładnie to co na talerzu to jestem za. Ale można łatwo przegiąć.. Ja poprawiania unikam, staram się wszystko zrobić aparatem, w kompie jedynie przycinam, poprawiam ewentualnie jasność albo biel – mam takie światło w domu, że kolory czasem wychodzą dość jaskrawe, ale nie ruszam tego bo jedynie moge bardziej zepsuć..
Twoje zdjęcia Anno są w sam raz :)))
Tez lubie soupe au pistou z tym, ze robie gestsza. Soupe au pistou je sie jako plat principal, wiec powinna byc konkretna. Tutaj moja wersja z blettes
Generalnie jestem przeciwna poprawianiu zdjęć, co stało się trendem powszechnym, każdy pstryka byle co (dosłownie! nie raz słyszałam o profesjonalistach, którzy pracują w ten sposób), a potem godzinami siedzi i dłubie, żeby było idealne, niekoniecznie prawdziwe. Ja wyznaję staroświecki pogląd, że zdjęcie się tworzy przed naciśnięciem spustu migawki, chociaż oczywiście prawie nigdy efekt nie jest dokładnie taki, jak chciałam. Pomimo tego myślę, że w majstrowaniu przy zdjęciach w określonych przypadkach nie ma nic złego, to może być fajna zabawa, ale jednak niech pozostanie zabawą i poszukiwaniem artystycznie ciekawych efektów, a nie sposobem na dobre zdjęcie. Sama muszę czasem zdjęcia rozjaśnić, bo mam dziwną tendencję do ufania raczej wyświetlaczowi, a nie światłomierzowi 😉
Twoja zupa bez poprawiania wygląda prawdziwie domowo. I jest to duży argument za zdjęciami bez poprawiania. Zgadzam się też z tym, że jeśli ktoś zna się na poprawianiu bilansu bieli, kontrastów etc. to nie widzę problemu, żeby to robił.
Myślę też, że czasem to, co na zdjęciu jest ważniejsze od niego samego. Dlatego u siebie zamieszcza czasem też zdjęcia zrobione aparatem z telefonu komórkowego. Miłej niedzieli życzę!
Ja lubię podkręcić zdjęcie co nieco. Ale tylko za pomocą suwaków korygujących kolor lub kontrast. W końcu nawet w ciemni używa się różnego nasycenia preparatów, żeby wyciągnąć ze zdjęcia maksimum. Zresztą, inne tricki photoshopowe są dla mnie czarną magią. A to, że zdjęcie ma większy kontrast niż oryginał wcale nie umniejsza prawdziwości potrawy. Teraz światło z każdym dniem gorsze, więc jeżeli można sobie pomóc w ten sposób, to czemu nie.
Oryginał zdecydowanie lepszy!!! czasem niedoświetlona, jakieś niby nie takie a tworzą klimat jedyny w swoim rodzaju.
Ja pracuję w towarzystwie grafików, fotografów. Mam kolegę, który potrafi cuda zrobić w Photoshopie. Często dyskutujemy i ogólny wniosek jest taki zdjęcia dzielę na reporterskie, w tych uważam, że zmiana balansu bieli, kontrastu i inne zmiany podstawowych parametrów zdjęcia są ok. Kiedyś wywoływano zdjęcia i te parametry też dawało się podkręcić. Przy obecnych możliwościach uważam, że usunięcie jakiegoś okruszka, którego robiąc zdjęcie nie zauważyliśmy też nie jest niczym złym, przecież okruszek nie wpływa na to jak wygląda zupa.
Lubię dobre zdjęcia, doświetlone, z dobrym balansem bieli. Dobre zdjęcie namawia do wypróbowania przepisu.
Druga kategoria to już bardziej grafika, jeśli zmieniamy przymioty fotografowanego zdjęcia.
Podsumowując – zmiany, które nie zmieniają przymiotów to tak jak zmiana światła w pokoju, niby nic, ale bywa przyjemniej 🙂
Aniu, ja tez uczę się na własnych błędach, choć tak, jak i Tobie, marzy mi się kurs…
Uczę się, ale już wiem, że kontrast, czy balans bieli to dobra rzecz. Dla mnie zdjęcie powstaje w głowie, a nie w programie.
Jednak nie samo zdjęcie decyduje o tym, czy chcę coś przyrządzić bądź upiec. Ważna jest dla mnie opinia blogera – i tutaj już trzeba zaufać…
Tobie ufam:)
A ja zmianom nie mówię nie. Jeśli jest to drobny retusz, coś, co nie zmienia charakteru całości – to czemu nie? jeśli rozjaśniając trochę zdjęcie – zbliżymy się do tego, co akurat mamy na talerzu – to takim zmianom mówię tak. Zresztą, lubię się też czasem trochę pobawić swoimi zdjęciami, tak po prostu.
Najważniejszy jednak na blogu kulinarny jest przepis i zaufanie do gotującego i nam dany przepis rekomendującego. Kiedyś nacięłam się, było piękne zdjęcie, przepis podobno rewelacyjny, ale po zrobieniu – okazało się, że dana zupa jest zupełnie bez smaku…
Aniu, i jak na kogoś, kto się podobno zupełnie na fotografii nie zna, to muszę powiedzieć, że masz talent! Lubię Twoje zdjęcia bardzo.
Kochane,
dziekuje Wam bardzo za Wasze glosy w dyskusji. Pomogly mi spojrzec na te sprawe z Waszego punktu widzenia, ktory tak jest dla mnie wazny. Staram sie zawsze dopracowac ustawienia w aparacie tak, by pozniej nie musiec nic zmieniac. I kiedy na ekranie komputera wyswietla mi sie zdjecie, do ktorego musze dodac jedynie moj podpis, jestem zadowolona. I do tego bede dazyc. To dla mnie jest osiagniecie i powod do dumy. ALe kiedy juz musialam cos poprawic, zawsze stawalam w obliczu watpliwosci, ktore po lekturze Waszysh odpowiedzi zmalaly. I za to Wam dziekuje 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Anna