Do samochodu wsiada mały chłopiec. Chcę wierzyć, że wciąż jest małym chłopcem. Pachnie wiatrem. Nabiegał się za piłką, jak to zwykle robią mali chłopcy. Nie sposób oprzeć się pokusie, by nie zmierzwić mu tej zapuszczanej od miesięcy czupryny. Maj. Mój ulubiony miesiąc, no dobrze, jeden z ulubieńszych. Mam wrażenie, że on ucieka najszybciej, wystawiając na próbę naszą uważność.
W przeczytanej ostatnio książce znajduję cytat, który sobie zakreślam. „Nikt nie chce wierzyć, że na coś może być za późno, ale zawsze kiedyś zaczyna się robić za późno, a potem już jest za późno” (Elizabeth Strout „Bracia Burgess”). W tym roku właśnie tego nie chciałabym przegapić, nie stwierdzić wczesnym czerwcem, że za późno na majową radość i euforię bzów, zachwyt nad nobliwością wisterii i błękitem nieba zamalowanego purpurą zachodów.
W pamięci chowam zapach wiatru, który przyniósł ze sobą mój synek. Nawet nie wie, jaki piękny prezent mi podarował.
A te spring rollsy, Kochani, to taka właśnie wariacja smaków, jakiej mi akurat było potrzeba. Spróbujcie ich koniecznie!
Truskawkowe spring rolls (Strawberry spring rolls)
Składniki:
papier ryżowy
truskawki
świeża bazylia
seler naciowy
ogórek
marchewka
szpinak
ugotowany ryż/komosa ryżowa
awokado
Na sos:
3 łyżki wody
2 łyżki tahini (można zastąpić masłem orzechowym lub migdałowym)
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka sosu sojowego
kilka kropli tabasco
Przygotowanie:
1. Kroimy truskawki w plasterki, ogórki, seler, marchewkę i awokado w słupki, gotujemy komosę/ryż – studzimy.
2. Pojedynczy arkusz ryżowy moczymy w wodzie, tak aby był elastyczny.
3. Układamy plasterki truskawek, na nich komosę, warzywa, liście bazylii i szpinaku. Zwijamy jak krokiety.
4. Przygotowujemy sos. Przekładamy wszystkie składniki oprócz wody do jednej miseczki. Mieszamy, zalewamy je ciepłą wodą i energicznie mieszamy, do uzyskania gładkiej, kremowej konsystencji. Podajemy do spring rollsów.
Smacznego!
Ależ one pięknie wyglądają!
Ja nie pamiętam maja. Ani kwietnia. Uciekły, przeciekły przez palce…