Od kiedy je usłyszałam kilka dni temu, pobrzmiewają mi w głowie te słowa i wracają w ramionach melodii (z gatunku tych, co chodzą za Tobą i nie odpuszczają …) „(…) Więc jeśli nie wesołych To przynajmniej świąt (…)” Życzyliśmy sobie niejednokrotnie, by były wyjątkowe. I są. Bez wnikania, czy o taką wyjątkowość istotnie nam chodziło.
Po raz pierwszy w życiu spędzamy święta Bożego Narodzenia bez rodziców, rodzeństwa, z dala od rodzinnego domu, tu w Belgii. I to jest tak nowe i zaskakujące doświadczenie, że trudno mi o nim pisać.
Pielęgnuję zatem w sobie myśl o tym, że narodziny są zawsze początkiem czegoś nowego, przynoszącym nadzieję i radość.
Spojrzenia jasnego, pełnego światła i przekonania o tym, że może być lepiej, że będzie lepiej – w tym wyjątkowym czasie chciałabym Wam i sobie życzyć. Znajdźmy sposób, by być razem, niespiesznie i mimo wszystko – radośnie, z nadzieją i mocą.
Chapeau bas za domek, jesteśmy pod ogromnym wrażeniem.
Mimo, ze w Polsce byliśmy to też z dala od rodziny. Taki czas 🙁
W sumie – zawsze to jednak blizej i „u siebie”, w Polsce.
Mam nadzieję, że to jednak się udały Wasze Święta…
POzdrawiam serdecznie
Ania