„Dwie godziny temu przyszła jesień”. Pierwsze słowa usłyszane o poranku. To dopiero wyczucie włączyć radio w takim momencie. Zbyt zaspana, by zareagować w jakikolwiek sposób. Zbyt nieobecna, by poczuć stratę.
Za chwilę jednak wędruje myślami do spaceru w stronę morza, wąską ścieżką z dół, z kolanami mizianymi wysoką trawą. Do połonin malowanych światłocieniem. A jednak.
Zdarza Wam się myśleć o miejscach, które odwiedziliście? Chodzić tamtymi ścieżkami, usiąść na drewnianej ławeczce lizbońskiego tramwaju, zastanawiać się, co tam się teraz dzieje, i czy na targu ta starsza pani wciąż sprzedaje oliwę, którą sama tłoczy? Mnie bardzo często. Szczególnie teraz. Moje podróże w czasoprzestrzeni wspomnień. Szybuję myślami (nigdy nie potrafię dojść, jak to się dzieje, że tak nagle jestem zupełnie gdzieś indziej), zrzucona w inną rzeczywistość, z otwartym w ostatniej chwili spadochronem codzienności.
– Co na śniadanie? Oooo, dzisiaj tosty! Super! A z czym jest smoothie?
Trudne lądowanie. Jedno z tych, których nie lubię najbardziej. Jak to, kiedy ktoś przerywa mi lekturę.
A propos lektury.
„Głosy Pamano” leżą na szczycie książek z nocnej szafki. Bez zakładki. Przeczytane do ostatniej kartki, ale niezamknięte. Książka, z którą masz okazję zżyć się przez te wszystkie 600 stron pozostawia ślad na bardzo długo, jeśli nie na zawsze, wszak o Jaume’a Cabré chodzi.
Znana już z „Wyznaję” narracja. Panujący w niej, choć tylko pozornie, metodyczny chaos, charakterystyczny dla wojny. Wydaje się, że nie ma, bo nie może być, lepszej formuły dla pokazania wydarzeń wojny domowej w Hiszpanii, ale także, a może nawet jeszcze bardziej, tych współczesnych. Prawdziwi do bólu bohaterowie targani namiętnościami. Zagadka, tajemnica. Bohaterstwo, które nie zmyje tchórzostwa. I to pytanie przyczajone za szelestem każdej kolejnej kartki – Co jest silniejsze – Miłość czy nienawiść?
Pamiętam niedzielny wczesny poranek. Ostatni rozdział książki pozostawiony specjalnie na tę okazję. Przeczytać go w ciszy poranka. I ta bolesna świadomość, towarzysząca mi aż do teraz. Że jednak nienawiść. Szczególnie ta pomylona z miłością.
Wszędzie zło. Niezawinione cierpienia, ludzkie pomyłki, małość, błędy i wypaczenia. Pełne rozpaczy rozczarowanie i gorycz straty. Trzy silne kobiety.
Tak jak „Wyznaję”, „Głosy” to powieść kompletna. Znalazłam w niej wszystko, czego szukam sięgając po książkę. Pozostawiająca znowu w niemym zdziwieniu, bez odpowiedzi, zmuszająca do jej szukania. Nie zawiodłam się. Nawet, jeśli historyczne tło „Wyznaję” było mi bliższe, oswojone na lekcjach historii. Ale właśnie także dlatego warto sięgnąć po „Głosy”.
Poznać okropieństwa tamtego systemu, tamtych czasów, tamtego narodu.
Poznać okropieństwa tamtego systemu, tamtych czasów, tamtego narodu.
Lubię wiejskie tarty. Oprócz oszczędności czasu i pracy mają w sobie tę swojskość, domowość, są mniej oficjalne bez postawionych na baczność brzegów. Czas pożegnać śliwki w tym sezonie. Ale przecież następne babie lato przyjdzie szybciej niż się tego spodziewamy.
Wiejska tarta ze śliwkami z czekoladową nutą
Składniki:
Na spód:
175 g mąki
2 łyżki cukru
szczypta soli
110 g zimnego masła, pokrojonego na kawałeczki
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
2 łyżki kakao
½ łyżeczki kawy rozpuszczalnej (granulki)
1 żółtko
Na nadzienie:
750 g wypestkowanych i pokrojonych na połówki
50 g cukru
1 czubata łyżka mąki
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu
jajko do posmarowania ciasta, gruby cukier do posypania
Przygotowanie:
1. Przygotowujemy kruche ciasto: siekamy mąkę z masłem, cukrem, żółtkiem; kakao, roztartą w moździerzu kawą i solą tak, by uzyskać grudki. Mieszamy sok z cytryny z jogurtem, dodajemy do ciasta, szybko zagniatamy.
2. Ciasto rozpłaszczamy, zawijamy szczelnie i wstawiamy do lodówki na 1 godzinę.
3. Przygotowujemy śliwki. Mieszamy je z pozostałymi składnikami.
4. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 200 stopni C.
5. Na stolnicy rozkładamy ciasto. Rozwałkowujemy je między dwiema warstwami folii na krążek o średnicy około 32 cm. Jeśli będzie potrzeba – podsypujemy lekko mąką podczas wałkowania. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.6. Nakładamy nadzienie, zostawiając pięciocentymetrowy margines wolnego brzegu. Dokładnie zawijamy ciasto nad nadzieniem. Smarujemy jajkiem, posypujemy cukrem.
7. Tartę pieczemy około 40-45 minut.
8. Po upieczeniu delikatnie przesuwamy ciasto z papierem do pieczenia z blachy na kratkę. Na kratce pozostawiamy do przestygnięcia i odparowania – ważne dla zachowania kruchości ciasta.
Smacznego!
Właśnie w tym domowym, wiejskim wyglądzie tkwi cały urok! Dlatego zgadzam się z Tobą w stu procentach. Wygląda pysznie 🙂
Wygląda bardzo smacznie:) Jestem wielką fanką wszelkich wypieków ze śliwkami.
Ciekawa musi być ta książka, zapisałam sobie tytuł i jak znajdę, to kupię 🙂
Też często błądzę myślami, nie wiadomo gdzie. I powrót do rzeczywistości potrafi mnie wtedy mocno przytłoczyć…
A tarta wygląda cudownie. Jak zawsze 🙂
Jesli nie poznalas jeszcze Cabré to polecam na poczatek "Wyznaje". "Glosy" po tej lekturze. Z pewnoscia sama przekonasz sie, ze taki uklad jest lepszy.
Moc serdecznosci
Anna
Mmmm zrobiłaś mi smaka na taką tartę, Twoja wygląda bardzo kusząco:)
Kawałek tarty i ostatni rozdział książki = idealny poranek 🙂
Piękna jest ta tarta,może upiekę w niedziele.Ciekawa jestem jak smakuje kruche ciasto z dodatkiem kawy i kakao .Ostatnio piekłam dwa ciasta ze śliwkami z bloga 'Kuchnia nad atlantykiem'To ciasto z krojonymi śliwkami jest godne polecenia.Pozdrawiam.
Przepisy z Kuchni nad Atlantykiem sa swietne, bez dwoch zdan.
Kawe dodaje sie razem z czekolada dlatego, ze ta pierwsza "podbija" smak drugiej 🙂
Polecam sprobowac
Serdecznie
Anna
Wspaniała. Śliwki i czekolada stanowią idealne połączenie 🙂
Pachnie cały DOM
mimo ze juz po północy
Zapachy łaczące przestrzenie wiejskich sliwek skropionych cynamonową cytryną
Taki prosty ten przepis alez Zniewalający zarazem
Dla tych chwil warto nie dospać…)
Juz wczoraj miała powstac i udało sie
KOniecznie warto Spróbować
Pozdrawiają chlopaki z Izą i …..MArizą ))))
WOW!
… czyli, jesli dobrze zrozumialam, znaczy sie, ze Dziewczynka???
Suuuuupeeeer!
Ale sie ciesze. I susze zeby do ekranu komputera. Re-we-la-cja! Nareszcie jakas udana proba przywrocenia rownowagi plci w Rodzinie 🙂
Buziaki
Ania
OOO )))
TAk na 100% powiedział pan doctor….
TAkie szczescie ….mowimy..
Ależ sie cieszymy ze suszysz zeby ))) i ze napisałaś
Ślemy wam buziaków MOC
Ech patrze a tu jescze Ezra u Ciebie
Glos jak wino wytrawny..a to taaaka ?? młodzież )))
Połączenie śliwek z czekoladą zawsze jest trafione – nie ważne w jakiej postaci!
Niby przyszła, a tak letnio, że co dzień nie dowierzam i się zachwycam 🙂
A na wakacyjne ścieżki przenoszę się najczęściej wtedy, kiedy masuje… Zatem baaardzo często 🙂
Wyznaję pozostawiło we mnie ślad, a "Głosy…" spoglądają na mnie w każdej księgarni… 🙂
Czekolada i śliwki – tak jeszcze nie łączyłam :), ale brzmi zachęcająco 🙂
No tak, ale Ty ciagle jeszcze przed wakacjami… I znowu Ci zazdroszcze 🙂
Glosy tez pozostawia. Minelo 3 tygodnie, od kiedy skonczylam a wracam do niej myslami i przezywam kazdego dnia. To pewnie przygasnie, przycichnie, ale slad zostanie.
Dla mnie to jedno z lepszych polaczen
Moc slonecznosci
Anna
No i upiekłam dzisiaj i już jej nie ma.Piekłam w silikonowej formie do tarty,mimo to była chrupiąca i bardzo nam smakowała.Mam spory zapas śliwek w zamrażalniku więc powtórka będzie niebawem.