Ptasi śpiew rozpływa
się w chłodnym powietrzu poranka. Wychodzę z psem do parku. Budzę rosę niezdarnym krokiem. Chłód chwyta
mnie w objęcia. Taka wiosna. Ale wiosna. Cieszę się tą chwilą. Tak ich
niewiele. Tylko dla mnie.
się w chłodnym powietrzu poranka. Wychodzę z psem do parku. Budzę rosę niezdarnym krokiem. Chłód chwyta
mnie w objęcia. Taka wiosna. Ale wiosna. Cieszę się tą chwilą. Tak ich
niewiele. Tylko dla mnie.
Zrywam pokrzywy.
Parzę sobie nimi ręce. Nic to. Po powrocie do domu wielki bukiet pokrzyw
wkładam do dzbanka. Wystarszy na pesto i herbatę.
Parzę sobie nimi ręce. Nic to. Po powrocie do domu wielki bukiet pokrzyw
wkładam do dzbanka. Wystarszy na pesto i herbatę.
Dziś polecam Waszej uwadze iście wiosenne pesto. Czas na nie idealny. Kiedy pokrzywy młode, przed kwitnieniem, a mięta aromatyczna i szparagi dostępne. Polecam gorąco.
Wiosenne „risotto”
Składniki:
100 g pęczaku
400 g wody
350 g szparagów
3-4 ząbki czosnku
oliwa i masło do podduszenia
Na pesto:
3 łyżki posiekanych liści pokrzywy
2 łyżki posiekanych liści mięty
3-4 łyżki oliwy
2 łyżki soku z limonki
2 łyżki soku z limonki
1-2 łyżki uprażonych płatków migdałowych lub pestek dyni
1 łyżka parmezanu
trybula, sól, pieprz
Przygotowanie:
1.
Przygotowujemy
pesto. Gałązki pokrzywy polewamy wrzątkiem (w ten sposób ją unieszkodliwiamy). Osuszamy,
oddzielamy listki, siakamy je razem z miętą. Miksujemy z oliwą i sokiem z limonki, doprawiamy. Na
końcu dodajemy uprażone płatki migdałów lub pestki dyni i parmezan. Delikatnie
mieszamy.
Przygotowujemy
pesto. Gałązki pokrzywy polewamy wrzątkiem (w ten sposób ją unieszkodliwiamy). Osuszamy,
oddzielamy listki, siakamy je razem z miętą. Miksujemy z oliwą i sokiem z limonki, doprawiamy. Na
końcu dodajemy uprażone płatki migdałów lub pestki dyni i parmezan. Delikatnie
mieszamy.
2.
Przygotowujemy
kaszę. Do garnka o grubym dnie wsypujemy kaszę, zalewamy ją zimną wodą, solimy i
gotujemy na średnim ogniu, pod przykryciem, przez 20 minut, mieszając od czasu
do czasu. Aż cała woda się wchłonie a kasza będzie kremowa.
Przygotowujemy
kaszę. Do garnka o grubym dnie wsypujemy kaszę, zalewamy ją zimną wodą, solimy i
gotujemy na średnim ogniu, pod przykryciem, przez 20 minut, mieszając od czasu
do czasu. Aż cała woda się wchłonie a kasza będzie kremowa.
3.
Odłamujemy końcówki szparagów, kroimy na mniejsze części.
Odłamujemy końcówki szparagów, kroimy na mniejsze części.
4.
Na maśle z oliwą podduszamy płatki czosnku. Dodajemy
szparagi. Podduszamy.
Na maśle z oliwą podduszamy płatki czosnku. Dodajemy
szparagi. Podduszamy.
5.
Dodajemy pesto do kaszy podczas ostatnich 2 minut
gotowania. Mieszamy dokładnie.
Dodajemy pesto do kaszy podczas ostatnich 2 minut
gotowania. Mieszamy dokładnie.
6.
Na końcu, tuż przed podaniem łączymy ze szparagami.
Posypujemy serem. Podajemy.
Na końcu, tuż przed podaniem łączymy ze szparagami.
Posypujemy serem. Podajemy.
Smacznego!
zachwycające połączenie:) achhh
Cudne połączenie i pięknie się prezentuje!
piękne to pęczotto 😉
Peczak do niedawna kojarzyl mi sie tylko z… ciastem na ryby, ktore przygotowywal moj Tata 🙂 W koncu jednak przekonalam sie do niego. I cale szczescie!
A wiesz, Maggie, ze mi takze? Mialam o tym napisac i zapomnialam… ALe u nas w domu peczak gotowalo sie tylko na wyrazne zyczenie taty, gdy jechal na ryby. Pamietam, ze probowalam go zaciekawiona i zawsze sie dziwilam, dlaczego my takiej kaszy nie jemy a ona taka dobra? W moim domu z kolei tylko ja lubie peczak, dzieci wola gryczana i tak znowu sama dla siebie ja gotuje…
Rzeczywiscie, cale szczescie, ze i Ty sie przekonalas, bo i ja zupelnie nie rozumiem, jak mozna go nie lubic? Moc serdecznosci Ci posylam,
Anna
nie jadłam jeszcze czegoś takiego, ciekawe połączenie:)
Sam peczak polecam goraco, jesli jednak pesto z pokrzywy Ci nie po drodze, lozesz sprobowac jakiekolwiek inne i tez bedzie dobrze. Serdecznie
Anna
mmm wygląda bardzo smakowicie 🙂
pozdrawiam i zapraszam 🙂
pierwiasteksmaku.blogspot.com
obserwuję 🙂
Ostatnio jakimś cudem polubiłam pęczak 🙂
A to pesto musi być wyborne, zapisuję sobie przepis !
Baaardzo duża porcja. Ja bym się podzieliła 😉 Fajnie jest usiąść we dwoje przy jednym talerzu. Smak pokrzywy jest mi całkiem obcy, pamiętam tylko jak parzy w nogi. Może kiedyś spróbuję, jak Ktoś mi nazrywa 😉
PS. No i muszę to powiedzieć – talerz piękny!
Uściski.