Pamiętam do dzisiaj moje pierwsze drożdżowe próby. Bywało lepiej lub gorzej. Ta najgorsza wersja to były bułki pszenne rzucane … (o ścianę, dodam). Były twarde jak kamienie. Takie „sukcesy” potrafią zniechęcić na długo. Dopiero prowadzenie blogu wymusiło na mnie stawienie czoła temu wyzwaniu.
I kiedy dziś próbuję analizować moje drożdżowe porażki dochodzę do wnioski, że błąd tkwił głownie w moim podejściu. Tak bardzo się bałam, że się nie uda – ba!, byłam prawie pewna, że mi się nie uda, że rzeczywiście, osiągałam sukces à rebours… paraliżowało mnie nie tylko przekonanie o tym, że zadanie mnie przerasta, ale również strach i w ogóle – niepewność.
Dziś trochę się z tego śmieję, choć w sumie myślę, że przecież i te porażki miały swoją wartość (przede wszystkim – edukacyjną). Nauczyły mnie pokory i pewności siebie (przynajmniej w tej jednej dziedzinie). Dziś już nie podchodzę do drożdżowego jak do jeża, a z radością. Zawsze wyrabiam je sama- nie używam maszyny, uwielbiam dotyk drożdżowego ciasta i pracę z nim, cały ten rytuał, zapach i widok, gdy zaczyna pracować. To chyba jedna z tych kulinarnych czynności, która daję największą frajdę. Dlatego dla tych, którzy mają z drożdżowym problem mam 2 rady.
Po pierwsze primo 🙂 Wyluzujcie! Nie spinajcie się, nie stresujcie – to ciasto potrzebuje dobra (głównie dobrych emocji), które potem Ci oddaje.
Po drugie primo – skorzystajcie z tego przepisu. Musi się udać, zobaczycie. Autorka przepisu Edyta vel @onijka pisze o nim, że jest niesamowicie puszyste, niesamowicie pyszne, niesamowicie proste i szybkie. Ja mogę tylko potwierdzić.
Następne przepisy rozpoczynać będą nasze świąteczne przygotowania. Zapraszam!
Drożdżowe wyjątkowe
Składniki:
500 g mąki tortowej
4 żółtka
70 g świeżych drożdży
cukier wanilinowy
75 g cukru
100 g rozpuszczonego i przestudzonego masła
1 szkl. maleka
szczypta soli
Ponadto:
powidła lub nutella lub posłodzony do smaku twaróg
U mnie:
4 łyżki miękkiego masła
4 łyżki cukru trzcinowego zmieszane z 2 łyżeczkami cynamonu lub przyprawy piernikowej
150 g uprażonych i posiekanych orzechów pekan (włoskie też będą super)
Przygotowanie:
1. Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku.*
2. Do miski przesypujemy i/lub przesiewamy mąkę, dodajemy cukier, szczyptę soli. Mieszamy, wbijamy żółtka i wlewamy rozpuszczone w mleku drożdże.
3. Wyrabiamy wstępnie ciasto – mniej więcej do połączenia się składników i dodajemy rozpuszczone masło.
4. Ciasto może się kleić do rąk, nie podsypujemy mąką, ale wyrabiamy wytrwale aż do momentu, aż przestanie się kleić, będzie jednolite i elastyczne.
5. Umieszczamy je w misce, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na około 45 minut.
6. Wyrośnięte dzielimy na 2 równe częsci, każdą rozwałkowujemy osobno na prostokąt (mniej więcej do rozmiarów 28x35cm), smarujemy powidłami lub nutellą, wedle smaku i uznania. Ja smaruję moje zawijańce masłem, następnie posypuję cukrem wymieszanym z cynamonem lub przyprawą do piernika i posypuję posiekanymi orzechami pekan.
7. Zwijamy w rulon (struclę), kroimy wzdłuż na pół i zaplatamy**. Uzyskujemy 2 zawijańce, które umieszczamy w keksówkach i pozostawiamy do wyrośnięcia do podwojenia objętości.
8. Pieczemy 30-35 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 170 stopni.
9. Upieczone można polukrować, ja polewam odrobiną syropu klonowego.
*według autorki przepisu przygotowanie rozczynu nie jest konieczne 🙂
**(A jeśli nie jesteście jeszcze wprawni na tyle, by zrobić takie zawijane warkocze – zwińcie struclę i pokrójcie ją na kawałki – wyjdą Wam z tego pyszne ślimaczki).
Smacznego!