Pyszny świąteczny obiad i wyjątkowe miejsce na Święta.

 
Portmonetka (trochę pieniądzów) z 11 zł., 89 euro centów, 3 Hot Wheelsy (dla kuzyna Antka), lornetka (żeby lepiej widzieć Mikołaja, kiedy będzie szedł) i polska flaga…  Synek drugi spakował się już na świąteczny wyjazd do Polski. Aż boję się zaglądać do pakunków reszty. (Nie pytajcie, po co ta flaga. Zawsze zabiera ją ze sobą, gdziekolwiek jedzie). U nas pełne podekscytowanie, wciąż pytania, kiedy wyjeżdżamy, i o której dojedziemy, i właściwie, zgodnie z tym, co wskazują adwentowe kalendarze Boże Narodzenie powinno nastąpić dziś, za 8 lub za 9 dni.  W tym roku to córka pierwsza nie mogła się już doczekać i z wrażenia tego całego pochłonęła zawartość swojego słoiczka, który służył jej był za kalendarz.
 
Ja mam wrażenie, że czas zatacza kolejne koło. A my, jakby w tym samym punkcie. To oczywiście raczej spirala, bo jak wiadomo nic dwa razy… Choć zdecydowanie najlepiej pamiętam właśnie te momenty w roku. Nie wiosnę, tak zawsze wypatrywaną, ani lato, czekane rok cały, a ten czas szczególny. Niby oczywisty, spowity nicią tradycji i rutyny a zawsze wyjątkowy.
 
W tym roku będzie naprawdę inny. Po raz pierwszy dla wszystkich babć i dziadków, dzieci i wnuków, spędzony poza domem. W górach. Wszyscy razem w jednym miejscu i mamy, i babcie, niezajęte w kuchni, mające czas, by pozjeżdżać z dziećmi workami na śniegu a wieczorem usiąść spokojnie przy kominku i zagrać z Dixit albo Mafię. (Obie gry polecam Wam gorąco na czas dużych rodzinnych spotkań, sprawdzają się idealnie w takim gronie i sprawiają, że wciąż możemy się o sobie czegoś nowego dowiedzieć).
 
Do tego miejsca przyciągnęła nas na początku nazwa jednego z obiektów – Uroczysko i z całą pewnością także opatrzność. Pojechaliśmy tam latem. Po raz pierwszy chyba udało nam się znaleźć miejsce, w którego prowadzenie włożono tak wiele serca, dobroci i smaku. Gościnność w najlepszym wydaniu. Wyborne jedzenie, śniadania, jakich nie oferuje żaden 4 czy 5 gwiazdkowy hotel. Miejsce zaciszne, spokojne i zwyczajnie piękne. Wzniesione z ruin, po których została nazwa i część fundamentów. Przyjazne i otwarte. Prowadzone przez fantastycznych ludzi, z którymi można rozmawiać godzinami. Piszę o nim, ponieważ jest naprawdę wyjątkowe, godne polecenia, szczególnie kulinarnym blogerom. Jego gospodyni – Pani Małgosia, wie i zna się na kuchni jak mało kto. Menu obfituje w sezonowe produkty, rzadko się powtarza, obfituje w produkty domowe, własne likiery, przetwory, konfitury, grzyby i zioła zbierane w okolicy. Jest jednocześnie i proste i bardzo wyrafinowane, czerpiące z kuchni całego świata. Polecam Wam gorąco to miejsce. Apartamenty „Miranda”, położone 5 km od centum Kudowy-Zdrój. Tutaj znajdziecie pozostałe informacje.   
 
Dziś polecam Waszej uwadze przepis niezwykły. Kiedy pada hasło zrazy, niby wszystko wiadomo. Wołowina, ogórek kiszony, kawałek chleba, chrzan, musztarda… i trochę roboty. Ten przepis jednak ma w sobie taką obfitość składników w ciekawej kombinacji, przypominającej mi trochę sposób przygotowania włoskich involtini, że jest naprawdę wyjątkowy i wart spróbowania. Jeśli szukacie przepisu na świąteczny, tradycyjnie polski obiad – ten nadaje się idealnie. Do wcześniejszego przygotowania. Polecam gorąco.
 
 
 
Zrazy wołowe

Składniki: porcja dla 6-8 osób
1500 g wołowiny (szynki lub
rostbefu)
5-6 cebul
4 łyżki bułki tartej
masło
olej

500 ml domowego rosołu

ostra musztarda rosyjska lub z
Dijon
2 marchwie
5 – 6 obranych ogórków kiszonych
korzeń chrzanu
300 g chudego wędzonego boczku pokrojonego w cienkie plastry
sól
pieprz

6 – 8 ziaren ziela angielskiego
5 liści laurowych

pęczek kopru
słoiczek marynowanych
prawdziwków (lub innych grzybów)
1 garść suszonych kapeluszy prawdziwków (lub innych grzybów)
1 kubek kwaśnej gęstej
śmietany 

Przygotowanie:
1.       Dzień wcześniej kroimy mięso na plastry i rozbijamy dość cienko. Posypujemy
pieprzem i przekładamy plastrami surowej cebuli (2 – 3 cebule). Przykrywamy i
zostawiamy na noc w lodówce. Dzięki temu mięso nabierze aromatu.
2.      Na dugi dzień pozostałe cebule kroimy w drobną kostkę i smażymy na maśle
na szklisto. Solimy i dodajemy bułkę tartą. Mieszamy aż bułka wchłonie masło.
Odstawiamy.
3.      Obieramy marchew i kroimy cieniutko, ogórki również kroimy w cienkie
paski.
4.      Chrzan obieramy i albo cienko ucieramy albo kroimy w drobne wiórki
(można użyć także gotowego chrzanu ze słoiczka).
5.      Z mięsa zdejmujemy plastry cebuli i odkładamy ją na bok, użyjemy jej
później do sosu. 
6.      Na każdym plastrze mięsa rozsmarowujemy 1 łyżeczkę musztardy i 1
łyżeczkę smażonej cebuli z bułką. Na to nakładamy kilka kawałków marchwi,
ogórka, chrzan i plaster boczku. Ściśle zwijamy i spinamy wykałaczką lub zawijamy
bawełnianą nicią kuchenną. Czynności te powtarzamy z każdym plastrem mięsa.
Powinno pozostać trochę kiszonego ogórka, którego paski kroimy w kostkę.
7.      Każdy zraz obsmażamy szybko na gorącym oleju.
8.      Na dno garnka wsypujemy połowę plastrów surowej cebuli, solimy, na to układamy
obsmażone zrazy, posypujemy suszonymi prawdziwkami i znowu warstwa zrazów i
cebuli. Dodajemy ziele angielskie i liście laurowe i związany nicią pęczek
kopru. Zalewamy rosołem, przykrywamy  i
gotujemy na małym ogniu do miękkości.
9.      Gotowe zrazy wyjmujemy z garnka, zdejmujemy nić lub wykałaczkę. Z sosu
wyjmujemy liście laurowe, ziele angielskie i koper. Duże kapelusze grzybów z
sosu możemy pokroić w paski. Na maśle przesmażamy resztę ogórka kiszonego i
marynowane prawdziwki. Dodajemy do sosu razem z kwaśną śmietaną. Z powrotem wkładamy
zrazy, podgrzewamy,  podajemy z sosem.
 
 
 
Przepis pochodzi z bloga Lo.
 
Smacznego!
9 comments Add yours
  1. Kruszynka,
    🙂

    Justyna Bak,
    pomysl nie moj a stary rodzinny, jak mniemam, od Lo, pozdrawiam serdcznie

    Magda.K.,
    ja takze go lubie, pozdraiwam serdecznie

    Antenka,
    🙂

    Ola Este,
    dziekuje i Tobie takze, pozdrawiam serdecznie

    Anna

  2. Czasem bardzo potrzebne są takie święta. Odpoczynek również dla tych, co zawsze w kuchni, zawsze dbający o tradycję. Dobrego świątecznego czasu! 🙂

  3. Na początku czytania myślałam, że Wy tutaj…, ale widzę ile radości niesie ze sobą miejsce, w które się wybieracie. Kudowa i okolice niosą ze sobą mnóstwo spokoju w moich wspomnieniach:). Spędziłam tam kiedyś zimą piękny tydzień:).
    Zajrzałam w apartamenty, zobaczyłam, ze będzie Wam wygodnie:), ale… mówisz , że Babcie będą zjeżdżać na workach…??? Chciałabym to zobaczyć:):):)
    Zrazy pięknie podałaś:) One jeszcze przede mną:)
    Bezpiecznej drogi i odpoczywajcie pełną piersią wdychając świeże kudowskie powietrze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *