– Nie piszesz, nie publikujesz… stało się coś?
Przychodzą czasami takie chwile. Niemoc. Kryzys. Zwątpienie. Nie wiem. Zastanawiam się wtedy, po co? Przecież całą tę energię można spożytkować inaczej. Właśnie – spożytkować. Na świecie pełnym głodu prowadzić blog kulinarny? Pewnie nie są to tylko moje zwątpienia.
I wtedy z pomocą przychodzą najczęściej słowa, które znajduję w książkach. A może to one mnie znajdują? Nie wiem. Znowu nie wiem. Choćby jak te, ze strony 47 wydanego w twardej oprawie „Widnokręgu” Wiesława Myśliwskiego.
„Przede wszystkim tu stał stół, mebel w hierarchii sprzętów, wiadomo, najważniejszy, ważniejszy nawet od łóżek, a nie tyle ze względu na jego konieczność, bo w tej roli łóżka są zapewne ważniejsze, lecz jako ów punkt każdego domu, od którego zaczyna się wszelka pamięć.”
I wtedy zdejmuję to moje zwątpienie jak kożuch ze stygnącego mleka. I sięgam po szklankę, która znowu jest do połowy pełna.
Są jeszcze inne zwątpienia. Kiedy nic nie wychodzi. Słowa się kruszą, ciasto według wymyślonego, wydawałoby się ciekawego przepisu, ledwie nadaje się do jedzenia, w głowie cisza a w dłoniach niemoc. Każde podejście do nowego przepisu opatrzone dużym ryzykiem. Sytuacja ogólnie zniechęcająca.
A tu świadomość, że truskawki, jagody, niedługo śliwki, no i te pomidorooory….
I tym razem znowu z pomocą przyszły słowa. Tym razem księdza Adama Bonieckiego, z Tygodnika Powszechnego, który rozśmieszył mnie trochę i zamyślił też, pisząc o Jezusie, uchodzącym za żarłoka i pijaka wedle słów Pisma. Zacytuję Wam jeszcze jeden fragment:
„Pobłogosław, Panie Boże, nas i te dary, które musimy spożywać z Twojej szczodrobliwości. Naucz nas dzielić się nimi i radością z tymi, którzy ich nie mają. Nie można prosić Boga o pobłogosławienie byle czego. Nie mówiąc o radości. Radość to nawet proste spaghetti aglio, olio e peperoncino. Ale fast food? I Pan Bóg ma to jeszcze błogosławić? ”
Wracam do gotowania. Z radością.
PS. Z tej radości nie usłuszałam jak dzwonił czas. Spód, który widzicie na zdjęciach, zrumienił się przesadnie. Oby jak naj;niej takich wapdek – czego życzę Wam i sobie. A sam przepis, jak dla mnie idealny, na kruchy spód do tarty, polecam gorąco.
Tarta z owocami
Składniki:
Na spód:
150 g mąki tortowej*
40 g cukru pudru
90 g masła
22 g wina**
*najczęściej zastępuję połowę mąki tortowej mąką orkiszową razową
**w przypadku tego ciasta użyłam czerwonego wytrawnego wina, ale można także dodać białe lub cydr, zależnie od naszego smaku, zapasów i efektu, który chcemy osiągnąć
Ponadto:
300-350 g świeżych czerwonych owoców
250 g mascarpone
230 g twarogu zmielonego trzykrotnie
135 g mleka skondensowanego słodzonego
Przygotowanie:
1. Mieszamy cukier z mąką, dodajemy pokrojone na mniejsze kawałki masło. Dolewamy wino, wyrabiamy. Zawinięte folią schładzamy w lodówce przez ok 1 h.
2. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
3. Przygotowujemy masę serową. Mieszamy ze sobą oba serki, dodajemy stopniowo mleko, do uzyskania kremowej, zwartej konsystencji.
4. Ciasto wykładamy do foremki. Nakławamy widelcem.
5. Pieczemy około 25 minut lub do momentu aż się lekko zrumieni.
6. Kiedy spód przestygnie wypełniamy go masą serową. Posypujemy owocami. Całość zaś cukrem pudrem lub miętą.
Uwagi:
1. Wykorzystuję ten przepis do pieczenia spodów do tart słodkich i wytrawnych. W przypadku wytrawnych zamianiam cukier puder ma tarty parmezan. Wino białe czerwonym lub cydrem, zależnie od zapotrzebowania.
2. Najczęsciej taki upieczony już spód lub dwa nawet przechowuję szczelnie zamknięte w spiżarce. W miarę potrzeby wyjmuję, wypełniam masą serową lub tylko bitą śmietaną i owocami i deser gotowy.
3. Ważne, aby spodu nie piec zbyt długo bo stwardnieje. Kiedy tylko zaczyna się rumienić wyjmujemy go z piekarnika.
Smacznego!
Anno! Piękny post! Tyle mądrych, wyważonych słów Twoich i nie-Twoich.
Po wielokroć czuję to samo…
Uściski przesyłam:*
Anno, Twój post wprowadził mnie w chwilę ciszy. Masz rację, zdecydowanie masz rację. Ale pamiętaj, że to co robisz to robisz z sercem (a przynajmniej tak mi się wydaje). Co do tarty. Podoba mi się ten przypieczony spód:)
Myślę, że każdemu zdarzają się chwile zwątpienia, poczucia bezsensu i innych przykrych uczuć. Najważniejsze, że szybko mijają!
Piszesz pięknie i mądrze. Twój blog obserwuję zaledwie od kilku dni, a już stał się dla mnie kopalnią inspiracji 🙂 Szczerze mówiąc spędzam nad nim długie godziny wertując archiwum, wzdychając i kombinując, co powinnam ugotować jako pierwsze.
Twoje zdjęcia i posty (cholera, jak dobrze, że nie są to suche przepisy, ale prawdziwe poematy epickie) są motorem napędowym, kołem zamachowym i kamieniem węgielnym pod gniazdko, które wiję. Może dzięki Tobie ja również zostanę domową boginką, a potem przekażę te wszystkie arkana moje córeczce (jestem w siódmym miesiącu ciąży, więc przepisy wypróbowuję bezkarnie) 🙂
Piękna ta tarta:) i jaka smakowita 😉
i widzę, że posiadasz tę trudną do zdobycia formę na tartę 🙂
Anno, czytam, czytam i zgadzam się z każdym słowem. Zwątpienia są potrzebne. Potem to co się udaje smakuje jeszcze lepiej, a i zwątpienia z czasem łagodnieją. Wpadki też każdemu dobrze robią. Najgorsze to pomyśleć, że się jest doskonałym 🙂
Cudne słowa i cudna tarta owocowa, hej ;). Skoro już tak rymujemy.
Gdyby tak pomyśleć – tych chwil radosnych jest znacznie więcej niż chwil zwątpień. To tylko te zwątpienia czasem tak uwierają, że przesłaniają słońce. Każdy je ma. A wpadki to ho ho, całą książkę można by napisać!
Pozdrawiam serdecznie :).
Ależ boskie 🙂 !!
Świetny przepis!
Cudna jest. Robiłam podobną:)
mase pysznych przepisow….nie mialam chwili by zerkac co tutaj dobrego i smacznego slychac a tu tyle nowosci…..fajnie….jak wroce z wakacji to bede gotowac…..
profesjonalna tarta:) niesamowicie apetyczna:) szkoda, że sezon truskawkowy jest taki krótki bo zrobiłabym ją jeszcze nie raz;)
tarty to moja milosc 😉
Tarta wygląda pięknie 🙂 Ja też się czasem zastanawiam "po co?", odpowiedź jest jedna: dla przyjemności 🙂
Aniu,
dziekuje Ci bardzo, dobrze jest wiedziec, ze nie jest sie odosobnionym w swoich rozterkach… Serdecznie Cie pozdrawiam
Gula,
moze stad to wszystko? Za duzo serca, zaangazowania, a za malo dystansu czasami? Dziekuje Ci bardzo za ten komentarz i pozdrawiam serdecznie 🙂 A podpieczony spod jest bardziej fotogeniczny niz blady… na szczescie
Monika,
jedne szybciej, inne wolniej, jedne bezpowrotnie, inne ciagle wracaja 🙁 serdeczne pozdrowienia
Blueeyedgirl,
przede wszystkim – fajny nick 🙂 Zwyklam myslec o naszym synku blue eyed boy 🙂 Zawsze marzyli mi sie czytelnicy, ktorzy z takimi emocjami podchodza do lektury bloga. Bo takie emocje swiadcza o odbiorze wprost proporcjonalnym do wkladanego przeze mnie serca w kazde slowo, mysl, przepis i zdjecie… Wiec pieknie, dziekuje Ci bardzo, takie slowa podnosza na duchu. Trzymam kciuki za kulinarne sukcesy, wyjscie z anemii i usmiechy dla Basi 🙂 Moc serdecznosci
Beatrice,
tu w Belgii nie jest taka trudna do zdobycia, tylko nieszczegolnie tania. ALe wedlug mnie, jest idealna, sluzy mi juz dlugo i jestem nia zachwycona. Pozdrawiam serdecznie
Onionchoco,
perfekcyjnie to ujelas 🙂 dziekuje Ci bardzo za kazde slowo 🙂 pozdrowienia serdeczne
Evitaa,
oj uwieraja, uwieraja… fajnie to ujelas… dziekuje Ci i pozdrawiam serdecznie
Agnieszka, Forex, Wiosenka 27,
dziekuje i pozdrawiam
Dota,
oby te Twoje wakacje trwaly jak najdluzej, przepisy beda tu czekac, a Ty wypoczywaj 🙂 pozdrawiam
Antenka,
mozna ja zrobic z dowolnymi owocami, malinami, jezynami a nawet wisniami, wiec nic straconego, pozdrawiam
Pasjonatka,
moja tez 🙂
Kuchenny balagan,
🙂
Anna
Najpierw był następny post(czyli ten o wykręconych rogalikach pistacjowych) i zaraz o napisaniu komentarza poszłam po… czekoladę… Przez Ciebie… I to nie była kostka tylko (kurka) trzy…
To tak na początek;)
Dobrze, że tak optymistycznie zakończyłaś. Wiesz, że ja mam czasem podobnie, w przeciwieństwie do mnie jednak Ty bardzo dużo publikujesz i jeszcze więcej robisz, więc skąd…? A ksiądz Boniecki trafnie powiedział. Poza tym zobacz ile szczęścia daje Ci to gotowanie i pieczenie, parę razy się nie udało…, ale jak wile razy się udało, tak po prostu jak z nut, jak pstryknięcie palcami…:):):). Chwilowa bezsilność potrzebuje momentu na oddech i uspokojenie, na spojrzenie w głąb… a później na dalszą efektywną pracę:)
Uściski Ci przesyłam najgorętsze i najserdeczniejsze, a tartą i jej widokiem się delektuję:) Masz dar…!
Ewelino Kochana,
w przeciwienstwie do mnie, Ty ,ozesz sie ta czekolada objadac do woli 🙁
"Chwilowa bezsilnosc potrzebuje momentu na oddech" pieknie to napisalas i trafnie 🙂 mam nadzieje, ze te zwatpienia na razie udalo mi sie odegnac i to na dluzej. Juz sie nie moge doczekac, kiedy sie spotkamy i pogadamy 🙂 Usciski takze i dla Ciebie,
Buziaki
Anna
Super tarta – to tak na wstępie. Ślicznie wygląda a jak musi smakować! 😀 Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami, czasem ciężej czasem lżej. Życzę żeby więcej tylko tych lżejszych, wesołych chwil!
Ania, co Twoj blog ma do siebie, ze ja tu mysle o wszystkim, lecz o jedzeniu najmniej :)) Dziekuje Ci bardzo, ze mi przypomnialas o "Widnokregu"!! A stol – stol (poza tym poczatkiem pamieci) ma taka spoleczna role jeszcze, lubie ta role bardzo… Buziaki!