„Literatura, tworząc światy o zdumiewającym ontologicznym statusie, wyprowadza nas poza siebie samych i pozwala uczestniczyć w doświadczeniu, które inaczej nie byłoby nam dane. Jeżeli dobrze się zastanowić, to większość naszej wiedzy, doświadczeń, gustów, pasji i emocji ma bezpośredni związek z książkami, które czytaliśmy. Traktujemy postaci literackie jak bliskich nam i całkiem realnie istniejących ludzi. Przywiązujemy się do nich, porónujemy do nich; niektóre z nich potrafią zmienić nasze życie.”
Gotowi na długaśny wpis z połączonych lektur lipca i sierpnia? Trochę to zajęło, ale przygotowanie tylko jego samego (nie licząc czasu poświęconego na lekturę) zajmuje mi weekend. Zdjęcia zrobić i przerzucić na blog, po każdą książkę z osobna sięgnąć na chwilę lub dwie, zważyć w dłoniach w chwili skupienia, która jest jak podróż do przeszłości, do chwili, gdy czytało się ją strona po stronie, pospisywać cytaty z zagiętych kartek (tak, przyznaję, robię to z premedytacją – bo wówczas wystarczy mi sięgnąć po książkę, by zobaczyć, gdzie i co uznałam za istotne) a później jeszcze te emocje wszystkie spisać… Dodam jeszcze tylko, że to były – znowu – czytelniczo – absolutnie wyjątkowe dwa miesiące. Zapraszam 🙂
(cytat ze wstępu to słowa Olgi Tokarczuk przytoczone z „Czułego narratora”)
Romain Gary „Latawce”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2020
Absolutnie porwała mnie ta książka. Czułam się jak latawiec niesiony opowieścią, w wiecznej pogoni za błękitem. Zaraz, natychmiast musiałam dowiedzieć się więcej o samym autorze, a to, czego się dowiedziałam jeszcze tylko podsyciło moją ochotę, potrzebę przeczytania wszystkiego, co wyszło spod pióra Romain’a Gary vel Emil Ajar, tudzież Shatan Bogat lub też Fosco Sinibaldi, urodzonego wszakże jako Roman Kacew, w Wilnie, w 1914 roku. Jedyny powieściopisarz, który otrzymał dwukrotnie nagrodę Goncourt (w 1956 za „Korzenie nieba” oraz w 1975 – jako Emil Ajar za „Życie przed sobą„). Poczytajcie proszę więcej o nim, bo to postać absolutnie fascynująca (sporo o samym autorze powie nam także Obietnica poranka, powieść autobiograficzna). Pierwszą rzeczą, która w Latawcach mnie uderzyła, był język i poetyckość – które bardzo szybko przesłoniły mi samą historię, przyznać trzeba, ciekawą i porywającą z całą pewnością. Obiecałam sobie wówczas, że przeczytam Latawce także w oryginale, by sprawdzić ostatecznie, jaka część uznania należy się także tłumaczce. Przepiękna to opowieść o miłości, oddaniu, tęsknocie, trudnych wyborach, które podejmujemy i ich konsekwencjach – a wszystko to z historią w tle. Powinna zainteresować w sposób szczególny – polskiego czytelnika. Na koniec jeszcze dwa cytaty.
„Powiadasz, że uważają mnie za szaleńca. Wyobraź sobie, że ci piękni panowie i piękne panie mają rację. To przecież jasne, że w człowieku, który poświęca całe życie latawcom, tkwi ziarno szaleństwa. Powstaje tylko problem interpretacji. Niektórzy nazywają to ziarnkiem szaleństwa, inni mówią o iskrze bożej. Czasami trudno odróżnić jedno od drugiego. Ale jeśli naprawdę kochasz kogoś lub coś, oddaj mu wszystko, co masz, nawet wszystko, czym jesteś, a na resztę nie zwracaj uwagi…”
„Nic, co nie jest dziełem wyobraźni, nie jest godne istnienia ani warte przeżycia. W przeciwnym razie morze byłoby tylko masą słonej wody… Ja na przykład od pięćdziesięciu lat nie przestaję tworzyć w marzeniach swej żony. Nie pozwoliłem jej nawet się zestarzeć. Musi mieć całą masę wad, które przerobiłem na zalety. A ja jestem w jej oczach niezwykłym mężczyzną. Ona także nigdy nie przestała mnie wymyślać. Przez pięćdziesiąt lat wspólnego życia ludzie uczą się nie widzieć siebie, ale tworzyć i przetwarzać dzień po dniu. Oczywiście trzeba zawsze widzieć rzeczy taimi, jakimi są. Ale tylko po to, żeby skuteczniej skręcić im kark. Cywilizacja to zresztą sposób nieprzerwanego ukręcania głów rzeczom takim, jakie w rzeczywistości są.”
Jessie Burton „Wyznanie”, Wydawnictwo Literackie 2020
Mogłabym podsumować tę lekturę jednym zdaniem – dobra książka na lato. Ale też trochę jestem na nią zła. Dałam się wciągnąć opowieści po to, by na końcu poczuć rozczarowanie. Jestem jednak świadoma, że książka ta cieszy się raczej dobrymi opiniami i choć nieco wbrew sobie – muszę jednak oddać autorce – że dobrze się ją czytało, choć nierówna to lektura… oj bardzo nierówna. Czy Wy rozumiecie coś z tej mojej plączącej się w zeznaniach czytelniczych paplaniny? Sama się trochę pogubiłam. Rozumiecie więc – czytacie na własną odpowiedzialność.
Romain Gary „Obietnica poranka”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2018
Latawce tylko zaostrzyły mój apetyt na kolejne dzieła Romain’a Gary. W koszalińskiej bibliotece wojewódzkiej wypożyczyłam sobie Obietnicę i Życie przed sobą. W porządku – muszę to uczciwie przyznać – taki półmaraton czytelniczy dzieł jednego autora, nawet przy uwzględnieniu fascynacji nim, piszącej te słowa, to jednak było dość dużo. Ale te same lektury – rozłożone rozsądnie w czasie – to absolutny raj. Obietnica, jak już pisałam, jest autobiograficzna, momentami była przegadana i ciut nudna, ale – ma jedną podstawową wartość – pozwala przyjrzeć się z bliska życiu autora. I ciągle – naprawdę świetnie napisana to książka. Dlatego polecam i polecać będę zawsze. Dodatkowo – zgodnie z informacją z okładki – powstał na jej podstawie film, który chętnie obejrzę, pewnego dnia kiedyś.
Haruki Murakami „Na południe od granicy, na zachód os słońca”, Wydawnictwo Muza, 2021
Mam ogromny sentyment i wielkie uznanie dla Murakamiego. Kiedy zobaczyłam Na południe od granicy na stronach księgarni internetowej nie wahałam się ani sekundy. Opowieść o miłości, dojrzewaniu, wierności, poszukiwaniu siebie i swojej drogi, z perspektywy chłopca, a potem dorosłego mężczyzny, tajemnicza, pełna uroku, poetycka prostotą tak charakterystyczną dla Murakamiego – wciągnęła mnie bardzo. Rozczuliła i wzruszyła. Piękna! Polecam gorąco!
Audur Ava Olafsdottir „Blizna”, Wydawnictwo Poznańskie, 2020
I tak się jakoś poskładało, że po Murakamim znowu trafiłam w objęcia mężczyzny … to znaczy – męskiego narratora i bohatera w jednym. I powiem jeszcze – że nie mogłam przestać myśleć o nim jeszcze długo po skończonej lekturze. W głowie budowałam sobie możliwe dalsze jego losy, scenariusze, które chciałabym – by się spełniły. Po co żyć – jeśli sensu żadnego w życiu, które wiedziemy, nie potrafimy dostrzec? Co nadaje temu życiu sens? Gdzie go szukać?Jak odnaleźć i – co ważne – czy w ogóle warto? Przeczytanie obu książek – Murakamiego i Olafsdottira – pozostawia ślad na długo, długo nie dają spokoju. No dobrze – przynajmniej ja tak miałam…
Jakub Małecki „Ślady”, Wydawnictwo SQN, 2016
Stali czytelnicy tej rubryki wiedzą, że regularnie czytam książki Małeckiego. Dawkuję je sobie, smakuję. Nie zawiodły mnie Ślady, jakże by mogły. Za to – jak zawsze – wzruszyły i poruszyły do głębi, wycisnęły nie jedną łzę, uruchomiły lawinę smutku nad losem człowieka i wzbudziły podziw dla autora i jego sposobu prowadzenia opowieści, łączenia wątków i splatania losów postaci. Jedno z opowiadań, które podobało mi się najbardziej – co w sumie mnie nie dziwi, bo tak to się wszystko poskładało – nosi tytuł Latawiec. Przypadek? Nie sądzę…
Yoko Ogawa „Ukochane równanie profesora”, Wydawnictwo Tajfuny, 2019
Przez dłuższy czas po lekturze Równania nie mogłam sobie darować, że książka ta przeleżała w moim schowku internetowej księgarni ponad rok. Później jednak – pomyślałam – że byłoby żal dopiero wtedy, gdybym nie przeczytała jej w ogóle. Tego naprawdę nie mogłabym odżałować. Książka ląduje na wysokim szczycie listy moich ukochanych dzieł. Fascynująca nie tylko ze względu na opowieść, ale aurę magii i tajemnicy, o które nigdy przenigdy nie podejrzewałabym matematyki. I mówię to ja, która nie pisała matury z matmy, bo na szczęście nie musiała (być może to właśnie zdecydowało o fakcie, że w ogóle ją zdałam…) Szkoda, że nie mam lepszej pamięci, bo naprawdę chciałabym na dłużej zapamiętać wiele ciekawych i fascynujących opowieści o liczbach. A tak – zostanie mi w głowie profesor i jego niezwykła historia, na długo, może na zawsze? Jak się możecie domyślić – polecam bardzo gorąco!
Olga Tokarczuk „Czuły narrator”, Wydawnictwo Literackie 2020
Mam trochę problem z Czułym narratorem – bo chciałabym polecić tę pozycję absolutnie każdemu umiejącemu czytać ze zrozumieniem człowiekowi. Mam jednak jednocześnie świadomość, że to nie jest w całości książka dla każdego. Pierwsza jej część – opowieść autorki o współczesnym świecie, powinna zainteresować i skłonić do przemyśleń każdego, druga jednak – w której autorka odsłania kulisy swojego warsztatu, twórczości i sposobu pojmowania literatury – zainteresują zdecydowanie węższe grono czytelników. Mnie osobiście wciągnęły w równym stopniu obie części, ale ja to ja. Przeczytam wszystko, absolutnie wszystko, co jeszcze wyjdzie spod pióra Noblistki i będę tym zachwycona. Tylko, że pewnie – nie każdy tak ma, a ja przyjmuję to ze zrozumieniem. Pierwsza część – absolutnie warta, by po książkę sięgnąć. I może druga także? Jak sądzicie? Up to you…
„Lecz w swoim najszerszym rozumieniu literatura to przede wszystkim sezam punktów widzenia innych ludzi, wizji świata przefiltrowanych przez niepowtarzalny umysł każdej jednostki. Nie da się tego z niczym porównać.”
(…)
„Jeżeli decyzja o opuszczeniu własnego kraju – i ruszeniu w drogę – jest kwestią wolności wyboru taką samą jak wolność słowa, to jakże mając ją sami, możemy zakazywać jej innym? Dla niektórych ludzi emigracja stanowi jedyną alternatywę dla utraty wolności, a tym samym zawiera się w nienaruszalnym ludzkim prawie wolnego wyboru. Kto ma decydować o tym, gdzie jest czyjeś miejsce? W czasach, gdy tysiące ludzis zukają schronienia w nszych krajach, pan al-Halabi czy pani Marrousch nie proszą o naszą pomoc. Chcą być tarktowani nie jak uchodźcy, ale jak wolni ludzie, którzy mają prawo wyboru. Paradoksem jest to, że w imię swobody przemieszczania się lepiej byłoby dla nich ogłosić się towarem, wypełnić list przewozowy i nadać się na samolot jako przesyłkę. Wtedy też łatwiej byłoby im przekraczać granice i podróżować.
Cudza wolność jest w ogóle kłopotliwa. Ci, którzy cieszą się wolnością, zazwyczaj nie chcą przyznać jej innym.”
(bold ode mnie, nie mogłam się oprzeć)…
Daphne du Maurier „Rebeka”, Wydawnictwo Albatros, 2021
Nie wiem, skąd się u mnie bierze sympatia dla takich okładek. Powinna mnie – jeśli nie zniechęcić – to chociaż ostrzec – pomyśl dwa razy czy to aby na pewno lektura dla ciebie. A tu proszę, zachęciła niczym srokę pozłota. Ok, trochę sobie pożartowaliśmy… bo tak naprawdę – przyciągnęła mnie informacja z okładki. Nagroda Bookera? No, to nie może być to, na co wygląda. I wiecie co? Bardzo fajna to książka. Z bohaterką, która da się lubić, wyrazistymi postaciami, tajemnicą w tle i suspensem. Ok, trzeba to uczciwie przyznać, powyższe słowa mają uzasadnienie gdzieś tak zaczynając od 300 strony, może ciut później, ale jak już chwyci za kostkę, to nie puści póki nie porwie nogawki. Dodam jeszcze, że na podstawie książki powstał film, który właściwie mogę polecić, pod jednym jednakże warunkiem. Najpierw książka, potem film. Tylko tak, nie odwrotnie.
Naoisie Dolan „Ciekawe czasy”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2021
Przyznam szczerze, że nie dobrnęłam do ostatniej strony. Nie zostało mi wiele, ale musiałam lekturę przerwać. Sięgnęłam po nią zresztą na własną odpowiedzialność, bo recenzje nie zwiastowały wybitnej lektury. Ale też – nie postawiłam jeszcze krzyżyka. Dam znać, gdyby się cokolwiek w tym temacie miało jeszcze zmienić. I zobaczymy.
Lukas Barfuss „Koala”, Wydawnictwo Ossolineum, 2017
Koala to też trochę był taki strzał ze śrutu, powiedziałabym. Koncept intrygujący i odważny, ale mnie nie do końca przekonał. Głównie – literacko. Opowieść o śmierci brata zostaje zestawiona z historią kolonizacji Australii, której jednym z najmniej znanych rozdziałów dotyczy eksterminacji gatunku koali. Ma jednak w sobie ta książka mimo wszystko jakiś magnetyzm, który sprawił, że dotrwałam do końca, więc – sami wiecie…
Fredrik Backman „My przeciwko wam”, Wydawnictwo Sonia Draga, 2018
Ok, wiadomo było, że ta książka w końcu się tu pojawi. Nie mogło być inaczej po lekturze Miasta niedźwiedzia. Dlatego nie spodziewajcie się niczego innego poza wielkim, ogromniastym – Polecam gorąco! Zresztą, co można więcej powiedzieć o książce, w której chce się zakreślić co trzecie zdanie?
„Ile razy matce udaje się rozśmieszyć dziecko? Ile razy dziecku udaje się wywołać głośny uśmiech matki? Całe nasze wnętrze wywraca nam się do góry nogami, gdy po ich psikusie zauważamy, że po raz pierwszy robią to celowo. Żartują, ucząc się manipulować naszymi uczuciami. Kochając nas, uczą się kłamać, chronić nasze uczucia, udawać szczęście. Szybko przyswajają, czego byśmy sobie życzyli. Możemy się łudzić, że je znamy, ale one tworzą własne albumy i dorastają między zdjęciami.”
I jeszcze:
„Maya kiwa głową, nie spuszczając wzroku z miasta.
– Nadal chciałabyś mieć dzieci? – zastanawia się Ana.
Usta Mai prawie się nie otwierają:
– Nie wiem. A ty?
Ana wzrusza ramionami zarówno ze złości, jak i smutku.
– Może jak już będę stara.
– To znaczy?
– No, koło trzydziestki.
Maya długo się nie odzywa.
– Chciałabyś mieć chłopców czy dziewczynki? – pyta w końcu.
Ana odpowiada, tak jakby całe życie poświęciła tylko na rozmyślanie o tym:
– Chłopców.
– Dlaczego?
– Czasem świat jest dla nich nikczemny. Ale dla nas jest taki prawie zawsze.”
Romain Gary „Życie przed sobą”, wydawnictwo Cyklady, 2005
Jeśli oglądaliście film, który powstał na podstawie książki (a tak, przedziwnym trafem było w moim przypadku), absolutnie i pod żadnym pozorem nie rezygnujcie z przeczytania tej – rozmiarowo ujmując – książeczki. To zupełnie inna historia, wstrząsająca i poruszająca. Perspektywa dziecka wyostrza samą opowieść i nie daje spokoju. Absolutnie genialne dzieło!
cdn…
Pani Aniu, jak zwykle interesujacy wpis.
” Absolutnie genialne dzieło!” napisala pani o ksiazeczce „Zycie przed soba”. Uradowala mnie niezmiernie ta opinia gdyz pokrywa sie ona z moja. Dla mnie ta ksiazeczka to perelka wsrod lektur omawianych w kolobrzeskim klubie ksiazki . Wypiski z niej sa w moich szpargalkach do dzisiaj i lubie do nich zagladac.
Oto kilka z nich:
„Pan Hamil to wielki czlowiek, tylko okolicznosci nie pozwolily mu nim zostac”
„Mial 15 lat w tym 5 bez nikogo”
„Nie wiem czemu sie perfumowala zawsze za uszami, moze zeby nie bylo widac”
„Jestem przesladowany, nie bedac Zydem. Nie macie monopolu. Koniec z zydowskim monopolem, sa inni ludzie poza Zydami, ktorzy tez maja prawo byc przesladowani”…. dodam tylko ,ze autor ma korzenie zydowskie.
P.S. Film mnie rozczarowal.
Nie jestem tak namietna czytelniczka jak Pani, Dziewczyna z Koszalina:) ale polecam ksiazke „Apeirogon”, autor Colum McCann.
Pozdrawiam serdecznie Libra
Droga Libro,
taki komentarz to pereka 🙂 I jeszcze w dodatku z cytatami… Fiu fiu! Bardzo serdecznie dziekuje!
Moj egzemlarz pochodzil z biblioteki, wiec nie mialam przy sobie cytatow, by je opublikowac przy okazji wpisu, dlatego super – ze to jednak sie udalo 🙂 Ksiazka jest przepiekna i naprawde wyjatkowa. Bardzo sie ciesze, ze dzielimy te opinie.
Ja obejrzalam film wiosna, kiedy tylko sie pojawil i to ze wzgledu na Sophie Loren. Nie mialam wowczas swiadomosci, ze powstal na podstawie ksiazki autora, ktorego odkrylam kilka miesiecy pozniej. Nie mogl mnie zatem rozczarowac, bo nie mialam zadnej wizji. Po lekturze – przyznaje, jest rozczarowujacy, bo film ksiazce nie dorownuje, ale – czy to w ogole bylo mozliwe? Nie sadze. Dlatego w mojej glowie poukladalam je sobie jako dwa odrebne byty, przy czym film osmielilabym sie okreslic jako inspiracje, ale przenigdy – adaptacje. Film potraktowany osobno zyskuje, jakos nie moge mu tego odebrac. Bo to bylo jednak wyjatkowe uczucie – zobaczyc Sophie znowu na ekranie – nawet jesli absolutnie nie pasuje do wizerunku glownej bohaterki Ajara…
Pozdrawiam bardzo serdecznie i dziekuje za polecenie, bardzo chetnie skorzystam
Ania