Wjeżdżam do podziemnego garażu. Znajduję miejsce do przypięcia roweru. Uff. (Kolejny dowód na to, że wiosna już blisko – każdego dnia na ulicach coraz więcej rowerzystów). Do windy wsiada ze mną kobieta nucąca pod nosem Traviatę. Słyszę ją jednak tak wyrażnie, że motyw ten będzie za mną chodził aż do południa. Naprawdę zacny to początek dnia, z obietnicą słońca za horyzontem okna.
Wiosna już od wielu lat to dla mnie czas, kiedy urodziła się dwójka z naszych dzieci. I rodzi to oczywiście wiele dobrych wspomnień, wybrzmiewających dziś, siłą rzeczy i czasu, mocno nostalgicznie. Zdałam sobie ostatnio sprawę, że jestem mamą trójki pełnoletnich (bez cienia wątpliwości), dorosłych (wciąż niekoniecznie) człowieków (jak mawiali wtedy, gdy jeszcze rzeczywiście byli mali). I zapewne nie jestem jedyną osobą, która zastanawia się w takiej sytuacji, gdzie się te wszystkie lata podziały? Wypełnione dylematami młodej matki o wampirzym spojrzeniu, radością, płaczem, glutami z nosa, kolejną anginą, harcim kaszlem, alergią ząbkowaniem, dojrzewaniem, zbitym kolanem i złamanym sercem. Świadomość, że wszystko to minęło, ot tak po prostu, z dnia na dzień (o zgrozo, bo przecież – nie inaczej) nie jest łatwa do zaakceptowania. I – pocieczam się – kiedyś tam może rzeczywiście przyjdzie mi ją zaakceptować z pogodą ducha i wdzięcznością. Bo przecież tyle spraw, zdarzeń małych i dużych mogło pójść nie tak, skończyć się źle. Koncentuję się więc na tej właśnie wdzięczności. Bo może to właśnie ona doprowadzi mnie kiedyś do pogodnej akceptacji?
Kiedy tak sobie o tym wszystkim rozmyślam, natrafiam na taki oto cytat:
„Nagła myśl o tym, że chłopcy śpią w domu za moimi plecami, podczas gdy nad morzem zapada zmrok, była tak przyjazna i spokojna, że nie wypuściłem jej, kiedy się pojawiła, tylko usiłowałem ją przytrzymać i uchwycić to, co w niej dobre.” (Karl Ove Knausgard „Gwiazda poranna.”)
Doskonale znam to uczucie. Pojawia się zawsze wtedy, kiedy dzieciaki przyjeżdżają do domu i znowu jesteśmy razem, cała piątka, wszyscy w tym samym czasie, pod jednym dachem. Kiedy zasypiam wiem, że śpią tuż za ścianą, tak że mogłabym posłuchać ich oddechów. Wdzięczność. Tego się trzymam. I nie puszczę.
Poczułam ostatnio, że chcę Wam tutaj o tych moich rozmyślaniach nad ich dorosłością napisać. Bo przecież Addio rozwijało się, by nie powiedzieć – rosło – razem z naszymi dziećmi. To tutaj dzieliłam się z Wami smutkiem, kiedy wyjeżdżały na szkolne wycieczki, radością, gdy zdmuchiwały kolejne świeczki na torcie, tęsknotą – gdy były na koloniach, zabawnymi powiedzonkami, dziecięcymi mądrościami i bukietami polnych kwiatów przynoszonych przez synka pierwszego. A teraz dorośli z nich ludzie.
Aby nie popadać w skrajną nostalgię – najmłodsza latorośl wciąż jeszcze w domu, przed nim już wkrótce, matura. Do tego czasu obowiązki rodzica wypełniane na bieżąco, każdego dnia. Nawet jeśli ten, w którym już (nigdy) nie będę musiała przygotowywać śniadaniówki, jest coraz bliżej. Słój z granolą musi być zawsze, przynajmniej do połowy pełny. Wystarczy na wszystkie poranki tygodnia.
Przygotowałam kilka dni temu nową jej wersję i muszę powiedzieć, że jest absolutnie wyjątkowa i w mojej ocenie – najlepsza, jaką udało mi się do tej pory przygotować. Tak bardzo mi smakowo podpasowała, że jest pierwszą rzeczą po którą sięgam, gdy wracam do domu. I tak podjadam. Aż sama siebie muszę przywoływać do porządku. Dlatego – jeśli lubicie – wypróbujcie koniecznie. Polecam gorąco!
P.S. Iza @iskanna – dziękuję za inspirację. To Twoja relacja na IG skłoniła mnie do przygotowania mojej wersji.
P.S. 2 Zapraszam jutro po przepis, jak tę granolę można podać by wyszło nam śniadanie mistrzów.
Salted Maple Granola
Składniki:
1 szkl. płatków owsianych górskich
1 łyżka oleju kokosowego
1/3 szkl. syropu klonowego
1/4 łyżeczki soli
1/2 szkl. orzechów laskowych (można zastąpić całymi migdałami)
1/2 szkl. pekanów (można zastąpić orzechami włoskimi)
1/2 szkl. płatków migdałowych
1/3 szkl. sezamu
1/3 szkl. pestek dyni
1/3 szkl. pestek słonecznika
1 szkl = 250 ml
Przygotowanie:
- Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni.
- Na blachę wysypujemy płatki owsiane, pestki i orzechy. (Płatki migdałowe i sezam dodamy potem – ponieważ pieką się szybciej od pozostałych składników). Mieszamy. Podpiekamy przez 10 minut z termoobiegiem / nawiewem.
- W garnuszku podgrzewamy syrop, olej, dodajemy sól. Mieszamy do połączenia.
- Do składników na blasze dodajemy płatki migdałowe i ziarna sezamu. Mieszamy dokładnie. Całość polewamy syropem i dokładnie mieszamy. Rozprowadzamy równomiernie na całej blasze.
- Pieczemy przez 15 minut. Po tym czasie wyjmujemy z piekarnika i pozostawiamy do całkowitego wystygnięcia (uzyskamy wówczas efekt plastrów, które mogą posłużyć jako przekąski). Jeśli wolimy drobną granolę, po wyjęciu z piekarnika mieszamy ją i dopiero wtedy pozostawiamy do wystygnięcia. Ostudzoną przekładamy do szczelnie zamykanego pojemnika.
Super jest ta granola, zrobilam 🙂
Ooo, super! Bardzo sie ciesze! I ja sie od niej uzaleznilam 🙂
Dziekuje Ci za komentarz 🙂
Serdecznosci Olu,
Ania