Nie wiem czemu wrócił do mnie ostatnio obraz sprzed lat. Nie mogłam mieć więcej niż 15 lat, pamiętam bowiem, kto był wówczas moją najlepszą przyjaciółką. Na pewno też chodziłam jeszcze do podstawówki. Stałam w kuchennym oknie wypatrując psiapsiółki, z którą razem szłyśmy do szkoły. Rodzice w pracy, sprzątaczki (tak się wóczas mówiło) zamiatały przed blokiem, było zimno i szaro – mogło to więc być przedwiośnie.
Pośród tej szarości i chłodu poranka krajobraz poruszony nagle czymś białym, pomyślałam – Marzanna- spadającym z okna wieżowca położonego prostopadle do naszego bloku. Zafascynowana i przerażona patrzyłam na ten lot, zbyt krótki by wychwycić jakiekolwiek szczegóły postaci i wystarczająco długi – by zapamiętać go na zawsze. Bez odwrotu, oporu powietrza, człowieka, ptaka, pomocy, zakończony tępym, głośnym uderzeniem o parter trawnika. W ciszy tak absolutnej, że jakby w ogóle nie miało miejsca.
V piętro. Policzyłam szybko, wspinając się wzrokiem po piętrach okien aż do tego otwartego tak nienaturalnie szeroko o tej porze roku. W nadziei, że może jest szansa. Biel koszuli nocnej, którą miała na sobie przykryto błyskawicznie czymś równie białym. I znowu ta cisza, w której szeptano o kłopotach w rodzinie i samotności. Bez zbiegowiska, zgiełku, krzyku, lamentów, poruszenia, które powinno nastąpić. Nie nastąpiło. Zupełnie jakby nikt niczego nie zauważył.
Pamiętam, że nie rozmawiałyśmy wtedy o niczym. W ciszy pokonałyśmy drogę do szkoły. Ona też widziała. Kiedy wróciłyśmy do domu można było uwierzyć, że nic się nie stało. Ani śladu, piórka z poduszki zaplątanego we włosy, kwiatka, świeczki, którą zapala się motocyklistom, prowizorycznego krzyża a potem nawet klepsydry, które wtedy się jeszcze wieszało.
Tylko zamknięte okno, w które spoglądam zawsze, do dzisiaj, ilekroć tam jestem.
Nie wiem, czy powinnam przywoływać tutaj takie wspomnienia. Ale ten akurat obraz powraca zawsze, kiedy widzę czyjąś pełną smutku, zmęczoną twarz ozdobioną zmarszczkami, wypełnionymi samotnością.
Starość powinna być pogodna, wypełniona dobrymi wspomnieniami i posypana nadzieją jak kruszonką, która dodaje smaku i wieńczy całość. Jakże często nie jest.
Ta szarlotka sięgnęła chyba ideału – wciąż piekę nowe – więc nigdy nie wiadomo. Ale jest w niej ta szczypta geniuszu, która zmienia wszystko. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto nie wpadłby w zachwyt po pierwszym kęsie, by następnie zjeść kilka jej kawałków do ostatniego okruszka. Polecam gorąco. Wielokrotnie bardziej gorąco niż zazwyczaj.
(proporcje na dużą formę o wym. dna ok. 33x22cm)
Na ciasto kruche:
350g mąki pszennej
50g mąki ziemniaczanej (ok. 3 łyżki)
50g kaszy manny (ok. 3 łyżki)
170g cukru muscovado (jasne)
szczypta soli
270g masła (zimnego)
4 łyżki syropu złocistego (tzw. golden syroupu)
oraz 1 łyżeczka masła + 1 łyżka mąki do przygotowania formy
Na nadzienie:
ok. 1,7–2 kg jabłek kwaskowych (u mnie szara reneta)
2 łyżki cukru (biały)
30g kaszy manny (2 łyżki)
ok. 100g orzechów włoskich (z grubsza posiekane)
malakserem lub robotem) do uzyskania mącznych grudek. Dodajemy cukier brązowy, oraz 1 łyżkę syropu złocistego – szybko zagniatamy ciasto (powinno zbijać się w kulę, a pod naciskiem palców łatwo rozpadać na kawałki). Połowę ciasta odkładamy do osobnej miski – chowamy do lodówki na min. 30 min. Do reszty ciasta dodajemy pozostałe 3 łyżki syropu złocistego i ponownie zagniatamy. Wysypujemy ciasto do przygotowanej foremki, równomiernie rozkładamy i ugniatamy palcami. Również schłodzamy w lodówce.
Przepis Małgosi z blogu Pieprz czy wanilia.Smacznego!
Bardzo lubię czytać teksty osobisto kulinarne dlatego też TAK, takie słowa jakie napisałaś powyżej są jak najbardziej na miejscu… smutne… ja kiedyś podobnie przeżyłam śmierć kolegi. Miałam urodziny, gości, w pewnym momencie wpada do nas kolega i mówi, że Białas rzucił sie z okna… szok ogromny choć ciała nie widziałam, znałam jego mamę, schorowaną pielęgniarkę z naszej szkoły, siostrę również, okropne uczucie.
A szarlotka z tych lubianych przez nas naj, najbardziej! boskie zdjęcia 🙂
Buziaki!!!
To zdecydowanie sa przezycia, ktore odciskaja pietno i pozostaja w nas na dlugo.
Dziekuje Ci, Kochana, za ten komentarz.
Moc serdecznych pozdrowien
Anna
Wierzę, że musi być idealna! 🙂
przyznaję, że prezentuje się pysznie!
Anno…chciałabym, żebyś kiedyś wydała książkę. Uwielbiam czytać Twoje przepisy, ale uwielbiam czytać również to co piszesz … PRZED.
Bardzo Ci dziekuje za te slowa.
Tak miedzy nami 🙂 to takze moje marzenie…
Moze kiedys.
A motywacji przybylo, za co bardzo Ci dziekuje 🙂
Moc serdecznosci
Anna
Anno , będę pierwsza, która poleci do księgarni po Twoją książkę 🙂
Trzymam za slowo i mobilizuje sie mocno 🙂
Bardzo Ci dziekuje 🙂
Serdecznosci moc
Anna
TAAAk Czekamy na Twe słowa za kazdym razem…
Czas rodzi słowa
Taaak potrzebne by wyrazić czucie przestrzeni
Czekac bedziemy na slowa zamkniete w obwolucie …
pS. Anno zacna jest Twoja krucha kruszonka skrywajaca szarlotke
Ideał konieczny do zdegustowania
IKMKI )
"Czas rodzi slowa", pieknie Krzysiu, masz racje 🙂
I dziekuje 🙂
Juz czuje jak pachnie w Waszym domu! Bedziecie zachwyceni, na pewno. Troche juz znamy nasze gusty.
I bardzo zazdroszcze tego nowego I w podpisie, pachnacego jak nic innego na calym swiecie …
Buziakow moc
Ania
Śmierć jest taka dziwna i trudna, szczególnie ta nagła, gwałtowna. Spada jak grom z jasnego nieba, a my musimy się później pozbierać. I choć pozornie wszystko po jakimś czasie wraca do normalności, gdzieś w środku zostaje coś takiego… Co kłuje, gdy niechcący przywoła się to wspomnienie. I to już zostaje z nami na zawsze – a przynajmniej tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze trochę życia, więc może wypowiem się znów na ten temat po osiemdziesiątce…
Szarlotka wygląda zjawiskowo 🙂
Osobiscie stawiam przed soba krotsze dystanse czasowy, juz 60 w dzisiejszych czasach wydaje sie dezynwoltura i wrozeniem z fusow… a no zobaczymy i moze kiedys… i o tym pogadamy… ?
Buziakow moc, Kochana
Anna
Poruszająca historia 🙁 Dla mnie gotowanie jest takim wywoływaczem wspomniej. I tych złych i tych dobrych 🙂
pierwszy kęs Poezja
Drugi Poezja..
Trzeci POEZJA
przy stole slychac bylo westchnienia pelne zachwytu
Iz po trzykroć użyła tego slowa
Szarlotka——–IDEA–ł
Swieto zapachu trwa w naszym domku, a najpiekniej pachniała Dunia zaraz po urodzeniu
Zrobilam ale dla mnie za tlusta. Dzieciom smakowala w dniu pieczenia (tylko orzechy wydlubaly), a na drugi dzien juz nie. Nastepnym razem bede sie trzymac przetestowanych juz wielokrotnie przepisow…