Dopiero przygotowując poniższe zestawienie zorientowałam się, że sięgałam ostatnio tylko po książki napisane przez kobiety i w ogóle jakoś tematykę kobiecą szczególnie akcentujące. I kiedy tak sięgam wstecz pamięcią do tych lektur uśmiecham się szeroko na ich wspomnienie. To były naprawdę ciekawe opowieści. Zapraszam!
Rebecca Makkai „Mam do pana kilka pytań”, Wydawnictwo Poznańskie 2023
Wolałabym uniknąć porównywania Mam do Pana z wydaną wcześniej w Polsce Wierzyliśmy jak nikt Makkai, o której zresztą pisałam swego czasu tutaj. Ale chyba się to nie uda, zważywszy, że świetna pierwsza pozycja, zdecydowanie wpływnęła na decyzję o kupnie i następnie lekturze Mam do pana. No i nie wyszło tak ciekawie, jak przy pierwszej lekturze Makkai. Jest styl, który daje radość czytania, bezdyskusyjnie, jak dla mnie. Jest niby kryminał, ale brakuje mu spójności i pazura. Jest za to lekki chaos, który chyba wyniknął z nieumiejętności powiązania różnych kontekstów, które autorka chciała naświetlić przy okazji głównego wątku (dorastanie, nierówności rasowe i kulturowe, przemoc wobec kobiet, feminizm, social media). I choć wcześniej to zagrało, w tej pozycji niekoniecznie. Ale książkę doczytałam do końca i nie zrobiłam tego wbrew sobie 🙂
Tatiana Tibuleac „Szklany ogród”, Wydawnictwo Noir sur Blanc
I znowu jakoś tak się złożyło, że sięgnęłam po drugą pozycję autorki pod wpływem innego jej, wcześniej wydanego w Polsce dzieła ( à savoir – Lato, gdy mama miała zielone oczy). O obu miałam okazję porozmawiać z moimi rumuńskimi koleżankami. I tu nastąpiła pełna zgoda, że znowu ta pierwsza pozycja okazała się dużo lepsza, choć z różnych powodów. Szklany ogród okazał się dla moich koleżanek zbyt bolesny. Zbyt intensywnie przypominający o czasach i realiach słusznie minionych (schyłek ZSRR). Ja do tych zdarzeń miałam większy dystans, ale zdecydowanie zabrakło mi tej poetyckości Lata, która tak mnie poruszyła i czyniła tę książkę naprawdę wyjątkową.
„Czasami miałam wrażenie, że bez naszego słuchania Zachar Antonowycz usechłby po prostu niczym drzewo bez wody. Są na świecie tacy ludzie, którzy nie mogą żyć bez opowiadania. Dla nich, dla tych ludzi, zawsze pięknych i często szalonych, życie musi być opowieścią. Ponieważ tylko ona, ciepła i czarowna, pozwala im pogodzić się ze złem i bólem, z chorobą i zdradą, ponieważ wiedzą. Wiedzą, że opowieść nie zostawia nigdy spraw nierozwiązanych. Opowieść – nawet najkrótsza i najsmutniejsza – zawsze zadba, by stała się sprawiedliwość.”
Guzel Jachina „Zulejka otwiera oczy”, Wydawnictwo Noir sur Blanc, 2017
Miałam na początku tej lektury mieszane uczucia. Był wielki sprzeciw wobec uległości i bierności głównej bohaterki. Naprawdę miałąm ochotę potrząsnąć nią mocno, spróbować obudzić. Naiwne to, ale intensywnie powracająca to była potrzeba reakcji na bieg zdarzeń. I właśnie wtedy rzeczony bieg zmienił kierunek i wtedy zrobiło się ciekawie a ja postanowiłam dać Zulejce czas, by otworzyła oczy. Sam tytuł zdradzi co nieco. Jakże to inna książka od tych znanych nam szkolnych lektur traktujących o gułagach i obozach. Ja mogę Wam tę książkę polecić gorąco. I choć – im dłużej się nad tą lekturą zastanawiam tym bardziej mam poczucie, że zachwyt to może nie jest dobra reakcja, jednak – jestem przekonana, że jest to książka, która w pamięci zostaje na dłużej.
Isabel Allende „Córka fortuny”, Wydawnictwo Marginesy 2021
Muszę przyznać, że z dużą nonszalancją podeszłam do cyklu Dom duchów Allende. Tom pierwszy (o tym samym tytule) przeczytałam lata temu (naprawdę dawno). Następny w kolejności był trzeci tom, Portret w sepii, o którym pisałam tutaj. Na ostatni ogień poszedł tom drugi czyli przeczytana ostatnio Córka fortuny. Zważywszy dystans czasowy dzielący te lektury odbyło się to w sumie bez wpływu na odbiór. Niemniej upierać się będę w przekonaniu, że Dom duchów to zdecydowanie najmocniejsza pozycja cyklu. ALe wróćmy do Córki. Jak zwykle u Allende, ciekawe konteksty historyczne (nawet jeśli niektóre z nich dobrze już znane z twórczości autorki – Chile w połowie XIX wieku. Poza tym jednak – Chiny w tym samym okresie ciekawy wątek kalifornijskiej gorączki złota. Ciągle sobie powtarzam, skończ już z tą Allende. Jakoś bez skutku. Córkę polecam jako świetną pozycję na lato.
Ishbel Szatrawska „Toń”, Wydawnictwo Cyranka 2023
Mam kłopot ze skreśleniem choćby kilku zdań o tej książce. Może dlatego, że jej odbiór może być bardzo osobisty, a może ze względu na fakt, że jest nierówna, a jedna z jej głównych postaci – Alicja, bardzo nijaka i bezbarwna. Z drugiej jednak strony Janka to postać świetnie nakreślona, a skomplikowany kontekst historyczny – schyłek Prus Wschodnich został moim zdaniem świetnie przedstawiony także w sensie formalnym. Tytułowa toń może być rozumiana na wielu planach. Dlatego pozostawia czytelnika z różnorodnymi przemyśleniami, zależnie od osobistych doświadczeń.
„Takie jest życie ludzi znikąd. Jest to niekończący się dryf, walka z czasem i nadzieja, że uda się zaczerpnąć powietrza na tyle, by nie dać się wciągnąć w potworną toń.”
Im więcej myślę o tej książce tym bardziej uświadamiam sobie jakim wyzwaniem było stworzenie przekonującej fabuły na planie zdarzeń z początku XX wieku na tych terenach. Polecam gorąco!
„– To zresztą symptomatyczne – ciągnął Lehndorff. – Zarzucamy kobietom, iż rządzą nimi hormony. I w istocie, tak jest. Ale rządzą także nami i to my, właśnie przez większe dawki testosteronu, jesteśmy głupsi. Niech się Pan rozejrzy. Wojna. Robimy rzeczy absolutnie i bezwzględnie głupie, których żadna kobieta nigdy by nie zrobiła. Nazywamy to oczywiście heroizmem, żeby się lepiej poczuć. Ale prawda jest taka, że kobiety są od nas mądrzejsze.„
Anna Cieplak „Ciało huty”, Wydawnictwo Literackie 2023
w 1972 roku pod budowę huty Centrum (przemianowanej potem na Hutę Katowice) wykarczowano puszczę Łosieńską. Sztandarowe dzieło rodzimego socjalizmu wymagało ofiar na wielu polach. Choć zjeżdżający się do tego czynu młodzi ludzie z całej Polski naprawdę wierzyli, że zbudują w ten sposób lepszą przyszłość dla siebie. Wartością Ciała huty są fakty, których istnienia nie byłam świadoma. A cała opowieść brzmiała trochę jak jedna z tych powielanych przez naszych rodziców o czasach PRL, któych świadomie doświadczać szczęliwie nie miałam okazji. Polecam!
to be continued…
Rozumiem, że lato ma swoje wymagania, ale halo, halo, tęsknie wypatruję nowych wieści. Pozdrawiam serdecznie.
Droga Marto,
Twój komentarz był jednym z tych, które motywowały mnie najbardziej do jak najszybszego powrotu 🙂 i wywołał szeroki uśmiech i radość.
Dziękuję Ci za to i zapewniam, że jeszcze dziś pojawi się nowy, powakacyjny wpis,
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
Ania