Trafiam ostatnio na książki kulinarne, które pasują mi idealnie. Wyrosłam już z tych zawierających same przepisy, co do których lepiej trzymać się co do joty. Od jakiegoś czasu szukam w książkach raczej inspiracji, wskazówek, rzetelnej wiedzy. Z inicjatywy wydawnictwa Znak trafiła do mnie Książka Ewy Ługowskiej „Misa Mocy” i trafiła w punkt moich oczekiwań.
Ucieszyłam się na wieść o tym, że Ewa napisała książkę, dzięki niej może dotrzeć z wiedzą o przepisach roślinnych do szerszego grona odbiorców. Śledziłam blog Ewy od jakiegoś czasu i podziwiałam kreatywność. Lubiłam od czasu do czasu wypróbować jakiś przepis urzeczona tym, co możemy przygotować choćby z ziaren słonecznika czy natki pietruszki. Świadomość możliwości, jakie drzemią w kuchni roślinnej to jedno, ale – by umiejętnie z nich korzystać – potrzeba wiedzy. Wiedzy, którą Ewa dzieli się bardzo chętnie, na IG, na blogu, podczas warsztatów, a teraz także – w książce.
To nie jest książka tylko dla wegan czy wegetarian (jak pisze sama autorka odmian weganizmu jest wiele) a raczej dla ludzi świadomych, którzy chcą zmian, szukają alternatyw albo – potrzebują impulsu lub argumentów, by przejść na roślinną stronę mocy.
Jak to zrobić? Przede wszystkim – zawsze w zgodzie ze sobą i ze swoimi potrzebami. Na dobry start – „Misa Mocy. Przewodnik po kuchni zmieniającej świat”. Możemy gotować bez mięsa, jaj i nabiału, zrezygnować z kupowania wody w plastikowych butelkach, dokonywać świadomych zakupów, kupować lokalnie, a produkty przechowywać tak, by optymalnie wykorzystać ich świeżość i jakość. „Misę Mocy” można przeczytać w ciągu jednego wieczoru, i zarazić się entuzjazmem autorki oraz nabrać przekonania, że warto, że można. A potem zabrać się do gotowania. I wykorzystać każdą część rośliny, od korzenia po natkę, niczego nie wyrzucać.
Ja zaczęłam od soczystych buraczanych burgerów. Przepis mnie zaintrygował, bo nie wymagał wcześniejszego gotowania/pieczenia buraków. A na hasło burgery – nawet jeśli warzywne, moja rodzina uśmiecha się od ucha do ucha. Wysłałam cud-męża do sklepu po bio bułki do burgerów, wrócił z bułkami do hot-dogów i cóż było robić. (W książce Ewy znajdziecie przepis na miękkie bezglutenowe bułeczki – do wypróbowania następnym razem, obowiązkowo).
Chłopaki zjedli z apetytem, a to już jest sukces, wierzcie mi. Pomyślałam, że następnym razem mogłabym je przygotować w formie mini burgerów i połączyć z kaszą, w jakiejś roślinnej sałatce. Następnym razem wypróbujemy przepisów gryczanych (wrapy z fermentowanej kaszy gryczanej i smoothie z surowej kaszy gryczanej) bo jestem ich bardzo ciekawa, a cud-mąż znosi mi do domu duże ilości kaszy gryczanej, bo wielkim wielbicielem gryki jest.
Soczyste buraczane burgery
Składniki:
1 średniej wielkości burak
100 g kaszy jaglanej
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka suszonego lubczyku
1 łyżeczka suszonego majeranku
1 łyżeczka suszonego rozmarynu
1 łyżka mielonego siemienia lnianego
2 łyżki oleju do smażenia
sólo i pieprz
Ponadto do podania:
kiszonki, pomidor, sałata, papryka, ogórek (u mnie – ogórek kiszony, musztarda, sałata)
Przygotowanie:
- Kaszę dokładnie płuczemy i gotujemy do miękkości w proporcji 1:2.
- Buraka myjemy, obieramy i ucieramy na tarce o średnich oczkach.
- Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia.
- Czosnek i cebulę drobno siekamy i podsmażamy na oleju z przyprawami.
- Łączymy wszystkie składniki. Masę dokładnie wyrabiamy ręką, doprawiamy solą i pieprzem i formujemy kotlety.
- Burgery układamy na przygotowanej blaszce, nie musimy zachowywać dużych odstępów.
- Pieczemy przez 40-60 minut.
„Misa Mocy” Ewa Ługowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2020
Smacznego!
Piękne wege burgery. Muszą być przepyszne!
Robiłam, są pyszne.